Mirosław G.: "Super Express" opisał mnie jako zabójcę
18 grudnia warszawski sąd okręgowy wyda wyrok w cywilnym procesie o naruszenie dóbr osobistych kardiochirurga Mirosława G. przez "Super Express". Lekarz domaga się przeprosin i pół miliona złotych zadośćuczynienia. G. powiedział przed sądem, że "Super Express" przesądzająco pisał o nim jako zabójcy.
14.12.2007 | aktual.: 14.12.2007 19:05
Spór dotyczy publikacji SE z 15 lutego 2007 r. "Doskonały lekarz bezwzględnym zabójcą?". Ukazała się po tym, gdy zatrzymano kardiochirurga, a ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i szef CBA Mariusz Kamiński na konferencji prasowej poinformowali o sprawie.
G. powiedział w piątek przed sądem, że nie jest łapownikiem, ani mordercą. Podkreślał, że nie ma żalu do wszystkich mediów, które relacjonowały tę konferencję i informowały o jego zatrzymaniu. Zauważył, że większość mediów dystansowała się od kategorycznych stwierdzeń Ziobry, że doprowadził do śmierci pacjenta. Mówił, że "Super Express" przesądzająco pisał o nim jako zabójcy. Pozew złożył też przeciw "Faktowi".
Adwokat G. Magdalena Bentkowska-Kiczor podkreśliła, że mimo, iż w tekstach pojawiał się znak zapytania, tytuły i treść należy traktować jako stwierdzenia. Dodała, że z dwuczłonowego tytułu - doskonały lekarz czy bezwzględny zabójca w tekście opisano tylko drugą jego część.
G. podał, że w jego sprawie do osobnego postępowania wyłączono zarzucane mu zabójstwo, a osobno toczy się sprawa o korupcję w szpitalu MSWiA. Podkreślił, że opinia niemieckiego kardiochirurga, o którą wystąpiła prokuratura jest dla niego pozytywna.
Lekarz mówił, że jest bez pracy, bo mimo, iż sąd nie cofnął mu prawa do wykonywania zawodu, to m.in. po artykułach "Super Expresu" żaden dyrektor szpitala w Polsce nie chce go zatrudnić. Przypomniał, że sąd zakazał mu opuszczania kraju, więc nie może też szukać pracy za granicą.
Reprezentujący wydawcę "Super Ekspresu" mec. Jerzy Bednarz podnosił w swym stanowisku, że pozew i żądanie w nim wymienione nie uwzględnia tego, iż konferencja Ziobry była transmitowana w mediach elektronicznych i relacjonowana we wszystkich stacjach telewizyjnych, radiowych i w prasie.
Bednarz podnosił, że nie można na podstawie 168 tys. sprzedanych egzemplarzy "Super Expressu" twierdzić, że z tej publikacji o sprawie dowiedziała się cała Polska. Dodał, że dziennikarze, którzy mieli ok. trzech godzin po konferencji prasowej Ziobry i Kamińskiego do zamknięcia numeru, jedynie relacjonowali konferencję i komentarze zarówno pozytywne, jak i negatywne dotyczące tej sprawy.
Podkreślił, że pytania stawiane w tekście nie przesądzają o winie lekarza. Wyraz czy na początku i znak zapytania na końcu, to nie są zdania orzekające, jak widzi je strona powodowa - mówił.
W Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu jest skarga kardiochirurga, w której protestuje on przeciw wypowiedziom i komentarzom w jego sprawie ówczesnego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry przed sądową oceną dowodów. Lekarz domaga się od Polski odszkodowania ok. 100 tys. euro.
Mirosław G., ordynator oddziału kardiochirurgii w szpitalu MSWiA w Warszawie, został zatrzymany 12 lutego przez CBA. Jest podejrzany o zabójstwo pacjenta, mobbing, znęcanie się nad osobą najbliższą i molestowanie; przedstawiono mu też 45 zarzutów korupcyjnych, opiewających na kwotę ok. 50 tys. zł.
Po kilku miesiącach lekarz został zwolniony z aresztu za kaucją. Sąd uznał, że mimo pięciu miesięcy śledztwa nie wykazano, by zachodziło "duże prawdopodobieństwo", iż G. umyślnie zabił pacjenta. Lekarz nie przyznaje się do żadnego z zarzucanych mu czynów.
Dyskusję w mediach wywołała informacja, że CBA nadało jednemu z wątków sprawy G. kryptonim "Mengele" (od nazwiska hitlerowskiego lekarza z obozu Auschwitz-Birkenau). CBA oświadczyło we wtorek, że kryptonim "Mengele" nie został nadany żadnej osobie. Był to kryptonim obiektu, konkretnie telefonu. Kryptonim sprawy, w której podejrzanym jest dr Mirosław G. ma inny, neutralny znaczeniowo charakter - podał Piotr Kaczorek z CBA.