Między ekstazą i depresją
Gdy Marjane Satrapi była zbuntowaną czternastolatką w Teheranie, rodzice wysłali ją do Europy, bojąc się kłopotów z Gwardią Rewolucyjną. Teraz zbiera nagrody za film nakręcony na kanwie swego komiksowego pamiętnika.
Marjane Satrapi wpada do pokoju jak burza – ubrana na czarno drobna kobieta w białych butach na koturnach. Jest piękna na kubistyczną modłę, mógłby ją wyrzeźbić Picasso. Czarnowłosa, z ustami pociągniętymi czerwoną szminką, gada jak nakręcona. Wydaje się, że cała głowa jej dymi. Wszystko w niej jest komiksowe. I dobrze się składa, bo zasłynęła jako postać z własnego komiksu.
Prawnuczka szacha
38-letnia Satrapi to autorka „Persepolis”, rysunkowego pamiętnika opowiadającego o jej dzieciństwie w Iranie, obaleniu skorumpowanego szacha, terrorze za rządów Chomeiniego, wojnie z Irakiem, poszukiwaniu schronienia w Europie i bolesnym dorastaniu. „Persepolis” – po grecku Persja – jest głęboko wzruszającym i zabawnym dziełem, swoistym ironicznym listem małej dziewczynki do własnej rodziny. Młoda Marjane to kapryśna, zgrywająca się, nosząca kwef marksistka-anarchistka, która rozkoszuje się przeciwieństwami składającymi się na jej osobowość. Jeśli nie krzewi komunizmu, to przepowiada, że zostanie prorokinią religijną, jeśli nie miota się w pogo na ulicach jako punkówa, to słucha pompatycznego prog rocka zespołu Camel albo miałkiego popu w wykonaniu Kim Wilde.
Niedawno na kanwie swego komiksu wyreżyserowała wspólnie z ilustratorem Vincentem Paronnaudem równie świetny film animowany. Podobnie jak jej rysunki jest utrzymany w surowej, prostej estetyce (jej rodzina mogłaby być irańskimi Simpsonami)
, wzbogaconej o ekspresjonistyczną tonację, która przywodzi na myśl filmy Fritza Langa. Irańskie władze uznały „Persepolis” za dzieło islamofobiczne, ale Satrapi twierdzi, że to niedorzeczność – nie jest działaczką polityczną ani komentatorką życia religijnego, tylko artystką. I choć w „Persepolis” zawarta jest ostra krytyka hipokryzji i okrucieństw irańskiej teokracji, to autorka równie niechętnie odnosi się do chrześcijańskiego fundamentalizmu w wydaniu George’a Busha. Zarzuca Zachodowi imperializm kulturowy, twierdząc, że Iran zawsze sprowadzany jest do Hezbollahu lub „Baśni z tysiąca i jednej nocy” – to albo latający dywan, albo latające rakiety. W „Persepolis” Satrapi opowiedziała swoją historię i pokazała, co znaczy dla niej być Iranką.
Simon Hattenstone
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".