Minister kultury Bogdan Zdrojewski krytycznie o niemieckim serialu "Nasze matki, nasi ojcowie"
Wyemitowany w TVP w trzech odcinkach niemiecki film "Nasze matki, nasi ojcowie" narusza dobre imię Armii Krajowej i nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną - powiedział w sejmie minister kultury Bogdan Zdrojewski.
21.06.2013 | aktual.: 21.06.2013 12:17
- Z mojego punktu widzenia nie ma oczywiście żadnych wątpliwości, że film, który był emitowany przez trzy kolejne dni, narusza dobre imię Armii Krajowej i to bez żadnych wątpliwości. Bez żadnych wątpliwości też film ten nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną - mówił szef resortu kultury.
Podkreślił jednak, że pytania o to, dlaczego film "Nasze matki, nasi ojcowie" został wyemitowany na antenie TVP, nie należy kierować do niego. - W tym rządzie, w którym w tej chwili reprezentuję Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nie ma ministrów, którzy łapią za telefon, dzwonią do prezesa (Telewizji Polskiej - przyp. red.) i mówią: te wiadomości nam się nie podobają, ten film proszę zdjąć, ten film proszę pokazać. Jest rada nadzorcza, która odpowiada za telewizję publiczną i ją kontroluje, jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która wykonuje swoje obowiązki, a państwo mają dzisiaj możliwość ją ocenić - mówił Zdrojewski.
Ministra kultury pytali o tę kwestię posłowie PiS i SP przed głosowaniem nad rocznym sprawozdaniem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Sejm przyjął sprawozdanie rady za 2012 r. Przeciwko głosowały PiS i SP z powodu m.in. nieprzyznania miejsca na multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej TV Trwam.
Posłowie PiS w związku z emisją ich zdaniem antypolskiego filmu w Telewizji Polskiej domagają się dymisji jej prezesa Juliusza Brauna.
Film "Nasze matki, nasi ojcowie" został wyemitowany na antenie TVP1 w tym tygodniu. W środę, po emisji ostatniego odcinka, TVP pokazała też debatę dotyczącą sposobu przedstawienia w serialu Polaków oraz problemu odpowiedzialności Niemców za zbrodnie II wojny światowej.
Po emisji filmu w publicznej niemieckiej telewizji ZDF w marcu w niemieckich mediach rozpoczęła się burzliwa debata o odpowiedzialności "zwykłych Niemców" za zbrodnie wojenne. W Polsce produkcję krytykowano za ukazywanie partyzantów z AK jako antysemitów i za relatywizowanie odpowiedzialności Niemców.
Film najpierw zaniepokoił prezesa TVP. W liście skierowanym do szefa niemieckiej telewizji publicznej pod koniec marca Braun stwierdził, że w filmie posłużono się krzywdzącymi i fałszywymi uproszczeniami w obrazie historycznym Polski i żołnierzy AK. Podkreślił, że treść i forma przedstawionych w nim wątków polskich nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną.
Decyzję o emisji filmu w Polsce TVP uzasadniała tym, że polska opinia publiczna była "skazana jedynie na pośrednictwo dziennikarzy i polityków w ocenie niemieckiego serialu, nie mogąc wyrobić sobie w tej kwestii własnego zdania". "Dlatego TVP podjęła decyzję, by cały miniserial, w tym jego kontrowersyjny trzeci odcinek, pokazać wszystkim polskim widzom" - napisano w komunikacie w tej sprawie.