Świat"Misja ONZ w Rangunie nie była sukcesem"

"Misja ONZ w Rangunie nie była sukcesem"

Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun przyznał w środę, iż misja jego specjalnego wysłannika do Birmy "nie zakończyła się sukcesem". Zaznaczył jednak, że sytuacja w tym kraju, gdzie doszło do krwawego
stłumienia wystąpień opozycji, będzie w piątek przedmiotem debaty
w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

"Misja ONZ w Rangunie nie była sukcesem"
Źródło zdjęć: © AFP

04.10.2007 | aktual.: 04.10.2007 10:08

Galeria

[

]( http://wiadomosci.wp.pl/krew-na-ulicach-rangunu-6038636784407169g )[

]( http://wiadomosci.wp.pl/krew-na-ulicach-rangunu-6038636784407169g )
Krew na ulicach Rangun

Galeria

Wysłannik ONZ Ibrahim Gambari wraca do Nowego Jorku, gdzie jeszcze ma złożyć raport sekretarzowi generalnemu ONZ na temat rozmów, jakie przeprowadził z przedstawicielami birmańskiej junty wojskowej.

W Rangunie natomiast media oskarżają zachodnie środki przekazu o "szerzenia kłamstw" na temat sytuacji w kraju. Junta nasiliła jednocześnie represje wobec uczestników zeszłotygodniowych protestów.

W nocy birmańskie siły bezpieczeństwa kolejną raz przeczesywały domy w Rangunie, poszukując działaczy opozycji i ukrywających się mnichów-uczestników pokojowych marszy w Rangunie. Część klasztorów rewidowanych przez oddziały całkowicie opustoszała, a wielu mnichów uciekło na wieś. W nocy wielu ludzi zatrzymano i przesłuchiwano, ale część nad ranem wypuszczono do domów.

Siły bezpieczeństwa ogłaszają, że dysponują nagraniami z demonstracji i wyraźnie starają się zastraszyć ludzi, deklarując iż dokładnie wiedzą, kogo mają zatrzymać. Z megafonów umieszczonych na pojazdach wojskowych patrolujących ulice Rangunu w środę wieczorem, jeszcze przed wejściem w życie godziny policyjnej, ogłaszano: "Mamy zdjęcia. Dokonamy aresztowań".

Wśród aresztowanych była m.in. miejscowa przedstawicielka oenzetowskiego Programu Rozwoju Myint Nwe Moe oraz jej mąż i członkowie dalszej rodziny.

Większość zastraszonych mieszkańców Rangunu pozostaje w domu, a na stacji kolejowej tłumy mnichów czekają na wyjazd z miasta.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)