Miodowicz kontra Nałęcz
Poseł PO Konstanty Miodowicz złożył w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach zawiadomienie o przestępstwie. Sprawa dotyczy wypowiedzi rzecznika Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich Tomasza Nałęcza w niedzielę w Radiu "Zet" - poinformował rzecznik prokuratury Bogdan Karp.
22.08.2005 | aktual.: 22.08.2005 16:18
Jak powiedział prokurator Karp, Miodowicz zawiadomił prokuraturę, że w niedzielę w audycji Radia Zet "Siódmy Dzień Tygodnia" Tomasz Nałęcz "bezpodstawnie, w sposób nieodpowiadający prawdzie sformułował oszczerczą sugestię" wobec niego.
Chodzi o sugestię, że Miodowicz będąc urzędnikiem państwowym mógł uczestniczyć w sfałszowaniu dokumentu dotyczącego pana Jarosława Kaczyńskiego, a nadto, że pełniąc obowiązki posła Miodowicz mógł wziąć udział w preparowaniu i upublicznianiu nieprawdziwych informacji dotyczących oświadczenia majątkowego Włodzimierza Cimoszewicza - dodał.
Karp oznajmił, że prokuratura w najbliższym czasie rozpatrzy zawiadomienie Miodowicza.
Nałęcz powiedział w niedzielę w radiu Zet: Jak patrzymy na sprawę pani Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby-lojalce, pana Jarosława Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska: proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach.
Miodowicz kategorycznie zaprzeczył prezentowanym w sposób perfidny, pod postacią pytań insynuacjom Nałęcza.
Zaprzeczam, abym uczestniczył w wytwarzaniu materiałów dokumentujących zlecenie przez Włodzimierza Cimoszewicza pani Annie Jaruckiej wymianę oświadczeń majątkowych pana Cimoszewicza. Zaprzeczam też, bym w jakimkolwiek stopniu, w jakiejkolwiek mierze, na jakimkolwiek etapie wytwarzania lub upubliczniania tzw. lojalki - wpisując to słowo w cudzysłów - Jarosława Kaczyńskiego partycypował w tym przedsięwzięciu - oświadczył Miodowicz.
Jarucka przekazała w ubiegły wtorek komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie 20 kwietnia 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Marszałek Sejmu oświadczył, że dokument jest "ewidentnie sfałszowany". Jak podkreślił, widnieje pod nim nie jego podpis, a faksymile podpisu. Cimoszewicz zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarucką (składania fałszywych zeznań przed komisją ds. PKN Orlen oraz fałszowania dokumentów).
Miodowicz przyznał przed kilkoma dniami, że to on poprosił Jarucką, by napisała oświadczenie do komisji śledczej ds. PKN Orlen. Powiedział, że Jarucka prywatnie zwierzyła się przypadkiem jego znajomemu.
Jarucka w oświadczeniu przekazanym komisji napisała, że w 2002 r., na prośbę Cimoszewicza, zmieniła jego oświadczenie majątkowe za 2001 r. usuwając z niego informację, że w 2001 r. Cimoszewicz posiadał akcje PKN Orlen.
W 1998 r. warszawski sąd skazał na 10 tys. zł grzywny Marka Barańskiego z tygodnika "NIE" za opublikowanie sfałszowanej "deklaracji lojalności" Jarosława Kaczyńskiego ze stanu wojennego. Sąd nie badał, kto i kiedy wytworzył rzekomą "lojalkę". Sąd uznał, że Kaczyński nie podpisywał w grudniu 1981 r. żadnej "lojalki" i że nie był współpracownikiem SB. Kaczyński w rozmowie z oficerem SB kategorycznie odmówił podpisania "lojalki", grożąc samobójstwem.
Jeszcze przed wyrokiem Barański przeprosił Kaczyńskiego w "Nie". Przyznał, że "lojalka" była fałszywa, ale nie uznał swej winy, twierdząc, że padł ofiarą prowokacji Urzędu Ochrony Państwa, co zwalnia go od odpowiedzialności. Także Kaczyński przychylał się do tezy, iż to UOP sfałszował "lojalkę" w ramach tzw. inwigilacji prawicy z początku lat 90. Na początku lat 90. Miodowicz był szefem kontrwywiadu UOP.