Miliony Polaków codziennie igrają ze śmiercią
- Dzisiaj wyjechanie na trasę to igranie ze śmiercią. Nie budujemy dróg i nie dbamy o to, by Polak był rozsądnym kierowcą - mówi Wirtualnej Polsce dziennikarz motoryzacyjny Włodzimierz Zientarski. Ocenia, że w Polsce są najbardziej niebezpieczne drogi w Europie.
12.10.2010 | aktual.: 12.10.2010 15:21
We wtorek po godz. 6 na drodze wojewódzkiej nr 707, tuż za Nowym Miastem, przy zjeździe na Rawę Mazowiecką doszło do wypadku, w którym zginęło osiemnaście osób. Volkswagen transporter zderzył się czołowo z ciężarowym volvo. Kierowca ciężarówki został niegroźnie ranny. Wiadomo, że był trzeźwy.
To jedna z największych katastrof w ruchu lądowym w Polsce. W województwie mazowieckim i łódzkim zostanie wprowadzona trzydniowa żałoba.
- Jest totalnym szczytem nierozsądku, żeby jednym samochodem jechało aż tylu pasażerów. Dla przykładu, podstawowy model transportera nie mieści więcej niż dziewięć osób – mówi Zientarski.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, iż w busie były miejsca jedynie dla sześciu osób. Pozostałe siedziały m.in. na podłodze.
- Jeśli kogoś wsadza się luźno, to nawet przy drobnym hamowaniu mogą zdarzyć się obrażenia ciała – mówi Zientarski. Jego zdaniem do podobnych przypadków wykorzystywania pojazdów w sposób zupełnie nieuprawniony dochodzi w Polsce bardzo często. Na przykład w okresie prac rolnych traktorzyści przewożą dzieci na zewnątrz kabiny pasażerów. Zdarza się też, że do traktora podłączany jest stary wóz drabiniasty. Następnie taki pojazd bez żadnego oświetlenia jeździ po okolicznych drogach i polach.
Zdaniem Zientarskiego częściową winę – poza brawurą i brakiem rozsądku kierowców – ponoszą niemądre przepisy. Opowiada, jak na mazurskiej wsi trzeba było wprowadzić ograniczenie prędkości przejazdu do 40 km/h. W efekcie przy drodze stanął znak ograniczenia do 10 km/h. - Kiedy mieszkańcy zapytali dlaczego, usłyszeli, że „w magazynie po prostu nie było innego znaku” – opowiada Zientarski.
– Ludzie przyzwyczajają się, że na drodze sami poprawiają niemądre przepisy. A to może prowadzić do brawury – ocenia dziennikarz.
Trzeba zacząć się bać
Jak powiedział w rozmowie z reporterką Wirtualnej Polski Aleksandrą Dulian Maciej Wroński ze Związku Pracodawców Transportu Drogowego, przyczyną takich wypadków [przyp. red. jak ten w Nowym Mieście] są zazwyczaj źle przeprowadzane kontrole drogowe. Jego zdaniem, podejście służb jest "koszarowe". - Drogowcy skrupulatnie sprawdzają, czy w samochodzie jest pęknięta szyba lub przepalona żarówka i za te drobne usterki nakładają bardzo wysokie kary - tłumaczył Wroński i ocenił, że „są to tylko pozory kontroli”.
– To nie ma nic do rzeczy. Jest zupełnie obok tematu – ocenia Zientarski. Pytany przez Wirtualną Polskę, czy faktycznie kontrole w Polsce są źle przeprowadzane, odpowiada, że „w ostatnich latach bardzo wzrósł ich poziom”.
Zdaniem dziennikarza wciąż wielu Polaków podchodzi do zagrożenia na drogach z lekceważeniem. – Trzeba im powiedzieć: „Bójcie się, bo jeżeli będziecie się bali, to być może zaczniecie jeździć ostrożniej!”. Dzisiaj wyjechanie na trasę to igranie z życiem, ocenia Zientarski.
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska