Minister kultury socjalistycznej
Waldemar Dąbrowski stworzył prawo powszechnego dołowania - spadania jakości kulturalnej produkcji.
26.09.2005 | aktual.: 26.09.2005 10:48
Im bardziej środowisko artystyczne popiera ministra kultury, tym jest on gorszy - to zasada obowiązująca w III RP. Skoro Waldemar Dąbrowski został przez środowisko okrzyknięty najlepszym ministrem kultury III RP, automatycznie jest on najgorszy. Zresztą są na to liczne dowody empiryczne. Dzięki tym dowodom da się sformułować prawo Dąbrowskiego - analogicznie do prawa Newtona. Jak wiadomo, wielki Anglik stworzył prawo powszechnego ciążenia. Waldemarowi Dąbrowskiemu można natomiast przypisać prawo powszechnego dołowania. W obu wypadkach chodzi o spadanie - w wypadku Dąbrowskiego o spadanie jakości kulturalnej produkcji. Dąbrowski ma też na koncie jeszcze inny wielki sukces: tylko jemu w gronie ministrów kultury III RP udało się odbudować PRL w resorcie. Rację miała prof. Jadwiga Staniszkis, gdy po nominacji Dąbrowskiego na stanowisko ministra kultury mówiła, że "to były aparatczyk komunistyczny i playboy w tamtym stylu, tyle że z układami w obecnej rzeczywistości".
Peerelczyk
Waldemar Dąbrowski przeniósł z czasów PRL do III RP pięć filarów poprzedniego systemu. Po pierwsze, przywrócił kulturze status dziedziny budżetowej. Po drugie, przeniósł system kupowania twórców przywilejami. Po trzecie, reaktywował system pleców, czyli zasadę popierania wyłącznie swoich. Po czwarte, odbudował dwór, czyli system, w którym twórcy mogą się poskarżyć najwyższej władzy (w tym wypadku prezydenta) i znajdują jej zrozumienie. Po piąte wreszcie, w wolnych mediach (przynajmniej w dużej ich części) udało mu się odtworzyć swoisty Front Jedności Narodu, czyli klakierskich krytyków i recenzentów.
Najgorsze jest to, że Dąbrowski działał w okresie, w którym można było zburzyć pozostałości starego systemu i oduczyć twórców pasożytowania na kieszeni podatnika. Trzeba było to zrobić choćby dlatego, że dotacje z publicznej kasy są marnowaniem pieniędzy. Wedle danych Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, pomoc w postaci dotacji kulturalnych dociera najwyżej do 3 proc. tych, do których jest adresowana. W dodatku z badań CBOS wynika, że na przykład filharmonie odwiedza 0,2 proc. społeczeństwa, a teatry - 0,8 proc., co dowodzi, iż dotacje służą bardzo wąskiej grupie. I choć brzmi to prowokacyjnie, pytania o sposób finansowania kultury należy stawiać. Tym bardziej że ten właściciwie się nie zmienił od czasu PRL. Porządek w kulturalnej stajni Augiasza próbowała zrobić Izabella Cywińska, minister III RP w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Poniosła porażkę. Cywińską odwołało de facto środowisko teatralne, bo chciała podzielenia teatrów według sposobu ich finansowania: na sceny dotowane w całości przez rząd,
dotowane przez wojewodów i te, które mają sobie radzić same.
Waldemar Dąbrowski od razu po objęciu stanowiska ministra odciął się od koncepcji urynkowienia kultury. Podczas swojego urzędowania upewnił twórców, że pasożytnictwo jest normalną formą ich funkcjonowania. Wystarczy wymienić dwie jego sztandarowe inicjatywy, czyli Instytut Filmu Polskiego i program Znaki Czasu. Pierwszy czyni z filmowców uprzywilejowaną, nie poddawaną konkurencji kastę. Drugi jest rodzajem systemu świadczeń socjalnych dla plastyków. W każdym regionie za pieniądze podatnika powstanie kolekcja sztuki współczesnej. I powstaną etaty dla przyjaciół: w regionalnych Towarzystwach Przyjaciół Zachęty Sztuk Pięknych i w Narodowym Centrum Kultury.
Ordynat
Pięćdziesięcioczteroletni Dąbrowski to dziecko komunistycznych organizacji studenckich, mających obecnie kontynuację w Ordynackiej. Jest on nieodrodnym bratem takich ludzi jak Aleksander Kwaśniewski, Marek Ungier czy Włodzimierz Czarzasty. Jakąkolwiek państwową instytucją Waldemar Dąbrowski kierował, zawsze potem znajdowano tam liczne nieprawidłowości. A ma tych instytucji za sobą wiele - niczym gomułkowski minister, m.in. kultury oraz górnictwa i energetyki, Lucjan Motyka. Po dyrektorowaniu w Rivierze-Remoncie (1973-1978) Dąbrowski został zastępcą dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta Warszawy (1979-1981). W 1982 r. wraz z Jerzym Grzegorzewskim objął dyrekcję Centrum Sztuki Studio w Warszawie, gdzie założył własny impresariat tej instytucji. W 1990 r. został wiceministrem kultury i sztuki - szefem Komitetu Kinematografii. Potem był prezesem Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych (1994-1998), a we wrześniu 1998 r. objął stanowisko dyrektora naczelnego Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Stamtąd w
2002 r. trafił do resortu kultury.
Dąbrowski nieprzypadkowo jest porównywany do swojego peerelowskiego alter ego - Józefa Tejchmy. Obaj przytulali do piersi twórców mających jakiekolwiek pretensje i obaj najpełniej realizowali ich hasło: "Dajcie pieniądze na nasze wiekopomne dzieła". Do dziś Andrzej Wajda twierdzi, że tylko dzięki Tejchmie udało się wprowadzić do kin "Człowieka z marmuru" czy zaistnieć kinu moralnego niepokoju. Dąbrowski tak jak Tejchma lubi twórców wysłuchiwać, współczuć im i pomagać. Tak jak do Tejchmy, przychodzi się do niego, by przy kieliszku załatwiać swoje interesy.
W tym roku Dąbrowski wymyślił nową formę wyróżnienia swojego dworu - medal Gloria Artis. Ma on być wręczany najwybitniejszym postaciom świata kultury - wedle kryteriów Dąbrowskiego. Wśród 34 po raz pierwszy uhonorowanych osobistości były wszystkie filary dworu ministra: Andrzej Wajda, Andrzej Łapicki, Adam Michnik, Krystyna Janda czy Jerzy Hoffman.
Tomasz Butkiewicz