ŚwiatMieszkanie dla imigranta: grzyb, cieknący dach i agresywny właściciel

Mieszkanie dla imigranta: grzyb, cieknący dach i agresywny właściciel

Od problemów z umową najmu, po pleśń w łazience i dziury w suficie; od nielegalnych wizyt kontrolnych właściciela mieszkania, po żądania dodatkowych pieniędzy na czarno, kłótnie, szantaże, procesy, wyrzucanie z domu lub zatrzymywanie w nim na siłę. Życie Polaków wynajmujących mieszkania we Włoszech nie jest wcale słodkie.

Mieszkanie dla imigranta: grzyb, cieknący dach i agresywny właściciel
Źródło zdjęć: © AFP | Andreas Solaro

17.12.2012 | aktual.: 19.12.2012 10:34

Pewna polska para wynajęła mieszkanie w średniej wielkości mieście położonym na północ od Rzymu. Trzy pokoje, kuchnia i dwie łazienki, bo ceny najmu są tam bardziej przystępne niż we włoskiej stolicy.

- Na początku właścicielka, Włoszka mieszkająca na dole, była bardzo miła i uczynna, chciała jednak byśmy też poszli jej na rękę. Umowa najmu miała opiewać na niższą sumę - 500 euro, a pozostałe 350 euro mieliśmy dawać jej na czarno do ręki. Kontrakt miał być zarejestrowany w Urzędzie Skarbowym nie w ciągu 30 dni - jak to przewiduje włoskie prawo - ale dopiero po wakacjach, z czteromiesięcznym opóźnieniem. Przewidywał czteroletni okres najmu, z możliwością przedłużenia na kolejne cztery lata, zgodnie z prawem - opowiada M., Polka wynajmująca mieszkanie.

Zaczęło się od pleśni w łazience

Kiedy minęło słoneczne lato i przyszła wilgotna jesień, polscy lokatorzy zorientowali się, że zaczynają mieć pleśń w jednej z łazienek. Zgłosili to właścicielce mieszkania, która obiecała, że ją usunie, ale na wiosnę, gdy będzie przewiewniej. Minęła wiosna i lato, a właścicielka nie zrobiła nic. Gdy przyszła kolejna jesień - zupełnie zagrzybiała łazienka, była już nie do użytku. Na dodatek w kuchni zaczęło kapać z sufitu, bo dach przeciekał podczas deszczu. Miłe sąsiedzkie stosunki pomiędzy Włoszką i Polakami skończyły się, choć właścicielka nadal pojawiała się regularnie raz w miesiącu, by pobierać czynsz wyznaczony w umowie, plus 350 euro na czarno.

- Pogarszał się też stan mojego zdrowia, bo mieszkanie było zawilgocone. Z zaczęłam coraz częściej chorować. Po kolejnej zimie, podczas której cierpieliśmy, bo domu nie dało się ogrzać, postanowiliśmy się wyprowadzić. Zawiadomiliśmy właścicielkę z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Przyszła do nas krzycząc, że nie respektujemy umowy, bo mieliśmy zostać przynajmniej cztery lata i że teraz to ona nas wyrzuci - opowiada M.

Zdewastowali mi mieszkanie

Polska para nie mówiła dobrze po włosku. Jakież było ich zdziwienie, gdy pewnego dnia zapukał listonosz i przyniósł im wezwanie na rozprawę do sądu, bo Włoszka z dołu oskarżyła ich o to, że zdewastowali jej mieszkanie. Pobiegli szybko do znajomego adwokata, który wyjaśnił im również, że z pisma wynika, iż miesiąc wcześniej otrzymali list od właścicielki, która wzywała ich do usunięcia wszystkich szkód, grożąc procesem. Polka twierdzi jednak , że takiego listu nigdy nie odebrała.

- Byliśmy naprawdę przerażeni. Nie wiedzieliśmy, co zrobić i obawialiśmy się, że wszystko to będzie nas drogo kosztować. Na szczęście mieliśmy znajomego adwokata, który nam pomógł. Inaczej nie wiem jak by się to wszystko skończyło - opowiada Polka.

Każdy ma swoje prawa

Zgodnie z radą adwokata Polacy wezwali funkcjonariusza ASL (Lokalna Agencja Sanitarna - odpowiednik polskiego Sanepidu), a później straż miejską. Kontrola wykazała, że zagrzybienie łazienki było spowodowane brakiem wywietrzników, a zacieki w kuchni powstały na skutek dziurawego dachu i odkryła, że mieszkanie nie miało tzw. "certificato di abitabilita" (certyfikatu Lokalnej Agencji Sanitarnej), aby mogło być wynajmowane. Włoski adwokat doradził także polskim lokatorom, by zgłosili Gwardii Finansowej, że część czynszu była płacona na czarno i że umowa najmu została zarejestrowana z czteromiesięcznym opóźnieniem.

- Jakie to szczęście, że na wszystkie pieniądze, które dawałam jej na czarno, kazałam podpisywać sobie pokwitowanie. Może prawa włoskiego do końca nie znamy i Włosi myślą, że imigrantów łatwo zastraszyć, ale gdy człowiek się nie boi może wiele wygrać w tym kraju. - komentuje Polka.

Polacy wygrali, choć proces po dwóch rozprawach zakończył się ugodą. Włoszka musiała ponieść koszty procesowe, dostała karę z Sanepidu i ze Skarbówki, a M. i jej towarzysz mieli prawo mieszkać przez kolejne dwa lata płacąc czynsz zgodnie z zarejestrowaną umową - czyli 500 euro miesięcznie. Po kilku miesiącach jednak zrezygnowali i wyprowadzili się za obopólną zgodą.

Właściciele i lokatorzy zawsze w konflikcie Wynająć mieszkanie we Włoszech wcale nie jest łatwo. Pierwszym problemem jest oczywiście cena. W Rzymie, w zależności od wielkości i lokalizacji może wahać się od 950 euro nawet do 2500 euro. Pokój jednoosobowy w apartamencie z innymi lokatorami, ze wspólną kuchnią i łazienką kosztuje 400-600 euro miesięcznie. Tak zwane "łóżko”, czyli miejsce w pokoju dzielonym z innymi waha się od 200 do 350 euro na miesiąc. Wszystko zależy oczywiście od warunków i od szczęścia.

Aby znaleźć odpowiednie mieszkanie potrzeba trochę czasu i cierpliwości. Szukanie ogłoszeń w "Porta Portese" - najpopularniejszej gazecie ogłoszeniowej, dzwonienie, oglądanie, rozmowy z właścicielami, pertraktacje w sprawie ceny i warunków. Gdy wreszcie wynajmie się upatrzone gniazdko, po początkowej idylli - wcześniej, czy później dochodzi do jakiś sporów z właścicielem. Z niektórymi można się dogadać i wszystko kończy się uściskiem dłoni. Z innymi dochodzi do kłótni, stresujących sytuacji, a nawet otwartych konfliktów, podpadających pod prawo karne.

Właściciel nachodził mnie w domu

Czasami właściciel bardzo opacznie rozumie sympatyczne gesty lokatora. Inna Polka, wynajmująca mieszkanie poza Rzymem, w niewielkim miasteczku, dogadała się z właścicielem tak, że nawet pomógł jej w przeprowadzce, przewożąc kartony i walizki własnym samochodem. Jak zwykle na początku były jakieś problemy - tym razem ze sprzętem kuchennym. Właściciel zobowiązał się go wymienić - przyjeżdżał, więc w pierwszym okresie pod nieobecność pracującej lokatorki, by wstawić nową kuchenkę i lodówkę.

- Po tym wszystkim zaprosiłam go na kawę. Był miły, poszedł mi na rękę. Zawarł normalną, uczciwą umowę najmu. Nie wiedziałam, że potraktuje to, jako zaproszenie do mojego życia - opowiada K. Odwiedziny stały się wtedy częstsze, nie tylko przy odbiorze czynszu. Po jakimś czasie Polka nie wytrzymała i przestała otwierać drzwi.

- Pewnego dnia siedzę w domu wieczorem i nagle słyszę klucz w zamku. Zamarłam ze strachu, ale wyszłam do przedpokoju. Tam stał właściciel z kolegą, że przyszedł, bo chciał zabrać jedną szafkę, gdyż jest mu potrzebna. Zdębiałam. Pokazałam, że mam w niej ubrania i wyprosiłam niepożądanych gości z domu. Następnego dnia złożyłam zawiadomienie na policję o naruszeniu prywatności, zmieniłam zamki i wysyłam czynsz na konto właściciela. Mam nadzieję, że nie zobaczę go już więcej, aż do mojej wyprowadzki - opowiada.

Prawo po stronie lokatorów

Do 6 czerwca 2011 wszyscy właściciele mieszkań we Włoszech, wynajmowanych wcześniej na czarno, mieli ostateczny termin zarejestrowania umów w Urzędach Skarbowych. Rozporządzenie wydane jeszcze przez poprzedni rząd i wchodzące w pakiet reform, po włosku ma dziwną nazwę: "cedolare secca" (rodzaj jednorazowego podatku)
. Jego celem jest przeciwdziałanie oszustwom fiskalnym, popełnianym do tej pory nagminnie przez właścicieli wynajmowanych nieruchomości, którzy nie rejestrowali umów najmu i nie płacili podatków. Rozporządzenie ustaliło też taryfy płatnicze w zależności od powierzchni i lokalizacji, które były o wiele niższe niż ceny rynkowe.

Nie da się ukryć, że to rozporządzenie uderzyło bardzo w spekulantów, żyjących z najmu, którym przestał się on opłacać. To jeden z powodów, dla których właściciele żądają dodatkowych pieniędzy na czarno od lokatorów, ponad czynsz przewidziany w zarejestrowanej umowie. Taka nieuczciwa gra jest jednak ryzykowna.

Właściciel wyrzucił ją z domu, policja ją wprowadziła

Jak bardzo jest ryzykowna pokazuje historia pewnej rodowitej Włoszki, wynajmującej w Rzymie mieszkanie. Kiedy po wejściu w życie tzw. "cedolare secca", lokatorka ujrzała wreszcie zarejestrowaną umowę najmu - okazało się, że zamiast 1100 euro, które płaciła do tej pory, wpisana była tam suma zaledwie 750 euro. Właściciel zażądał dopłaty na czarno. Kiedy Włoszka odmówiła, to zagroził, że wyrzuci ją z domu. Nie było to jednak takie proste, gdyż kobieta podpisała umowę na cztery lata i wcale nie miała zamiaru się wyprowadzać.

Kiedy dziewczyna pojechała na 2 dni do Bolonii, właściciel mieszkania włamał się do zajmowanej przez nią nieruchomości, spakował jej rzeczy i wystawił na klatkę schodową.

Po powrocie lokatorka udała się na policję i do adwokata, który założył sprawę sądową. Wyrok zapadł szybko i był oczywisty - lokatorka miała prawo wrócić do wynajmowanego mieszkania i płacić tyle, ile przewiduje umowa. Towarzyszyły jej trzy patrole karabinierów, gdyż właściciel wraz z krewnymi blokował drzwi. Po krótkiej wymianie zdań i małej szamotaninie, skończył w areszcie i dostał wyrok za napad na stróżów prawa, a Włoszka wróciła spokojnie do wynajmowanego mieszkania.

Dom, słodki dom

Słynne angielskie powiedzenie "Home, sweet home" przyjęło się we Włoszech i jest chętnie powtarzane w różnych kontekstach. "Casa, dolce casa”, czyli własny dom to marzenie wszystkich Włochów, którzy oszczędzają, biorą kredyty i są gotowi na wiele wyrzeczeń, aby kupić własne gniazdko. Blisko 85 procent mieszkańców tego kraju jest właścicielami jednego lub więcej mieszkań. "Inwestowanie w cegłę", to w dalszym ciągu jeden z najbardziej pewnych sposobów lokowania pieniędzy i choć ceny na rynku nieruchomości trochę spadły w czasie kryzysu, nie grozi mu załamanie spekulacyjne, jakie pogrążyło wiele innych krajów. Nie wszyscy, jednak są szczęśliwymi posiadaczami własnego gniazdka i muszą wynajmować mieszkania, pokoje, a nawet łóżka. Niestety, do tej kategorii należy większość imigrantów żyjących i pracujących na Półwyspie Apenińskim, dla których "Dom, słodki dom" jest tylko powiedzeniem.

Specjalnie dla Wirtualnej Polski Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (371)