ŚwiatMiasto zamarło w bezruchu - boją się wojny z "czarnymi"

Miasto zamarło w bezruchu - boją się wojny z "czarnymi"

Ponad 1300 zatrzymanych, zarekwirowana broń palna, noże, młotki, paralizatory, kije bejsbolowe. To żniwo ulicznych zamieszek w Moskwie. Bitwa rozlała się po prawie wszystkich dzielnicach metropolii. Kibolowo-imigrancka wojna wybuchła z nową siłą. Iskrą było zabójstwo kibica moskiewskiego klubu "Spartak". Choć do ulicznej wojny doszło 15 grudnia, miasto wciąż boi się powrotu przemocy. Sytuację w stolicy Rosji opisuje dla Wirtualnej Polski Katarzyna Kwiatkowska.

Miasto zamarło w bezruchu - boją się wojny z "czarnymi"
Źródło zdjęć: © AFP | Kirill Kurdyavtsev

17.12.2010 | aktual.: 17.12.2010 10:43

Młody kibic "Spartaka" zginął w wyniku draki z grupą Dagestańczyków. Milicja zatrzymała wszystkich podejrzanych, jednak do aresztu trafił jedynie bezpośredni sprawca. Zdaniem kolegów ofiary, pozostali wyszli na wolność dzięki wręczonym stróżom prawa łapówkom. Szalikowcy w zemście wyszli na ulicę. Postawili władzom ultimatum: albo my, albo "czarni".

"Zdrowe siły narodu"

Przybysze z Kaukazu i Azji Centralnej - nazywani w Moskwie pogardliwie "czarnymi" - stali się obiektem ataków wściekłego tłumu ogolonych wyznawców hasła "Rosja dla Rosjan". Teraz stołeczna milicja musi chronić najemnych robotników przed pogromami. Imigranci nie pozostają bierni. Skrzykują się w uzbrojone grupy i ścierają z żądnymi zemsty szalikowcami. Moskwiczanie patrzą na to z narastającym niepokojem. "Miasto zamarło w strachu przed kolejnym wybuchem przemocy" - napisała w swoim blogu jedna z mieszkanek rosyjskiej stolicy.

Prezydent Dmitrij Miedwiediew zaapelował o spokój. Rozruchy mogą pogrzebać jego szanse na reelekcję w 2012 r. Miękka polityka streszczona w haśle "swoboda jest lepsza od nieswobodny" przeżywa poważny kryzys. W czasie społecznej zawieruchy rosną w siłę zwolennicy ciężkiej ręki. Nieprzypadkowo premier Rosji Władimir Putin podczas czterogodzinnego teledialogu z widzami, jaki odbył się dzień po rozruchach, przypomniał Rosjanom , co oznacza twarda retoryka władzy. Winą za zamieszki obarczył - nie pseudokibiców, ani nie przybyszów z Kaukazu, ale - liberalną opozycję. Trudno o bardziej naciągane usprawiedliwienie.

Problem ksenofobii narastał od lat. Rosyjscy kibice dali się uwieść nacjonalistycznym hasłom. Władze długo przymykały oko na ich ekscesy, widząc w agresywnych skinach "zdrowe siły narodu" zdolne do przeciwstawienia się zarówno kosmopolitycznemu Zachodowi, jak i fundamentalnemu Wschodowi.

Moskiewscy szalikowcy mają na koncie wiele ekscesów. Do najgłośniejszych burd doszło w 2002 r. po przegranym przez Rosję meczu z Japonią. Pijany tłum wyładował swą złość na stołecznych ulicach. W wyniku starć zginęła jedna osoba.

Oleg Kaszyn, pobity pod drzwiami własnego domu dziennikarz gazety "Kommiersant", twierdzi, że wtedy "bunt" był władzom na rękę (trzeba było uzasadnić radykalne zaostrzenie kar i ograniczenie swobody zrzeszania się). Tym razem, rozlewającej się przemocy nikt nie kontroluje, a Kreml ma poważny problem do rozwiązania.

Milicjanci to dranie a "obcych" za dużo

Zamieszki kolejny raz obnażyły słabość sił porządkowych. Rosjanie nienawidzą swoich milicjantów. Nie ufają im, uważają za skorumpowanych. To dlatego pogłoski o łapówkach wręczonych w zamian za wypuszczenie dagestańskich "bandytów" trafiły na tak podatny grunt. To po pierwsze.

Po drugie – stosunki między moskwiczanami, a przybyszami z południowych rubieży byłego ZSRR od dawna były napięte. Rosjanie twierdzą, że obcych jest za dużo i nikt ich nie kontroluje. Wypominają (nie bez racji zresztą), że wielu nielegalnych imigrantów ma związki ze światem przestępczym. Boją się zamachów, ale też kradzieży, pobić i zabójstw.

Imigranci z kolei skarżą się na dyskryminację i przemoc, którym są poddawani na każdym kroku - przez skorumpowanych mundurowych, nieuczciwych pracodawców i uzbrojonych w kije bejsbolowe skinów.

Oficjalnie mówi się o zgodnej wieloetnicznej koegzystencji. Niestety, coraz mniej na nią wskazuje.

To był trudny rok dla Moskwy. Latem gryzący dym i pożary okolicznych lasów. Jesienią polityczne niepokoje związane z dymisją wieloletniego mera Jurija Łużkowa, który dyktował swoje porządki przez niemal dwie dekady. Teraz kibole.

Katarzyna Kwiatkowska dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)