Medytacja lepsza niż prozac
W poszukiwaniu sposobu na ból i stres nowoczesna psychologia nobilitowała tradycyjną naukę o medytacji. Okazuje się, że poczucie szczęścia można kształtować jak bicepsy na siłowni. Wystarczy trening. 24 minuty dziennie.
26.02.2007 13:12
Kiedy mój syn miał osiem lat, zadzwonił na policję, ponieważ zabrałam mu game boya. Szkoda, że nie interesowałam się wówczas buddyzmem, bo prawdopodobnie poradziłabym sobie z tą sytuacją o wiele lepiej. Prawdopodobnie nie nawrzeszczałabym na niego, gdy rozmawiał z dyspozytorem. Prawdopodobnie nie trzęsłabym się jak osika, gdy policjanci przesłuchiwali nas w oddzielnych pokojach – do chwili, gdy usłyszałam za ścianą pytanie zdumionego funkcjonariusza: Co ci zabrała twoja mama? A co najważniejsze, o wiele szybciej wybaczyłabym synowi i cała sprawa nie zakończyłaby się tak dramatycznie. Być może nawet potraktowałabym go ze współczuciem. Marną pociechą jest świadomość, że wielu skądinąd całkiem normalnych ludzi podobnie sobie nie radzi. Nasze skupienie pryska, cierpliwość szybko się wyczerpuje. Napędzani strachem, złością, pragnieniami oraz innymi głęboko zakorzenionymi namiętnościami machinalnie przechodzimy od bodźca do działania.
Dyscyplinując myśli
W przeciwieństwie do tego osoby praktykujące medytację buddyjską wykorzystują swój umysł w sposób znacznie bardziej umiejętny. Czerpiąc z dwuipółtysiącletniej tradycji „technologii mentalnej”, czyli ze skarbnicy technik umożliwiających uważne przypatrywanie się funkcjonowaniu umysłu, rozwijają w sobie metody kontrolowania życia psychicznego – co pozwala na unikanie burz emocjonalnych – oraz rozbudzają świadomość, spokój, współczucie i radość. Ich przykład pokazuje, że wszyscy możemy modyfikować swoje nastroje, regulować emocje oraz zwiększać zdolności poznawcze – słowem, możemy wykorzystywać lepiej potencjał naszego umysłu.
– To długotrwała strategia pielęgnowania serca i umysłu, aby w pełni wykorzystać jego możliwości – mówi B. Alan Wallace, założyciel i prezes Santa Barbara Institute for Consciousness Studies (Instytutu Badań nad Świadomością w Santa Barbara). Wallace jest buddystą i uczonym, który zgłębia relacje między nauką i religią. Wierzy, że sami jesteśmy sprawcami większości cierpień, które odczuwamy. W obliczu zagrożenia poczucia „ja” nasze uczucia tworzą bastion i zaciemniają postrzeganie za pomocą zmysłów. W końcu reagujemy tak, jak byśmy nie mieli żadnego wyboru.
Katherine Ellison
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".