PolskaMieszkała w Polsce od lat - teraz urząd chce ją wyrzucić

Mieszkała w Polsce od lat - teraz urząd chce ją wyrzucić

Anzhela ze strachu nie śpi po nocach. Boi się, że do drzwi zapukają policjanci i wyprowadzą ją z domu. Jest Ormianką. Przez 14 lat legalnie pracowała w Łodzi i płaciła podatki. Jednak jedno drobne uchybienie sprawiło, że dostała nakaz deportacji. Decyzję wydał Łódzki Urząd Wojewódzki, a szef Urzędu ds. Cudzoziemców ją podtrzymał. Kobieta odwołała się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Teraz czeka na decyzję - pisze "Polska Dziennik Łódzki".

Cała rodzina Ormianki mieszka w Łodzi. W Armenii kobieta nie ma nikogo, nikt tam na nią nie czeka. - Deportacja to dla mnie podróż donikąd - ociera łzy Anzhela. - Serce mi pęknie, jak przyjdzie mi zostawić dzieci i wnuki. Samotnie wychowałam je w obcym kraju, a teraz mam je zostawić?

Anzhela przez 14 lat pracowała w Łodzi jako przedstawiciel handlowy firmy budowlanej. Była specjalistą ds. kontaktu ze wschodem. Miała pozwolenie na pracę. Żyła uczciwie. - Dzieci żartowały, że nawet przez ulicę nie przejdę na czerwonym świetle, bo to łamanie prawa - opowiada kobieta.

Anzhela była też wzorowym pracownikiem. Dlatego szef zaproponował jej funkcję członka zarządu w firmie. Nie dostała podwyżki, ale cieszyła się z prestiżu związanego z nową funkcją. Radość nie trwała zbyt długo. W sierpniu do firmy weszła kontrola ze Straży Granicznej. Okazało się, że kobieta ma pozwolenie na pracę tylko na stanowisku przedstawiciela handlowego, na pełnienie funkcji członka zarządu już nie. - Nie miałam pojęcia, że muszę się starać o dodatkowe pozwolenie. Gdybym tylko wiedziała, złożyłabym stosowne dokumenty - opowiada Ormianka.

Straż Graniczna skierowała do sądu wniosek o ukaranie kobiety z zarzutem nielegalnego wykonywania pracy, a do wojewody wniosek o wydalenie z Polski. - Sąd na podstawie przestawionych dowodów przychylił się do tego wniosku i uznał, że pełniła funkcję członka zarządu nie posiadając stosownego zezwolenia - mówi mł. chor. SG Agnieszka Golias, rzecznik komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. - Wojewoda wydała decyzję o wydaleniu.

Anzhela miała pecha. W ubiegłym roku Straż Graniczna przeprowadziła w Łodzi tylko cztery kontrole legalności wykonywania pracy przez cudzoziemców. W ich wyniku zaledwie dwóch cudzoziemców zostało zobowiązanych do opuszczenia Polski.

Anzhela odwołała się od decyzji ŁUW do szefa Urzędu ds. Cudzoziemców w Warszawie. Ale ten podtrzymał niekorzystną dla niej decyzję. - Nie komentujemy decyzji, które podejmujemy, bo to tajemnica - mówi Ewa Piechota, rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców w Warszawie.

Ostatnią deską ratunku dla Ormianki jest Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. - Skierowaliśmy skargę na decyzję szefa urzędu ds. cudzoziemców - mówi mec. Piotr Kaszewiak, reprezentujący Ormiankę. - Anzhela mieszka legalnie w Polsce od 1996 r. W Armenii nie ma rodziny ani znajomych. W razie deportacji nie wiedziałaby nawet do jakiego miasta polecieć, zostałaby bez środków do życia, bez opieki i z dala od ukochanej rodziny. Kobieta cierpi na cukrzycę, ma guza piersi i kamienie nerkowe. Rozdzielenie jej z rodziną to dla niej wyrok śmierci.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)