Merkel przyjeżdża do Polski
Dziesięć dni po zaprzysiężeniu i oficjalnym
objęciu urzędu kanclerza Niemiec, Angela Merkel złoży w piątek
pierwszą wizytę w Polsce jako szef koalicyjnego rządu CDU/CSU-SPD.
W rozmowach z przedstawicielami polskich władz w Warszawie będzie
jej towarzyszyć minister spraw zagranicznych Frank-Walter
Steinmeier.
01.12.2005 12:00
W wygłoszonym w środę w Bundestagu expose Merkel zasygnalizowała, że przywiązuje dużą wagę do podróży do Polski. Tłumaczyła, że kryzys, w jakim po odrzuceniu przez Francję i Holandię unijnej konstytucji znalazła się Unia Europejska, może zostać przezwyciężony jedynie dzięki współpracy wszystkich członków wspólnoty - dużych i małych krajów.
Niemcy chcą odegrać rolę pośrednika poszukującego rozwiązań kompromisowych - zadeklarowała szefowa niemieckiego rządu. Przejawem tej postawy będzie podróż do Polski, naszego drugiego (obok Francji) wielkiego sąsiada - powiedziała Merkel, odchodząc od pisemnego tekstu oświadczenia rządowego. Na te słowa posłowie zareagowali oklaskami, co świadczy o powszechnym poparciu dla dobrych stosunków z Polską.
Sprawy unijne zajmą z pewnością dużo miejsca w piątkowych rozmowach. Przed wizytą zarysowała się jednak różnica w podejściu do konstytucji Unii Europejskiej. O ile Merkel opowiada się za kontynuacją procesu ratyfikacji konstytucji, to premier Kazimierz Marcinkiewicz uznał konstytucję podczas niedawnego spotkania z dziennikarzami zagranicznymi w Warszawie za projekt, który zakończył się fiaskiem.
Bardzo żałuję, że niektórzy polscy politycy uważają unijną konstytucję za martwą - powiedział w środę w Berlinie Friedbert Pflueger (CDU)
, jeden z głównych doradców Merkel ds. polityki zagranicznej, szczególnie stosunków z Polską. Pflueger, obecnie sekretarz stanu w ministerstwie obrony, powiedział, że kierowany przez PiS polski rząd staje się "coraz bardziej pragmatyczny". Nie wolno go demonizować - zastrzegł polityk CDU.
Niemieckie media pisały z dużym zainteresowaniem o wypowiedzi sekretarza stanu w kancelarii premiera Ryszarda Schnepfa, który zasugerował wprowadzenie zmian w projekcie konstytucji UE, aby zapewnić mu sukces. "Czyżby nowy impuls z Warszawy?" - zastanawiał się komentator dziennika "Die Welt".
Profesor Roman Kuźniar, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych uważa, że Polska i Niemcy mogłyby wspólnie wyjść z projektem zmian, aby uratować konstytucję.
W walce o szybkie przyjęcie budżetu UE na lata 2007-2013 Polska może liczyć na poparcie Niemiec. Podczas środowej debaty nad rządowym expose Steinmeier wyraził nadzieję na osiągnięcie porozumienia jeszcze przed końcem tego roku. Szef niemieckiego MSZ uznał kompromis za "nieodzowny, jeżeli chcemy zapewnić nowym krajom Unii nie tylko formalne członkostwo, lecz także możliwość rzeczywistego zrośnięcia się z UE".
Nowe kraje Unii potrzebują ram finansowych, aby móc otrzymywać środki z funduszy strukturalnych - wyjaśnił szef niemieckiej dyplomacji. Bez porozumienia w sprawie budżetu projekt rozszerzenia UE na Wschód co najmniej jedną nogą zawisł w powietrzu - uważa Steinmeier.
Zarówno minister spraw zagranicznych jak kanclerz Merkel zastrzegają, że wpłaty Niemiec do unijnego budżetu nie mogą przekroczyć granicy 1% dochodu narodowego brutto, zgodnie z propozycją przedstawioną w lecie przez Luksemburg.
Polska może też liczyć na uwzględnienie polskich zastrzeżeń co do polityki Niemiec wobec Rosji. Merkel zapowiadała już wcześniej, że w drodze do Moskwy niemieccy politycy będą zatrzymywali się w Warszawie, aby rozwiać obawy, że Niemcy i Rosja dogadują się ponad głowami Polaków.
Jednocześnie nowy rząd niemiecki zapowiada jednak kontynuowanie strategicznego partnerstwa z Rosją, wskazując na wielkie znaczenie tego kraju dla niemieckiej gospodarki, walki z terroryzmem oraz dla stabilizacji w Europie.
Niemieckie media uznają spór o Centrum przeciwko Wypędzeniom za najtrudniejszy problem podczas najbliższej wizyty Merkel w Warszawie. Pani kanclerz wkroczy na "trudny teren" - pisał na początku tygodnia dziennik "Sueddeutsche Zeitung". "Merkel będzie musiała wyjaśnić swój stosunek do kontrowersyjnego Centrum, o które szefowa Związku Wypędzonych Erika Steinbach walczy od lat, a które Merkel traktowała zawsze z sympatią" - czytamy w "SZ".
W umowie koalicyjnej CDU/CSU i SPD mówi się o utworzeniu w Berlinie "widocznego znaku" upamiętniającego tragedię wypędzenia. To jasne: "widoczny znak" to właśnie Centrum przeciwko Wypędzeniom - uważa Steinbach, partyjna koleżanka Merkel.
Socjaldemokraci i chadecy różnią się w interpretacji zapisu w umowie koalicyjnej. Dlaczego nie Centrum przeciwko Wypędzeniom? - pyta z rozbrajającą szczerością Pflueger, zapewniając, że Niemcy nie chcą relatywizować swej winy za II wojnę światową.
Deputowany SPD Markus Meckel jest innego zdania. Nie pozwolimy na powstanie Centrum przeciwko Wypędzeniom - powiedział socjaldemokrata podczas dyskusji w środę w berlińskim parlamencie. Jego zdaniem taka placówka nie może być zdominowana przez niemieckie ziomkostwa. Prace nad projektem powinny być od samego początku prowadzone w gronie międzynarodowym - z udziałem Polski i Czech oraz innych zainteresowanych krajów.
W rządowym expose Merkel nie użyła pojęcia Centrum przeciwko Wypędzeniom. Zapewniła, że realizacja "widocznego znaku" jako formy upamiętnienia krzywdy wypędzenia odbędzie się "w duchu pojednania" i "w europejskim kontekście". Powołała się przy tym na wspólne oświadczenie prezydentów Niemiec i Polski - Johannesa Raua i Aleksandra Kwaśniewskiego z jesieni 2003 jako "dobrą podstawę" w poszukiwaniu drogi, która łączy, a nie dzieli. W tym dokumencie obaj prezydenci opowiedzieli się za nową oceną i udokumentowaniem wysiedleń, ucieczek i wypędzeń w XX wieku. Wizyta w Warszawie będzie okazją do poszukiwania takiej drogi.
Jacek Lepiarz