ŚwiatMerkel chce utorować drogę do porozumienia z Polską

Merkel chce utorować drogę do porozumienia z Polską

Przed piątkową podróżą kanclerz Angeli Merkel
do Polski w Niemczech mnożą się sygnały wskazujące na to, że
władze niemieckie przywiązują duże znaczenie do tej wizyty, bardzo
licząc nie tylko na ogólne ocieplenie polsko-niemieckich
stosunków, ale także na porozumienie z Polską w sprawach
europejskich, szczególnie w kwestii unijnej konstytucji.

14.03.2007 | aktual.: 14.03.2007 10:47

W wywiadzie dla telewizji ZDF, wyemitowanym na trzy dni przed wizytą, Merkel demonstracyjnie chwaliła Polskę za konstruktywną postawę podczas niedawnego szczytu UE w Brukseli, poświęconego problematyce ochrony środowiska i energii.

Jeśli chodzi o źródła energii odnawialnej, Polska ma bardzo złą sytuację wyjściową, a pomimo tego w końcu przyłączyła się do kompromisu. Odbieram to jako sygnał, że każdy wie, iż powinniśmy wykazać się odpowiedzialnością za Europę 27 krajów - powiedziała szefowa niemieckiego rządu, oceniając, że porozumienie z Polską jest pomimo trudności w kwestiach dwustronnych "jak najbardziej możliwe".

Rzecznik rządu Ulrich Wilhelm nie szczędził w tym tygodniu komplementów pod adresem Polski, wykraczających poza ramy tradycyjnych dyplomatycznych sformułowań.

"Dobre, pełne zaufania i przyjazne" stosunki z Polską są "osobistym" wielkim celem pani kanclerz - powiedział Wilhelm podczas konferencji prasowej w Berlinie. Podkreślił, że niemiecką politykę zagraniczną cechuje "kontynuacja", polegająca "ze względu na przeszłość i wynikającą z niej odpowiedzialność" na dążeniu do "szczególnie ścisłych, dobrych i wytrzymałych na napięcia" stosunków z obydwoma wielkimi sąsiadami - Francją i Polską.

Zdaniem rzecznika, obecność podczas spotkania na Helu pani kanclerz i prezydenta RP ich współmałżonków - Joachima Sauera oraz Marii Kaczyńskiej - będzie "ważnym elementem" tej wizyty i wpłynie pozytywnie na jej przebieg. Na ten sam aspekt zwracał uwagę trzy dni wcześniej zastępca rzecznika rządu Thomas Steg: Merkel i Kaczyński będą mieli czas, by porozmawiać "o wszystkim, co im przyjdzie do głowy oraz by lepiej się poznać".

Niemiecki politolog, ekspert ds. Europy Środkowej i Wschodniej Fundacji Bertelsmanna Cornelius Ochmann podkreślił w rozmowie z PAP, że brak sztywnego programu wizyty Merkel na Helu daje politykom duże pole manewru i okazję do swobodnej rozmowy na tematy, które mogłyby być trudne do poruszenia podczas oficjalnych negocjacji.

To z pewnością gest ze strony niemieckiej kanclerz, pokazujący, że w sposób szczególny traktuje ona Polskę. Myślę, że jest to wyciągnięcie ręki do Polski - dodaje Ochmann. Jego zdaniem, szefowa niemieckiego rządu wykorzysta wykład na Uniwersytecie Warszawskim, by zwrócić się bezpośrednio do Polaków.

Jak mówi politolog, głównym celem Merkel będzie pozyskanie poparcia Polski dla Deklaracji Berlińskiej. Dokument ten, którego uroczyste podpisanie nastąpi 25 marca w Berlinie, ma przyczynić się do wznowienia dyskusji o unijnej konstytucji, zaś przez niektórych uważany jest nawet za przyszłą preambułę Traktatu Konstytucyjnego.

Niemieccy politycy z szefową rządu na czele powtarzają przy każdej nadarzającej się okazji, że traktat nicejski nie zapewnia wspólnocie 27 krajów zdolności do działania i że Unii potrzebna jest konstytucja. Przełom w walce o konstytucję uważany jest przez Niemcy za główny cel ich trwającego do końca czerwca przewodnictwa w UE.

Przedstawiciele rządu w Berlinie są bardzo ostrożni w ocenie płynących z Warszawy sugestii w sprawie zmiany systemu głosowania zapisanego w eurokonstytucji. "Jest jeszcze za wcześnie na zajęcie stanowiska wobec poszczególnych aspektów czy sugestii" - powiedział Steg. Mamy jeszcze czas- dodał, podkreślając, że "konsultacje trwają".

Cornelius Ochmann, proszony o ocenę szans Polski na wywalczenie korzystniejszego systemu głosowania, nie ukrywa swego sceptycyzmu.

System głosowania był największym problemem podczas tworzenia projektu konstytucji. Otwarcie tej puszki Pandory byłoby dla Unii największym nieszczęściem, jakie można sobie wyobrazić - mówił politolog. Jego zdaniem, osiągnięcie nowego kompromisu w sprawie głosowania byłoby niezwykle trudne, jeśli nie wręcz niemożliwe. Mało prawdopodobne jest także - w jego ocenie - zachowanie systemu głosowania ustalonego w 2000 roku w Nicei.

Ochmann spodziewa się, że Merkel przedstawi kompromisową ofertę, której celem będzie wycofanie przez Polskę sprzeciwu wobec systemu "podwójnej większości". Sugeruje, że propozycje niemieckiej kanclerz mogą dotyczyć energetycznej solidarności wobec Polski.

Bardzo wyraźnie zaznaczę, że Polska może liczyć na solidarność w sprawach energii - powiedziała Merkel w wywiadzie dla ZDF. Kompromis może także - zdaniem Ochmanna - dotyczyć amerykańskiej tarczy antyrakietowej, której elementy miałyby być rozmieszczone w Polsce i Czechach. Merkel upomniała co prawda rządy w Warszawie i Pradze, że nie powinny działać na własną rękę, i opowiedziała się za tworzeniem tarczy jako projektu całego NATO. Pani kanclerz powstrzymuje się jednak, w przeciwieństwie od współkoalicjanta SPD i opozycji, od krytyki samej tarczy.

Nastrój oczekiwania na pozytywne wyniki podróży Merkel do Polski udzielił się także niemieckiej prasie, w minionych miesiącach bardzo krytycznej wobec polskiego rządu, szczególnie wobec polskiej polityki zagranicznej. Gazety prześcigają się w pochwałach Polski za spokojną reakcję na wybryk przewodniczącej Związku Wypędzonych (BdV) Eriki Steinbach, która porównała polskie partie rządowe do prawicowo-skrajnych ugrupowań niemieckich, w tym neofaszystowskiej NPD. Jak podkreśla Ochmann, tym razem - wbrew wcześniejszym praktykom - także CDU zdecydowanie odcięła się od swej partyjnej koleżanki.

"Der Spiegel" pisze w najnowszym wydaniu, że Angela Merkel i Lech Kaczyński "nawiązali dobre kontakty", gdy prezydent Polski opowiedział niemieckiej kanclerz o swojej działalności w związku zawodowym "Solidarność". "Merkel nie działała co prawda w opozycji, ale wspólne wspomnienia o czasach braku wolności stworzyły fundament wspólnoty" - czytamy. Opisując ich niedawne spotkanie w Brukseli, tygodnik nie unika barwnych określeń: "Merkel wychodziła z siebie, by wykazać się uprzejmością, zaś Kaczyński czuje się dobrze w pobliżu tej Niemki" - donosi korespondent "Spiegla".

Z kolei warszawski korespondent dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Konrad Schuller dostrzegł nadchodzące z Warszawy "nieoczekiwanie przyjazne sygnały". Na poparcie swej tezy przypomina, że polscy "narodowi konserwatyści" - jak określa PiS - w 2005 roku uznawali unijną konstytucję za martwą, a obecnie prezydent Kaczyński poparł niemiecki plan doprowadzenia w czerwcu do podstawowego konsensusu w sprawie przyszłego porządku europejskiego.

Cieniem na polsko-niemieckich rozmowach w Warszawie i na Helu może położyć się kwestia odniesienia do Boga w Deklaracji Berlińskiej. W wywiadzie dla ZDF szefowa niemieckiego rządu zapowiedziała, że ze względu na sprzeciw niektórych państw, w tym Francji i Belgii, odniesienie do chrześcijańsko-żydowskich korzeni Europy raczej nie pojawi się w tekście deklaracji.

To będzie raczej trudne - zaznaczyła. Nie chcemy wydawać żadnego prowokacyjnego oświadczenia, lecz chcemy podkreślić to, co nas łączy - zaznaczyła Merkel.

Słowa pani kanclerz spotkały się w Warszawie z krytycznym przyjęciem. Premier Jarosław Kaczyński powiedział, że jest zmartwiony wypowiedzią Merkel, ponieważ wcześniej mówiła coś innego. Będziemy tę sprawę w dalszym ciągu omawiać- zapewnił premier. (sm)

Jacek Lepiarz

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)