Mieczysław W.: sprawa jest mocno naciągana
Po przesłuchaniu w prokuraturze Mieczysław W. zaprosił dziennikarzy na prywatną konferencję przed swoim domem w Piasecznie. W związku z postawionymi mu zarzutami o płatną protekcję i przechowywanie tajnych dokumentów urzędowych powiedział, że cała sprawa jest mocno naciągana i stanowi element "brudnej kampanii wyborczej". Gdyby było inaczej nie stałbym przed Państwem - powiedział do dziennikarzy.
16.09.2005 | aktual.: 16.09.2005 15:56
W sprawie dokumentów znalezionych wczoraj w jego domu przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego stwierdził, że jedyny dokument opatrzony klauzulą "tajne" dotyczył inwigilacji jego osoby i nie wie, na ile mógł go obciążać.
O reszcie znalezionych dokumentów powiedział: Nie wiem co w nich było. Nie zaglądałem do nich, gdyż znalazły się one u mnie przypadkowo. Po tym jak przestałem pracować w Kancelarii Lecha Wałęsy, dokumenty zostały mi przysłane z Kancelarii wraz z innymi gadżetami. Poza tym zapomniałem o nich. Stwierdził, że zbagatelizował całą sprawę, bo sądził, że nie były to dokumenty wielkiej wagi.
Wachowski zwrócił uwagę, że funkcjonariusze ABW (którzy wczoraj znaleźli u niego dokumenty - przyp. red.) działali na polecenie prokuratury, ale zauważył, że należy zastanowić się, na czyje zlecenie działa prokuratura. Z kolei adwokat byłego ministra oświadczył, że materiał dowodowy jest niewystarczający.
Jako całkowite nieporozumienie określił konfrontację w prokuraturze z łódzkim biznesmenem Andrzejem Gałkiewiczem, według niego, nie wiadomo było w końcu kto komu miał dać łapówkę: Wachowski Gałkiewiczowi czy Gałkiewicz Wachowskiemu. Według prokuratury zaś, Wachowski miał w pierwszej połowie 2003 roku umożliwić pośrednictwo w pozytywnym załatwieniu spraw urzędowych Gałkiewicza.
Wczoraj łódzka prokuratura oskarżyła Wachowskiego o płatną protekcję i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych. Dzisiaj te zarzuty poszerzyła o bezprawne posiadanie i ukrywanie tajnych i poufnych dokumentów urzędowych.
Są wśród nich dokumenty dotyczące FOZZ, a także jedno z rozporządzeń prezydenta Lecha Wałęsy. Za przestępstwo to grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Za płatną protekcję grozi mu do trzech lat więzienia.
Prokuratura zakazała Mieczysławowi Wachowskiemu opuszczania kraju, zatrzymała mu paszport, a także nałożyła na niego dozór policyjny.