Minister środowiska pozwoli strzelać do chronionych ptaków?
By myśliwi mogli wiosną strzelać do słonek,
resort środowiska ma zamiar złamać europejskie przepisy ochrony
ptaków - pisze "Gazeta Wyborcza".
13.06.2006 | aktual.: 13.06.2006 06:13
Zobaczyć słonkę, mieszkańca podmokłych lasów o bogatym runie, wcale nie jest łatwo. Choć jest to całkiem spory ptak - waży około 300 g - to dzięki upierzeniu zlewa się z otoczeniem. Ale w okresie tokowania, w wiosenny ciepły wieczór wystarczy stanąć na jakieś drodze lub polanie, by nad głową pojawił się tokujący samiec słonki.
Tokujące samce były do niedawna ulubionym celem polskich myśliwych. Zabijano je dla piór do ozdabiania kapeluszy, rzadziej dla mięsa, ale głównie dla "uroku wiosennych polowań", bo od słonek zaczynał się sezon polowań.
Skończyło się to wraz z wejściem do Unii. Dyrektywa ptasia zabrania polowania na ptaki tokujące. To niehumanitarne. Uwaga ptaków jest skupiona na czymś innym niż unikanie człowieka ze strzelbą- tłumaczy dr Przemysław Chylarecki z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Warszawie.
W marcu zeszłego roku minister środowiska zakazał więc wiosennych polowań na słonki. Myśliwi podnieśli rwetes: to zamach na tradycję.
Po wyborach na fotelu ministra środowiska zasiadł polujący Jan Szyszko (PiS). Organizacje zajmujące się ochroną przyrody przecierały oczy ze zdumienia, gdy otrzymały projekt rozporządzenia zezwalającego na polowania wiosną oraz jesienią. W uzasadnieniu można przeczytać, że od przepisów dyrektywy ptasiej można stosować wyjątki.
"GW" pisze w komentarzu: Przykład ptaszka o długim dziobie pokazuje świetnie, na czym polega układ, czyli coś, czego wielu bezskutecznie poszukuje. Układ, którego ofiarą zaraz padnie słonka, polega na tym, że minister środowiska, prywatnie myśliwy, po to, by sprawić nieco radości kolegom od cyngla, nie waha się łamać unijnego prawa i manipulować danymi. (PAP)