Michał Tusk przed komisją ds. Amber Gold. To dlatego przesłuchują syna byłego premiera
Michał Tusk wkrótce usiądzie przed posłami z komisji śledczej badającej sprawę Amber Gold, obok będzie miał Romana Giertycha w roli pełnomocnika. Członkowie komisji będą chcieli zbadać, czy młody Tusk ostrzegł Marcina P., dla którego linii lotniczych pracował.
To, jak duże emocje wywołuje przesłuchanie Michała Tuska przed komisją śledczą ds. Amber Gold, pokazuje już samo ogłoszeni jego terminu. O wezwaniu syna byłego premiera poinformowano 8 marca, dzień przed głosowaniem w sprawie przedłużenia Donaldowi Tuskowi kadencji na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Przesłuchanie Michała Tuska będzie też przedsmakiem tego, co czeka nas po wakacjach, kiedy przed obliczę komisji ma zostać wezwany sam Donald Tusk.
Śledczy będą chcieli zbadać współpracę młodego Tuska z Marcinem P., założycielem Amber Gold i linii lotniczych OLT. Tusk przez kilka lat pracował jako dziennikarz trójmiejskiego wydania "Gazety Wyborczej", zajmował się m.in. transportem publicznym. Z polecenia szefa gdańskiego lotniska trafił do Marcina P., gdzie zajmował się PR-em linii lotniczych OLT i opracowywaniem analiz dotyczących ruchu lotniczego.
Dlaczego? Sam Tusk tłumaczył kilka lat temu, że był podekscytowany możliwością pracy w nowej dużej linii lotniczej. Ale politycy PiS zasiadający w komisji nie do końca w to wierzą. Dlatego będą dopytywać o to, jak Tusk trafił do Marcina P., twórcy Amber Gold. I czy rzeczywiście zajmował się tylko PR-em i analizami, czy jego rola w firmie była większa. Zapewne pojawi się też temat przejęcia PLL LOT - przed załamaniem się piramidy Marcin P. miał takie plany.
Jednak najważniejszym wątkiem będzie parasol nad Amber Gold. Marek Suski z PiS stwierdził jakiś czas temu w Radiu Maryja, że Donald Tusk ostrzegł syna przed kłopotami Amber Gold i działaniami organów wymiaru sprawiedliwości wobec spółki. "A później być może syn przekazał to tym, którzy za tę aferę odpowiadali, uciekli z pieniędzmi przed wejściem organów ścigania, ogłosili upadłość i pieniądze się rozmyły" - mówił poseł. Gdy młody Tusk zagroził pozwem, Suski złagodził ton.
Michał Tusk zapewne będzie musiał się wytłumaczyć z "Józefa Bąka". Skrzynki pocztowej opisanej takim imieniem i nazwiskiem używał do korespondencji m.in. z dyrektorem OLT Express Jarosławem Frankowskim. Gdy sprawę ujawniono, Tusk mówił: - Zgadza się, część ludzi mogła pomyśleć, że ukrywam tożsamość. Głupota z mojej strony, brak rozwagi. Tyle mogę powiedzieć.
Środowe przesłuchanie pełne będzie prawniczych utarczek, bo Tuska będzie wspierał w roli pełnomocnika Roman Giertych. Można się spodziewać, że będzie wykorzystywał nie tylko prawniczą wiedzę, ale i polityczny temperament, by uchronić klienta. Bo poza wymiarem prawnym, cała sytuacja to po prostu wydarzenie polityczne.