Polska"Michnik i Kaczyński są więźniami własnych uprzedzeń"

"Michnik i Kaczyński są więźniami własnych uprzedzeń"

Prezydent jest z jednej strony, z drugiej strony – Adam Michnik - nie umieją się ze sobą spotkać, są jakby więźniami własnych uprzedzeń, własnych obozów. Dla mnie jest to niepotrzebny incydent, niepotrzebny zgrzyt - powiedział Jan Lityński z Partii Demokratycznej, gość "Salonu politycznego Trójki".

"Michnik i Kaczyński są więźniami własnych uprzedzeń"
Źródło zdjęć: © AKPA

07.03.2008 | aktual.: 07.03.2008 13:33

Salon polityczny Trójki: Marzec ’68 roku wczoraj wrócił w Pałacu Prezydenckim. Prezydent odznaczył uczestników tamtych wydarzeń. Nie zaprosił jednak Adama Michnika. Jak Pan to ocenia?

Jan Lityński: To jest pewna małość polskiej polityki, w której prezydent jest z jednej strony, z drugiej strony – Adam Michnik - niewątpliwie jedna z najważniejszych postaci powojennej historii Polski. Nie umieją się z sobą spotkać, są jakby więźniami własnych uprzedzeń, własnych obozów. Dla mnie jest to niepotrzebny incydent, niepotrzebny zgrzyt, Jeszcze biorąc pod uwagę, że prezydent wygłosił naprawdę wspaniałe przemówienie, w którym podkreślał rolę „Marca” w przeszłości i w późniejszej historii. Co więcej, powiedział, że on jest strażnikiem tego, żeby w Polsce już nigdy nie doszło do takiej kampanii, jaka była w marcu ’68 roku. To było bardzo ważne przemówienie i bardzo żałuję, że Adama Michnika przy tym nie było.

Tak, rzeczywiście tak mówił. Natomiast miałem wczoraj taką myśl, że Lech Kaczyński nadgania pewne zaległości historyczne, bo jednak nie przypominam sobie tak godnych uroczystości, obchodów poprzednich rocznic „Marca ‘68”.

- Tak. „Marzec” był właśnie ze względu na tę niejasność rzeczą dla wielu trochę wstydliwą, niepewną. Teraz, gdyby nie ten niepotrzebny incydent z zaproszeniem czy z niezaproszeniem Adama Michnika… dokładnie nie wiem, jak to było…

Adam Michnik był zaproszony czy nie?

- Trzeba to sprawdzić w Kancelarii Prezydenta. Ja myślę, że to jest kwestia pewnego czasu, kiedy Adam Michnik spotka się z prezydentem Kaczyńskim i uznają, że przeszłość jest bardzo ważna dla nich obu.

Myśli Pan, że taka platforma porozumienia jest możliwa? Obaj są w jakiejś mierze liderami przeciwstawnych środowisk, będących przez ostatnie dwa lata w gigantycznym sporze.

- Tak. Tylko w momencie, kiedy się mówi o historii, kiedy się mówi o roku ’68, kiedy mówi się o KOR-ze, o „Solidarności”, to nie widzę powodu, żeby ten spór toczyć. Można sobie powiedzieć: byliśmy razem, teraz się różnimy; o to nam chodziło, żebyśmy się mogli różnić.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)