Milion dzieci co roku ulega w Polsce wypadkom
Milion dzieci rocznie ulega w Polsce różnego rodzaju wypadkom. Co dziewiąte z nich wymaga hospitalizacji. Większość wypadków, zwłaszcza takich, do których dochodzi w domu, jest do uniknięcia - podali w środę na konferencji w Warszawie eksperci Centrum Zdrowia Dziecka (CZD).
27.08.2003 | aktual.: 27.08.2003 17:20
"Są to dane szacunkowe, czyli opracowane na podstawie informacji o wypadkach, jakie docierają do lekarzy; umyka wiele wypadków, których rodzice nigdzie nie zgłaszają. Liczba ta może być wyższa" - powiedziała docent Anna Dobrzańska z CZD, która pełni funkcję Krajowego Koordynatora ds. Europejskiego Planu Działań na rzecz Środowiska i Zdrowia Dziecka.
Wypadki zabijają i więcej dzieci czynią kalekami niż wszystkie choroby łącznie. Jest to główna przyczyna zgonów dzieci i młodzieży (54%). Najczęściej występujące wypadki to: upadki z wysokości, zatrucia, przygniecenia, oparzenia, porażenia prądem, wypadki komunikacyjne, skaleczenia i pogryzienia przez zwierzęta.
70% wypadków dzieci w wieku do 6 lat ma miejsce w domu. I w większości - jak powiedziała doc. Dobrzańska - są do uniknięcia. W pierwszym roku życia najczęściej zdarzają się: upadki (44%) i oparzenia. Później równie często występują zatrucia i wypadki komunikacyjne.
Zatruciom ulega rocznie około 80 tys. dzieci. Ponad sto z nich umiera. Najczęstszą przyczyną zatruć są leki (80%), środki chemiczne i stosowane w gospodarstwie domowym.
Z danych przedstawionych przez Instytut Zdrowia Dziecka wynika, że co roku w 900 tys. wypadków, jakim ulegają dzieci, konieczna jest interwencja lekarza, zaś 80 tys. dzieci i młodzieży cierpi z powodu okresowego lub stałego kalectwa, spowodowanego wypadkami (w tym także przy pracach sezonowych na wsi).
Gdy dojdzie do wypadku, decydująca dla zdrowia dziecka jest pierwsza pomoc. "Czas od wypadku do objęcia pacjenta opieką medyczną nazywamy 'złotą godziną'. Ten czas jest naprawdę na wagę złota - zdrowia, a czasami i życia dziecka" - powiedział dr Marek Migdał z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej terapii Centrum Zdrowia Dziecka.
Brakuje jednak specjalistów wyszkolonych w udzielaniu pomocy, a - jak powiedział profesor Tadeusz Szreter z Centrum - "bardzo trudno jest znaleźć środki na zaproszenie instruktorów z innych krajów, którzy pomogliby wykształcić krajowych specjalistów".
W wielu polskich szpitalach brak także specjalistycznego sprzętu (defibrylatory, kardiomonitory, pulsoksymetry i pompy infuzyjne), umożliwiającego określenie stanu zdrowia pacjenta, co pomaga w podjęciu właściwego leczenia.