Mieli być Biedronką wśród kurierów. Za kilka paczek policzyli klientowi 2800 zł
Podobno są najtańsi z najtańszych, bo na zwykłej przesyłce kurierskiej zarabiają zaledwie 50 groszy albo złotówkę. Ale uwaga, wystarczy drobna pomyłka w podaniu wymiarów paczki przez klienta, a bezwzględnie skasują dwa tysiące opłat dodatkowych.
Właśnie rozkręca się internetowa afera wokół firmy Złapkuriera.pl - jednego z najtańszych i największych pośredników w dostarczaniu przesyłek kurierskich. Na Facebooku powstała "grupa oszukanych" i grozi pozwem zbiorowym. Portal Opineo.pl zasypany został setką rujnującymi reputację recenzji. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów powiadomiony i już czai się na rzekomo nieuczciwych kurierów.
- Miało być tanio, a próbują wyłudzić ode mnie 2800 zł - zaczyna swoją historię Krzysztof Sajak, właściciel sklepu z zabawkami. Ponieważ prowadzi biznes w internecie, wysyła klientom zamówienia kurierem. To spore koszty. Dlatego skusił się na ofertę serwisu Złapkuriera.pl. Jeszcze przed gwiazdką wysłał klientom kilkanaście elektrycznych samochodzików dla dzieci. Aż tu zaskoczenie. Zarobku z tego nie będzie.
- Złapkuriera.pl dostarczyło przesyłki, ale po kilku tygodniach stwierdzili, że ich wymiary były niestandardowe. Wyliczyli opłatę dodatkową na 2800 zł. Dodatkowo zablokowali na moim koncie zwrot ponad 1200 zł - skarży się przedsiębiorca. - To nowa metoda wyłudzeń na taniego kuriera. Słyszałem, że są sklepy, które mają w takich firmach wystawione płatności na kilkanaście tysięcy - grzmi.
O "wyłudzeniach na taniego kuriera" mówi już setka wściekłych klientów. Mechanizm ten sam. Przesyłka dojeżdża do klienta, a po kilku tygodniach serwis informuje, że musiał doliczyć specjalne opłaty.
Pan Mariusz ma naliczone 800 zł kary i zablokowany zwrot 3390 zł tzw. pobrania za sprzedane produkty. Kolejny klient wysłał kilka paczek i ma 640 zł na minusie. - Ode mnie próbują wyłudzić 806 zł i przetrzymują moje 417,70 zł z pobrań - skarży się pani Magdalena. Piszą zawiadomienia do policji, robią szum w internecie. Wynajęli prawnika i chcą puścić szefów Złapkuriera.pl w skarpetkach.
Zobacz także: Rabiej o Kaczyńskim: zawsze, gdy umierają wielcy Polacy, jego nie ma
Serwis wygląda jak firma krzak. Dwa adresy mail, jeden numer infolinii, gdzie jedyne, co mają do powiedzenia konsultanci, to to, aby pisać reklamację. Grzecznie, bo rozmowa jest nagrywana. Złapkuriera.pl powołuje się na współpracę z największymi firmami kurierskimi: InPost, DHL, UPS, Fedex i wiele innych.
W jednej z firm kurierskich słyszymy, że Złapkuriera.pl ostro weszło na rynek. Do tej pory miało dobre opinie. W czym problem?
To nie ja jestem Januszem biznesu
- Wiedziałem, że kiedyś będę udzielał wywiadów - mówi WP Łukasz Kapłan, prezes i jeden z współzałożycieli serwisu. Broni się, że to nie on jest "Januszem biznesu", tylko klienci, którzy notorycznie próbują zaniżać wymiary i wagę przesyłek.
Tłumaczy, jak zarabia Złapkuriera.pl. To pośrednik, który wykupuje w firmach kurierskich tysiące usług przewozowych w pakietach. Dzięki temu może minimalnie obniżyć cenę w porównaniu do cennika np. InPostu. Szuka pieniędzy tam, gdzie kurierom nie chce się schylać. Zarabia na mikro różnicach w cenie przesyłki (50 groszy, złotówka itd) oraz usługach dodatkowych, jak dostawa wieczorem, pobranie, dodatkowe powiadomienia SMS-ami, ubezpieczania przesyłek.
- Owszem mamy tanie przesyłki, ale jest zastrzeżenie. Jeśli jakaś paczka przekracza deklarowane wymiary, to wychwytuje to automatyczna sortowania firmy kurierskiej. Wtedy to my dostajemy finansowo po kieszeni. Muszę dyscyplinować klientów i stąd opłaty - mówi dalej prezes Kapłan. - Realizujemy 100 tys. przesyłek miesięcznie. Skala skarg, o których informuje WP, jest znikoma - komentuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl