Milewska bez telewizyjnych tajemnic
Anna Milewska z rady nadzorczej TVP nie ma
prawa czytać tajnych dokumentów spółki. Rok temu wyniosła z
Woronicza tajne akta i nie oddała ich do dziś. Czy to może
podważyć jej wybór do rady TVP? - stawia pytanie "Gazeta Wyborcza".
05.05.2006 | aktual.: 05.05.2006 04:35
Według dziennika, Milewska spośród członków rady TVP wyróżnia się pod wieloma względami. Jako jedyna z odchodzącej rady weszła do nowej. Jako jedyna w międzyczasie zmieniła swe polityczne afiliacje - z Ordynackiej i SLD na Samoobronę. Lewicy zawdzięcza miejsce w odchodzącej radzie TVP, Samoobronie - w nowej. Jako jedyna wreszcie nie ma prawa wglądu w niejawne dokumenty.
Kłopoty Milewskiej z dostępem do tajnych informacji zaczęły się roku temu, kiedy to "Trybuna" opublikowała napastliwy artykuł o prezesie TVP Janie Dworaku i marnowaniu przez niego pieniędzy. W tekście występowała m.in. Milewska.
Jan Bryłowski z TVP, pełnomocnik ds. informacji niejawnych: W tekście cytowano niejawne dokumenty, wszcząłem postępowanie wyjaśniające. Pani Milewska nie chciała ze mną rozmawiać. I nie oddała tajnych dokumentów, które posłużyły "Trybunie" do napisania tekstu. Więc musiałem cofnąć jej tzw. poświadczenie dostępu do informacji niejawnych, a ABW podtrzymało moją decyzję.
Milewska tłumaczy "GW", że "oczywiście" poinformowała o decyzji ABW członków KRRiT jeszcze przed wyborem jej do rady TVP. Dociskana kogo i jak, przyznaje, że tylko jednego członka Tomasza Borysiuka i tylko ustnie. Bo nie ma tu żadnej sensacji - mówi "Gazecie" Milewska. Odwołałam się od tej decyzji, bo nie była merytoryczna. Zresztą cały czas dostaję dokumenty poufne.
Bryłowski prostuje: Pani Milewskiej tylko tak się wydaje. Pani Milewska nie dostaje kompletu dokumentów jak inni członkowie rady nadzorczej. (PAP)