PolskaMirosław Pęczak dla WP.PL: hipsterzy to jedna wielka ściema

Mirosław Pęczak dla WP.PL: hipsterzy to jedna wielka ściema

Z pierwszej części rozmowy z socjologiem Mirosławem Pęczakiem można było dowiedzieć się m.in., kim byli hipisi i gitowcy, a także dlaczego skini tak bardzo nienawidzili punków. Tym razem na tapetę wzięliśmy bardziej współczesne subkultury: hip-hopowców, dresiarzy, gotów i hipsterów. Ekspert mówi także, co czeka nas w przyszłości. - Jak będzie wojna, to wszystko ulegnie zmianie. Wtedy będzie liczyło się tylko, czy jesteś gotów umrzeć za kraj, a nie czy jesteś ładnie ubrany - mówi WP.PL Mirosław Pęczak.

Mirosław Pęczak dla WP.PL: hipsterzy to jedna wielka ściema
Źródło zdjęć: © Fotolia

29.04.2014 | aktual.: 07.05.2014 07:54

Jan Stanisławski, Wirtualna Polska: Początek 2000 r. i późniejsze lata to boom na hip-hop. Na ulicach pojawili się młodzi ludzie w szerokich spodniach i bluzach z kapturem. Dla społeczeństwa był to szok, policjanci legitymowali każdego, kto podobnie wyglądał. Dlaczego hip-hopowcy wzbudzali takie zainteresowanie?

Mirosław Pęczak:Wcześniejsze subkultury - skini czy punki - wzbudzały jeszcze większe kontrowersje. Przede wszystkim dlatego, że warunki społeczne i kontekst były zupełnie inne. Hip-hop pojawił się w Polsce w okresie demokratycznej transformacji i próby realizowania planu społeczeństwa otwartego. To, co faktycznie niepokoiło ludzi, to kojarzenie miłośników hip-hopu z osiedlowymi chuliganami. Dziennikarz muzyczny Robert Leszczyński wymyślił wtedy nazwę "blokersi", która na stałe wpisała się do słownika polskiego. Niestety do worka "blokersi" wrzucano zarówno dresiarzy, jak i hip-hopowców, co było krzywdzące dla tych ostatnich.

WP:

Co sprawiło, że zapanowała moda na bycie hip-hopowcem?

- Przełomowe znaczenie dla rozwoju rodzimego hip-hopu miały koncerty rapowe na festiwalu w Opolu. To dzięki nim cała polska wieś stała się hip-hopowa. Podczas gdy "elity" skupiały się wokół szeroko rozumianego clubbingu, hip-hop przeniósł się na prowincję.

WP: Padały oskarżenia ze strony mediów, że hip-hop to środowisko kryminogenne, patologiczne. Ile w tym prawdy ?

- Takie oskarżenia wysuwano wobec każdej subkultury. Prasa była zawsze gotowa wszcząć tzw. panikę moralną w związku z tymi zjawiskami. Prawda jest jednak taka, że socjopatów wśród hip-hopowców było tylu, ilu w każdym innym środowisku. Twarde subkultury - jak skini czy gitowcy - eksponujące przemoc były faktycznie groźne, bo od początku naznaczone symboliką przestępczą. Hip-hopowcy jednak nigdy do nich nie należeli.

WP:

Ta grupa stawiana była w jednym rzędzie z dresiarzami, skinami czy gitowcami.

- To wina prasy, która zawsze miała skłonność do uproszczeń. Kiedy Robert Leszczyński ukuł termin "blokersi", media podchwyciły temat i zaczęły się dyskusje o patologii na wielkomiejskich blokowiskach. Większość publicystów początkowo zidentyfikowała to zjawisko jako, ale później przyszedł czas na opamiętanie i próbę jego zrozumienia. Wtedy obraz przestał być wyłącznie czarno-biały. Nigdy dobrej prasy nie doczekali się chuligani, gitowcy czy skini. Z punkami i hip-hopowcami było inaczej. W końcu media się do nich przekonały.

WP: * Nie sposób pominąć jednej z najliczniejszych subkultur młodzieżowych - dresiarzy. Pierwsze wzmianki o nich pojawiły się już na początku lat 90. i wciąż mają się bardzo dobrze. Mimo że zmienił się ich wygląd i muzyka, której słuchają, to wciąż pozostają jedną z najpotężniejszych grup. Jaka jest jej geneza?*

- Na początku dresiarze stanowili zaplecze zorganizowanej przestępczości wywodzącej się z podwarszawskiego Pruszkowa i Wołomina. To byli młodzi chłopcy służący gangsterom. Zazwyczaj zajmowali się kradzieżami i rozbojami. W grupie obowiązywała hierarchia: młodzi adepci kradli radia lub byli wystawiani na tzw. czujkę, starsi kradli samochody. Nazwa "dresiarz", jak się można domyślić, wywodziła się od krzykliwego sportowego ubioru, który oznaczał, że jego posiadacz jest zawsze gotowy do bójki.

Złoty okres tej subkultury to pierwsza połowa lat 90. Później policja na dobre wzięła się za rozpracowywanie gangów i "sportowy" wizerunek był mniej pożądany. Pod koniec dekady dresiarz stał się synonimem wieśniaka. Doszły negatywne konotacje - "dres" uchodził za niewykształconą osobę z prowincji, słuchającą disco polo.

WP: * Dresiarzy porównywano lub często mylono z hip-hopowcami. Pamiętam czasy, kiedy obie subkultury były do siebie bardzo wrogo nastawione. Teraz to się zmieniło, bo wielu "sportowców" słucha polskiego rapu. Jakie elementy wspólne mają te dwie grupy ?*

- Przede wszystkim dla obu subkultur bardzo ważną wartością jest solidarność grupowa, "charakterność" i umiejętność trzymania języka za zębami. Naczelną zasadą jest, że nie można zakapować kolegi. W obu przypadkach grupa jest ważniejsza od jednostki (zupełnie inaczej było np. u hipisów, gdzie najwyżej ceniony był indywidualizm). Dużą rolę odgrywa także "honorność" - jeżeli ktoś ci ubliży, nie możesz mu tego darować, musisz walczyć o swoje dobre imię. Inaczej uchodzisz za słabego.

WP:

Hip-hopowcy i dresiarze wywodzą się z podobnych środowisk?

- Dresiarze wywodzą się ze środowisk paraprzestępczych, biednych i upośledzonych. Hip-hopowcy to często ludzie z inteligenckich domów, ale mieszkańcy osiedli z wielkiej płyty. Te środowiska są różne, ale przenikają się nawzajem, bo np. funkcjonują na jednym osiedlu.

WP: W dobie internetu, jak grzyby po deszczu wyrosły nowe, coraz bardziej wymyślne subkultury. Czym odróżniają się one od pozostałych?

- Angielski socjolog David Muggleton nazywa te grupy post-subkulturami. Chodzi o to, że nie potrzebują one dla określenia swojej tożsamości żadnych kryteriów natury ideologicznej. Najważniejsze są dla nich kwestie estetyczne. Liczy się przede wszystkim styl, nie idea. Niewątpliwie pierwszą taką subkulturą w Polsce był clubbing. Dużą rolę w post-subkulturach odgrywa internet. To ma swoje zalety i wady - z jednej strony dany styl błyskawicznie się rozpowszechnia, a z drugiej ma swój określony żywot, bo zaraz przyjdzie nowy trend i wyprze stary. W sieci jest także problem z weryfikacją prawdziwości. Nie wiemy tak na dobrą sprawę, czy ktoś lansuje nowy trend czy po prostu robi sobie żarty.

WP: Najbardziej oryginalną z post-subkultur wydają się być goci. Kim są przedstawiciele tego nurtu i czym się charakteryzują?

- To młodzi ludzie zafascynowani horrorami oraz różnego rodzaju fantastyką. Zazwyczaj ubrani i umalowani na czarno, obficie wytatuowani, posiadający masę kolczyków. Bardzo ważny jest dla nich motyw wampiryczny. Często są też fanami gier RPG. Umawiają się w lasach i mają całe scenariusze, w którym główne role przypadają wampirom. Bardzo ważna jest dla nich poetyka horroru. Subkultura gotów jest bardzo popularna w Rosji.

WP:

Jakiej muzyki słuchają goci?

- Najpopularniejszy wśród nich jest rock gotycki charakteryzujący się prostymi utworami utrzymanymi w molowej tonacji, często nawiązującymi do muzyki operowej. Ale nie tylko. Swego czasu ich największym guru był słynny rockman Marilyn Manson.

WP: * Ostatnio subkulturowym hitem stali się hipsterzy, którzy stawiają na awangardowość i niesztampowość. Skąd się wzięli i czy rzeczywiście są tacy oryginalni, na jakich się kreują?*

- Przede wszystkim termin "hipster" jest używany w Polsce niepoprawnie. Prawdziwi hipsterzy funkcjonowali w USA w latach 40. i byli odpowiedzią na bitników (nieformalny awangardowy ruch literacko-kulturowy, propagujący idee anarchistycznego indywidualizmu i swobody twórczej - przyp. red.).

Hipsterami nazywano publiczność klubów jazzowych, kiedy rodził się Bebop i Cool jazz. To byli tacy biali murzyni, trochę pozerzy. Kompletnie nijak ma to się do dzisiejszych hipsterów, którzy są po prostu modnymi kawalerami i pannami.

WP:

Czy możemy zatem w ogóle określić ich mianem subkultury?

- To jest jedna wielka ściema. Nie ma czegoś takiego jak hipsterzy. To zjawisko pojawiło się z braku laku. Nazywa się tak młodych ludzi, którzy lubią wyrafinowane stylizacje. W gruncie rzeczy nie da się tego image'u określić. To raczej gonienie za ostatnimi trendami pozbawione jakiejkolwiek ideologii.

WP: Jedne subkultury utrzymują się przez dziesięciolecia, inne z czasem zanikają. Od czego to zależy?

- Nie do końca zanikają. Na przykład w Wielkiej Brytanii odrodziła się niedawno subkultura Teddy Boys, której złoty okres datowany jest na lata 50. XX w. Powinniśmy przyzwyczaić się do myśli, że wzory, które zostały kiedyś wymyślone, dalej mają zwolenników i w każdej chwili mogą powrócić. Żyjemy w czasach, gdzie kwestionowana jest myśl o rozwoju jako o postępie. Nie jest tak, że to, co nowe jest lepsze od starego. Raczej odwrotnie.

WP:

Czy zatem możemy spodziewać się np. wielkiego powrotu hipisów?

- Oczywiście. Zresztą Kamil Sipowicz, autor książki "Hipisi w PRL-u", twierdzi, że oni już wrócili i mają się bardzo dobrze. Może nie w takim stopniu, jak w latach 70., ale zawsze. Jakiś czas temu, pracując nad artykułem o post-hipisach, natknąłem się na dobrze zorganizowaną grupę długowłosych na Pomorzu. Należy jednak pamiętać, że obecnie funkcjonują oni w zupełnie innych warunkach.

WP: Czy zachodzące w Polsce zmiany społeczno-gospodarcze miały wpływ na kształtowanie i rozwój poszczególnych subkultur?

- Tak. Rozwijają się wraz z rozwojem konsumpcjonizmu. Pojawienie się na rynku skateboardu, rolek czy BMX było ważnymi cezurami dla nowych subkultur, które są mocno związane ze sportami ekstremalnymi. Hipster też pójdzie do butiku i kupi sobie wszystkie potrzebne gadżety. Kiedyś naczelną zasadą każdej subkultury było "zrób to sam". Dzisiaj wyparło je hasło "kup to".

WP: Jak pan ocenia ewolucję grup młodzieżowych na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat?

- Wiele się zmienia, ale niekoniecznie zmierza w dobrym kierunku. Ideowość wyparł konsumpcjonizm. Jednak nie to jest najgorsze. Najbardziej niepokoi mnie agresja i działania destrukcyjne. To, co dzieje się w Warszawie 11 listopada czy podczas wieców PiS, jest tego doskonałym przykładem. Boję się, że propagowanie szerokorozumianego faszyzmu stanie się normą. W Polsce mamy obecnie do czynienia z renesansem ideologii ksenofobicznej. Jeśli wytworzy się jakaś alternatywa, wtedy będzie równowaga. Jeżeli nie, zacznie robić się niebezpiecznie.

WP:

Jaka będzie polska młodzież za 20 lat?

- Nie powstanie żadna nowa subkultura, bo wszystkie już są. Będziemy mieli raczej do czynienia z powtórką z rozrywki. Natomiast pamiętajmy, że wiele zależy od okoliczności. Jeśli wybuchnie wojna, wszystko ulegnie zmianie. Wtedy będzie się liczyło tylko, czy ktoś jest gotów umrzeć za kraj, a nie czy jest ładnie ubrany.

Rozmawiał Jan Stanisławski, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)