Miedwiediew odważył się tupnąć nogą
Dmitrij Miedwiediew odważył się tupnąć, dopiero gdy się okazało, że bitwa została przegrana, a na Kreml wróci Władimir Putin - twierdzi znawca Rosji Adam Eberhardt w "Rzeczpospolitej".
Gdy Dmitrij Miedwiediew zostawał prezydentem, niekwestionowanym przywódcą Rosji, wyrazicielem i gwarantem interesów elity politycznej i biznesowej pozostał cały czas jego poprzednik, premier Władimir Putin. Teraz po blisko trzech latach od objęcia urzędu, Dmitrij Miedwiediew wyraźnie zrewidował strategię.
Po raz pierwszy Miedwiediew publicznie przeciwstawia się Putinowi i prezentuje działania sprzeczne z interesami najbardziej prominentnych przedstawicieli elity politycznej.
Rosnąca asertywność Miedwiediewa może zarówno wskazywać, że rosyjski prezydent zebrał się wreszcie na odwagę, aby rzucić rękawicę Putinowi i powalczyć z nim o drugą kadencję, jak i być zwykłą mistyfikacją, politycznym teatrem.
Można pokusić się również o trzecią, kto wie czy nie najbardziej prawdopodobną, teorię. Otóż rysujący się spór na szczytach władzy jest jak najbardziej realny, jednak jego stawką nie są najbliższe wybory. Przeciwnie - rosyjski prezydent odważył się tupnąć nogą dopiero wówczas, gdy okazało się, że wszystko jest już przesądzone, bitwa przegrana, a na Kreml po czterech latach wróci Władimir Putin - czytamy w "Rzeczpospolitej".