Misztal może odpowiadać za zbrodnię komunistyczną
Edward Misztal i Janusz Smuga - byli
oficerowie milicji, oskarżeni o kierowanie porwaniem w stanie
wojennym działaczy prymasowskiego komitetu pomocy uwięzionym w
Warszawie, mogą zostać uznani winnymi dokonania zbrodni
komunistycznej - ujawnił prowadzący proces w tej
sprawie Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia.
09.03.2006 | aktual.: 09.03.2006 17:32
Uprzedzenie o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu zarzucanego oskarżonemu to jeden z końcowych elementów procesu karnego. Następna rozprawa - 28 marca. Tego dnia strony mają wygłosić mowy końcowe. Jeśli do tego dojdzie, po kilku kolejnych dniach jest szansa na pierwszy, nieprawomocny wyrok w tym trwającym 12 lat procesie, który już trzykrotnie rozpoczynał się od nowa.
Misztal i Smuga oskarżeni są o to, że kierowali akcją z 3 maja 1983 r., gdy podczas zajść ulicznych na warszawskiej Starówce ubrani po cywilnemu ludzie Misztala wtargnęli na teren klasztoru przy kościele pw. św. Marcina, w którym mieścił się prymasowski komitet.
Milicjanci pobili pracowników komitetu, zdemolowali pomieszczenia i zabrali ze sobą sześć osób. Bijąc, obrażając i grożąc śmiercią, milicjanci wywieźli je do lasu. Tam porwanych wypuszczano - bez wierzchnich okryć i dokumentów. Oskarżeni, którym grozi do 10 lat więzienia, nie przyznają się do zarzutów.
Misztal mówił wcześniej sądowi, że 3 maja 1983 r. jego grupa brała udział "w przywracaniu porządku"; miała m.in. wyłapywać "prowodyrów zajść". Goniąc rozrzucających ulotki, jego ludzie wpadli na jakieś podwórko, gdzie natknęli się na grupę osób "uzbrojonych w łopaty". Wydałem polecenie, by podjąć walkę - mówił Misztal. Podkreślał, że wywiezienie zatrzymanych polecił mu milicyjny "sztab"; przypominał, że otrzymał naganę za tę akcję.
W czwartek sąd dokonywał przeglądu akt sprawy, co jest ostatnią czynnością przed zamknięciem przewodu sądowego. Wcześniej przesłuchał ostatniego świadka, byłego podwładnego Misztala, który mówił, że jego szef zawsze miał opinię wzorowego fachowca. Zawsze nagradzany, nigdy nie karany - dodawał.
Później głos zabrali obaj oskarżeni. Powtórzyli, że nie przyznają się do zarzuconych im czynów. Misztal powiedział, że zatrzymani pracownicy prymasowskiego komitetu byli przetrzymywani dłuższy czas, bo "wśród nich był tajny współpracownik SB", którego nie można było zdekonspirować, a przed wywiezieniem wszystkich trwały dyskusje strony państwowej ze stroną kościelną. Misztal powiedział, że nie mówił o tym wcześniej, bo - jak wyjaśnił - był przekonany, że w tym zakresie wiąże go tajemnica państwowa.
Praktyka wywożenia przez policję osób poza miejsce działań służb policyjnych jest kontynuowana do dziś i jest czymś normalnym - mówił sądowi Smuga.
Misztal podkreślał, że wielokrotnie, także w 1983 r. zajmował się ochroną wizyt papieża Jana Pawła II do Polski. W Krakowie dostałem za to od niego osobiste podziękowanie, mam nawet zdjęcie. Dziękował mi też Episkopat Polski. Tym bardziej więc krzywdzące i bolesne jest dla mnie to, że zarzuca mi się naruszenie nietykalności kościoła i klasztoru. Z tym niesłusznym piętnem wroga Kościoła żyję od 20 lat - mówił oskarżony.
Dodawał, że pracował w MO i policji łącznie 27 lat, i dostawał "wysokie oceny za zawodowstwo w swojej dziedzinie". Przeszedłem cztery weryfikacje, już w czasie policji wysyłano mnie na kursy do USA - mówił.
Proces obu oskarżonych zaczął się w 1994 r. i rok później sąd go umorzył, powołując się na ustawę z 1989 r. o abolicji. Sąd wyższej instancji uchylił jednak tę decyzję i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. Od tego czasu proces musiał się kilka razy zacząć od nowa, głównie z powodów proceduralnych - m.in. śmierci jednego z ławników. Sprawie nie grozi przedawnienie.
Misztal to twórca brygady antyterrorystycznej MO. Jego ludzie odblokowywali jesienią 1981 r. strajkującą Wyższą Oficerską Szkołę Pożarniczą w Warszawie, udaremniali porwania samolotów, zatrzymywali działaczy podziemia; ochraniali też papieża podczas jego wizyt w Polsce. Po 1992 r. Misztal (już jako policyjny emeryt) utworzył firmę ochroniarską, która m.in. ochraniała w Polsce mecze ligowe, a także różne wizyty - m.in. Władimira Żyrinowskiego. Gdyby Misztal został skazany, utraciłby możliwość kierowania firmą - prawo zakazuje tego osobom karanym.