"Merkel niczego nie obiecała Steinbach"
Kanclerz Niemiec Angela Merkel nie wypowiedziała się w sobotę jasno na temat sporu o wejście szefowej Związku Wypędzonych (BdV) Eriki Steinbach do rady fundacji poświęconej wysiedleniom - zauważa w swym internetowym wydaniu niemiecki tygodnik "Der Spiegel".
W sobotę niemiecka kanclerz była gościem Dnia Stron Ojczystych, dorocznej imprezy Związku Wypędzonych w Berlinie.
Jak zaznacza "Spiegel" wystąpienie na tej uroczystości było dla Merkel "delikatną sprawą", i to tuż przed wrześniowymi wyborami. "Wypędzeni należą do stałej konserwatywnej klienteli chadecji, która w czasie czterech lat rządów wielkiej koalicji często czuła się rozczarowana. Niemało osób uważa, że to kanclerz odpowiedzialna jest za te rozczarowania: zarzut brzmi, że nie trzyma się tradycyjnego stanowiska swojej własnej partii" - ocenia "Spiegel Online".
Przypomina, że na początku roku irytację wielu chadeków i członków BdV wywołało długie milczenie Angeli Merkel w sprawie udziału Steinbach w radzie fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie"; BdV nominował swą przewodniczącą do tego gremium, ale po protestach Polski, socjaldemokratów i opozycji wycofał się z tej decyzji i nie mianował żadnego innego przedstawiciela na jedno z trzech przysługujących mu miejsc w radzie.
"W sobotę pani kanclerz musiała uczynić szpagat, by z jednej strony nie zniechęcić wiernych wyborców, a z drugiej - nie podsycać nowych napięć w stosunkach polsko-niemieckich. Przecież 1 września Merkel jedzie do kraju sąsiedniego, do Gdańska, by wziąć udział w głównych uroczystościach w rocznicę wybuchu II wojny światowej. Nie chce, by stawiano jej tam nieprzyjemne pytania" - dodaje "Spiegel Online".
Zauważa, że w wystąpieniu podczas Dnia Stron Ojczystych tylko w jednym zdaniu podrzędnym odniosła się do sporu o radę fundacji. Wspomniała, że w przeszłości prowadzono "nieszczęsne debaty" oraz że BdV nie obsadził jednego miejsca we władzach fundacji, ale to nie zmienia faktu, że udało się doprowadzić do jej powstania.
"Nie padło żadne słowo, które mogłoby przeszkadzać przeciwnikom Steinbach. Żadne otwarte uznanie, że wypędzeni mają prawo samodzielnie decydować o swoich przedstawicielach w radzie fundacji, tak jak ujęły to CDU i CSU w programie wyborczym. No i w żadnym razie (Merkel) nie przyznała, że Steinbach powinna zająć miejsce w gremium" - zaznacza "Spiegel".
Dodaje, że zamiast obietnic, Merkel nie szczędziła pochwał BdV i jego przewodniczącej. Ocenia jednak, że po wyborach 27 września i prawdopodobnym powstaniu koalicji chadecji z liberalną FDP Erika Steinbach zapewne powróci do sprawy swego udziału we władzach ośrodka poświęconego wysiedleniom. Nie jest jednak jasne, czy wówczas Angela Merkel pośpieszy jej na pomoc - pisze "Spiegel Online".
Anna Widzyk