PolitykaMichał Lipa: Dla Tunezji nadchodzą ciężkie czasy. Ale to nie jest podatny grunt dla dżihadystów

Michał Lipa: Dla Tunezji nadchodzą ciężkie czasy. Ale to nie jest podatny grunt dla dżihadystów

Tunezja od dawna była zagrożona terroryzmem i zanosi się na to, że zamach w Tunisie może nie być ostatnim słowem terrorystów. Ale dżihadyści nie znajdą dużego poparcia wśród Tunezyjczyków - uważa Michał Lipa, ekspert Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN

Michał Lipa: Dla Tunezji nadchodzą ciężkie czasy. Ale to nie jest podatny grunt dla dżihadystów
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | MOHAMED MESSARA
Oskar Górzyński

18.03.2015 18:31

Krwawy zamach, jakiego dopuścili się był dla wielu szokiem. Terroryści uderzyli bowiem w kraj uważany jako najbardziej "europejski" spośród państw arabskich, a "arabska wiosna" przebiegła tam najłagodniej. Jednak zdaniem Michała Lipy z Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych, zamach w Tunezji nie powinien być zaskoczeniem.

- Tunezyjczycy byli świadomi tego, że w ich kraju są dżihadyści i od dawna mówiło się o zagrożeniu terroryzmem - tym bardziej, że dżihadyści Państwa Islamskiego są już tuż obok, w Libii. Nawet dzisiaj była w Tunisie debata na temat walki z tym zjawiskiem. Natomiast skala zamachu jest przerażająca - mówi ekspert.

O dokonanie zamachu podejrzewa się grupy powiązane z Państwem Islamskim. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Tunezyjczycy stanowili do tej pory największą grupę zagranicznych bojowników ISIS w Syrii i Iraku.

- Warto jednak pamiętać, że Państwo Islamskie nie funkcjonuje tak, że jest Bagdadi i wszędzie organizuje swoje komórki terrorystyczne. To lokalne grupy dżihadystów pod wpływem ideologii kalifatu przyłączają się i deklarują lojalność wobec Państwa Islamskiego. W tym sensie, grupy które były kiedyś Al Kaidą, dziś deklarują się jako część ISIS. Można zakładać, że coraz więcej takich grup będzie dołączać do grupy Bagdadiego - uważa Lipa.

Według eksperta, społeczeństwo tunezyjskie nie jest zbyt podatnym gruntem dla radykalnego islamu.

- Z mojego doświadczenia z pobytu w Tunezji wynika, że nie ma tam dużej sympatii dla radykalnego islamu. Nie spotkałem się z ludźmi, którzy łagodnie odnosiliby się do dżihadystów i terroryzmu - mówi politolog. - Co oczywiście nie oznacza, że takich osób nie ma. To jednak zdecydowana mniejszość - dodaje.

Reakcje zwolenników Państwa Islamskiego w mediach społecznościowych wskazują jednak, że na jednym zamachu może się jednak nie skończyć. Jeden z wpływowych islamistów popierających ISIS na Twitterze zapowiedział, że atak na muzeum Bardo jest "początkiem nowej fazy" terroryzmu w Tunezji.

- Niestety, na pewno nie można powiedzieć, że to ostatnie słowo dżihadystów. Oczywiście, można spodziewać się ostrej odpowiedzi państwa i służb bezpieczeństwa - które zresztą i tak dotychczas kładli duży nacisk na zwalczanie terroryzmu - ale nie daje to pewności bezpieczeństwa - mówi Lipa. I zwraca uwagę na cel ataku terrorystów, muzeum często odwiedzane przez turystów.

- Ta sytuacja bardzo mocno uderzy w turystykę. A na niej opiera się w dużej mierze tunezyjska gospodarka. Być może właśnie o to chodziło. Dla Tunezji nadeszły ciężkie czasy - podsumowuje politolog.

Oskar Górzyński, Wirtualna Polska

Zobacz również: Zamach nie zachwieje państwem tunezyjskim

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (25)