PolskaMiller: nie negocjowałem w sypialni

Miller: nie negocjowałem w sypialni

Nigdy nie prowadziłem żadnych negocjacji w niczyjej sypialni odpowiedział były premier Leszek Miller, na pytanie "Życia Warszawy" czy nie cierpnie mu skóra na myśl, że kiedyś ktoś mógł nagrać negocjacje z jego udziałem.

Miller: nie negocjowałem w sypialni
Źródło zdjęć: © AFP

11.10.2006 | aktual.: 11.10.2006 08:20

Co Pana uderzyło, gdy oglądał Pan filmik z posłanką Samoobrony i Adamem Lipińskim w rolach głównych? - zapytało "Życie Warszawy" byłego premiera i szefa SLD Leszka Millera.

Leszek Miller: Ogromny dysonans między tym, co liderzy PiS mówili podczas kampanii wyborczej o odnowie moralnej w polityce, a tym, co usłyszałem i zobaczyłem na ekranie. Oczywiście byłem też pod ogromnym wrażeniem talentu aktorskiego i opanowania pani Renaty Beger. Zagrała rolę życia, dzięki której przeszła do historii polskiej polityki.

A spodziewał się Pan, że Jarosław Kaczyński tak wykręci kota ogonem, że winni okażą się dziennikarze i służby specjalne, a nie jego minister?

- Byłem pewien, że padną magiczne słowa o układzie i WSI. I nie zawiodłem się. (...) Myślę, że prędzej czy później Prawo i Sprawiedliwość poniesie surową karę za to, że sprzeniewierzyło się głoszonym przez siebie ideałom.

Nie cierpnie Panu skóra na myśl, że kiedyś ktoś mógł nagrać negocjacje z Pana udziałem?

- Na szczęście nigdy nie prowadziłem ich w niczyjej sypialni. Sale konferencyjne i gabinety wymuszają inną konwencję rozmowy.

Czy rozmowy Pana ludzi wyglądały podobnie do tych, jakie upublicznili dziennikarze TVN?

- My byliśmy w innej sytuacji, nie musieliśmy wyłuskiwać pojedynczych posłów z innych ugrupowań. To był trzeci rok kadencji, istniała już spora grupa parlamentarzystów niezrzeszonych, którzy sami wcześniej pożegnali się ze swoimi klubami. Takich ludzi nawet nie trzeba było do niczego specjalnie przekonywać. Wizja nowych wyborów, świadomość, że mogą następnym razem nie wejść do Sejmu, działała wystarczająco mocno na ich wyobraźnię.

Często, przy ważnych głosowaniach, Pański gabinet ratowała opozycyjna Samoobrona. Cuda?

- To mit, że Samoobrona głosowała najczęściej z rządem. O wiele częściej zachowywała się tak jak cała opozycja. Pewna współpraca z Samoobroną miała miejsce na początku kadencji, jednak dość szybko się urwała. Ta partia po prostu zawsze głosowała zgodnie ze swoim interesem. Czasem kilku jej posłów nie zdążało na głosowanie, co też dla rządu było korzystne. Widocznie Andrzej Lepper uważał, że to mu się opłaci.

Zastanawiał się Pan kiedyś, czy nie zawrzeć koalicji z Samoobroną?

- Przez moment rozważaliśmy takie rozwiązanie, na początku kadencji.(...) Koncepcja ta upadła, bo doszliśmy do wniosku, że skoro naszym strategicznym celem jest integracja Polski z UE, to nie możemy tworzyć rządu ze skrajnie antyeuropejską formacją.

Zdziwiło Pana, że PiS zawarło taki sojusz?

- Byłem zszokowany, przecież jeszcze nie tak dawno bracia Kaczyńscy mówili, że Samoobrona to brudna ścierka SLD, że została założona przez esbeków i co tam jeszcze. Okazało się, że w polityce nie ma już nieprzekraczalnych granic, skoro zdeklarowani antykomuniści dogadali się z komunistami - bo również tak liderzy PiS określali partię Leppera. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)