Miller: koniec ze świętymi krowami
"Należy skończyć ze świętymi krowami w partii. Bez podziału na takich,
którym wolno więcej, i takich, którym wolno mniej. Na tych,
których statut dotyczy, i na tych, którzy mogą go lekceważyć, na
tych, którzy mogą płacić wysokie składki, i na tych, których to
nie obowiązuje" - wyliczał szef SLD Leszek Miller na zakończenie II Kongresu partii.
30.06.2003 | aktual.: 30.06.2003 20:25
Zaznaczył, że "partia to nie tylko Miller i Dyduch, to 150 tys. ludzi". "Jeśli mamy się zmieniać, to wszyscy razem, a nie tak, że ktoś prędzej, a ktoś inny później, albo wcale" - podkreślił.
Postawił też warunki, pod którymi zobowiązuje się wypełnić postawione przed nim przez Kongres zadania. "Mówić sobie prawdę prosto w oczy, niezależnie czy mikrofony są włączone, czy wyłączone. A jeśli przy okazji coś się wie, to nie udawać, że się tego nie wie, aby zasłużyć na poklask redaktora, dziennikarza czy innego polityka" - powiedział.
"Dosyć już specjalistów od pilnowania własnych praw i cudzych obowiązków. W SLD powinni być tylko tacy, którzy maja prawa i towarzyszące im obowiązki, a jeżeli ktoś ma większe prawa, to musi mieć większe obowiązki" - podkreślił Miller.
Zaznaczył, że trzeba pamiętać, że "wizerunek SLD zależy nie tylko od Warszawy". "Centralne kierownictwo może składać się wyłącznie z aniołów, ale jeśli w lokalnych strukturach dalej będzie gościł diabeł, to nic się niestety nie zmieni" - powiedział.
Miller tłumaczył, że wrażliwość nie polega na mówieniu o współczuciu. Powiedział, że trzeba systematycznie wspierać potrzebujących, a nie tylko w okolicach świąt "dostarczać sobie plastra na sumienie".
"Chciałbym mieć upoważnienie do rozumienia, iż wychodzimy z kongresu ze świadomością, że gospodarka, wzrost gospodarczy jest naszą ideą, jest naszym dążeniem i jest naszym celem" - powiedział Miller, a sala zareagowała brawami.(iza)