PolskaMisja Czaitanii na maturze?

Misja Czaitanii na maturze?

Niestety wielu czytelników mojego ubiegłotygodniowego felietonu odebrało go (z nieuzasadnionym oburzeniem lub takąż radością) jako promocję małżeństw homoseksualnych i atak na religię. Tymczasem chciałem jedynie pokazać, że używanie w sprawach sumienia argumentacji naukowej może tym sprawom przynieść więcej szkody niż pożytku. Przy tym nie było moim celem podważanie sensu religii w ogóle, a jedynie zwrócenie uwagi na to, że zbyt bliski związek religii z państwem szkodzić będzie i jednej i drugiej instytucji. Ubiegły tydzień przyniósł kolejne dowody na prawdziwość tej tezy.

11.12.2007 | aktual.: 20.12.2007 16:46

W kwestii stosunków państwo-Kościół ważną deklarację złożył Donald Tusk. Powiedział on, że o wprowadzeniu religii na maturę nie będą decydować ministrowie podczas rozmów z osobami spoza rządu. "Osobą spoza rządu" w tym przypadku jest metropolita warszawski arcybiskup Kazimierz Nycz, który spotkał się z minister edukacji, by wyjaśnić, czy religia znajdzie się w końcu w programie egzaminów maturalnych tak, jak obiecał biskupom Roman Giertych.

To rząd a nie "osoby spoza rządu" odpowiedzialny będzie za poszerzenie programu matur. Rząd odpowiadać będzie choćby za poziom egzaminatorów oraz finansowanie egzaminów. Rząd odpowiadać będzie również za to, aby religia na egzaminie maturalnym nie stała w sprzeczności z polską Konstytucją. Czyli między innymi - by nie była to jedynie religia Kościoła katolickiego, a każdego "kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej".

Zaniechanie takiej równości miałoby poważne konsekwencje prawne. Dlatego należy przygotować się na to, że swoje matury z religii będą chcieli zdawać choćby członkowie Związku Wyznaniowego Kwinarystów, Instytutu Wiedzy o Tożsamości "Misja Czaitanii", Ruchu Świadomości Babadżi Herakhandi Samadź, a może nawet wierni Wolnego Kościoła Reformowanego (jeśli ta organizacja, o której w swoim czasie było głośno za sprawą jej diakona - działacza środowisk homoseksualnych Szymona Niemca, się zarejestruje, co nie jest bardzo skomplikowane). Jednym słowem istnieje szansa, że spotkanie arcybiskupa Nycza z minister edukacji zaowocuje egzaminem maturalnym, na którym abiturient opowiadał będzie o tym, dlaczego małżeństwo homoseksualne ma pełne prawo do sakramentalnego błogosławieństwa.

Równie zaskakujące konsekwencja mogłaby mieć wypowiedź metropolity lubelskiego arcybiskupa Józefa Życińskiego, który, wyrażając swój sprzeciw dla finansowania z NFZ zapłodnień pozaustrojowych powiedział, że katolik nie może swoimi (przechowywanymi w Funduszu) pieniędzmi finansować zabiegów, które nie są zgodne z nauką Kościoła. Gdyby rzetelnie odrobić płynącą z tej wypowiedzi lekcję i uwzględniać sumienia każdego obywatela przy planowaniu budżetu, nasz kraj wyglądałby zupełnie inaczej niż wygląda.

Ze względu na sumienia Świadków Jehowy NFZ musiałaby zaprzestać finansowania transfuzji krwi. Islamski zakaz lichwy skutkowałby zlikwidowaniem obligacji państwowych i postawił pod znakiem zapytania udział skarbu państwa w bankach zarabiających na oprocentowaniu. Buddyści śmiało mogliby domagać się zakazu uboju zwierząt, a przynajmniej udziału środków publicznych w interwencyjnym skupie żywca. Zaś sumienia kwakrów na dobre skończyłyby finansowanie armii oraz zlikwidowały wydatki budżetowe na innowacje, rozwój, infrastrukturę i informatyzację.

Absurdalne? Być może. Ale z takimi właśnie problemami należałoby sie liczyć, gdybyśmy zechcieli obarczyć demokratyczne i świeckie państwo odpowiedzialnością za duchową formację i sumienia obywateli.

Znacznie poważniejsze problemy napotkaliby jednak sami obywatele takiego państwa, gdyby na jakimś sądzie ostatecznym zorientowali się, że na zbawienie zasłużyli nie oni (skoro z potyczek o dobro zostali zwolnieni odpowiednimi ustawami), tylko - wyręczająca ich w tych potyczkach - administracja rządowa.

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)