Mecenas utopił wdowy
- To jest podłość - Irena Brudnicka, wdowa po starszym mechaniku, który zginął w katastrofie "Jana Heweliusza", nie oszczędza gorzkich słów. - Los utopił nam mężów, a nieuczciwy adwokat nas.
23.12.2003 07:36
Adwokat to Remigiusz Sz., który osiem lat temu podjął się reprezentowania 15 rodzin ofiar "Heweliusza" w cywilnych procesach o odszkodowania. Teraz Okręgowa Izba Adwokacka w Szczecinie sprawdza, dlaczego przez pięć lat mecenas Sz. zwlekał ze złożeniem pozwów. Jego opieszałość doprowadziła do przedawnienia sprawy.
Większość wdów po tragicznie zmarłych marynarzach mieszka w Trójmieście. Kancelaria mecenasa Sz. działała w Szczecinie, tam też siedzibę ma Euroafrika, armator, od którego wdowy dochodzą odszkodowań. Marek Błuś, dziennikarz od lat starający się wyjaśnić tajemnicę katastrofy promu, mówi, że wokół odszkodowań od lat działy się dziwne rzeczy.
- Teoretycznie sprawa powinna być prosta - mówi Błuś. - Jest ubezpieczający, jest ubezpieczyciel, są ofiary. Tymczasem rodziny marynarzy otrzymały zaliczki dopiero po trzech latach! A zadośćuczynienia nie ma do dziś...
Na czternaście spraw, jakimi miał zająć się Sz., do sądu trafiło tylko sześć pozwów. Z tego pięć z tzw. brakami formalnymi. Na czym polegały błędy mecenasa Sz.? Wdowy mówią o ginięciu dokumentów, o "szkolnych" pomyłkach pełnomocnika:
- Mecenas np. zapomniał podać kwotę roszczenia. Zwrócono je w trybie natychmiastowym, ponieważ Sz. nie uzupełnił braków formalnych. Po tygodniu wnioski powinny wrócić do sądu. Nie wróciły... Nie wiemy, co się za tym kryje.
Wdowy najpierw dopytywały się w szczecińskiej kancelarii o postęp w sprawie. Potem zaczęły słać listy polecone do sądu w Szczecinie. Aż wreszcie na początku 2002 roku wymówiły pełnomocnictwo Remigiuszowi Sz., który - trzeba przyznać - odesłał honorarium. Poprosiły o przejęcie sprawy gdyńskiego prawnika, Tomasza Ejtminowicza.
To on po wizycie w szczecińskim sądzie przywiózł druzgocącą wiadomość o efektach wieloletniej pracy mecenasa Sz. Teraz Izba Adwokacka bada, czy Sz. nie złamał zasad etyki zawodowej. Jeśli tak się stało, to grozi mu nawet pozbawienie prawa wykonywania zawodu.
- Wpłynęły do nas pisma od pięciu wdów ze skargą na mecenasa Remigiusza Sz. - usłyszeliśmy od Marka Mikołajczyka, dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Szczecinie. - Są tam zarzuty co do niewłaściwego, zdaniem wdów, prowadzenia sprawy i złamania zasad etyki prawniczej. Treść skarg na to wskazuje. My jednak musimy teraz to wszystko zweryfikować.
Jak ustaliliśmy, do 10 stycznia 2004 r. kobiety zostaną przesłuchane przez ORA w Szczecinie. Następnie do końca stycznia 2004 r. Sz. mogą zostać przedstawione ewentualne zarzuty.
- Zależy to, oczywiście, od tego, co ustalimy - dodaje Marek Mikołajczyk.
- Dla nas to żadna satysfakcja - mówi Irena Brudnicka. - Pan Sz. ma 67 lat, przepisał kancelarię na syna... Tylko nam pozostał ból i ogromne poczucie niesprawiedliwości. Obecnie w sądach toczy się nadal 11 spraw o odszkodowanie. Trzy zostały przegrane, gdyż sędzia uznał, iż doszło do przedawnienia. Rodziny ofiar po przedstawieniu dodatkowych dowodów liczą na korzystny dla siebie wyrok Sądu Apelacyjnego.
Wczoraj skontaktowaliśmy się z panem Sz. Twierdził że nie mógł rozmawiać i poprosił o kontakt za godzinę. Jednak jego telefon komórkowy był potem wyłączony.
Dorota Abramowicz Paweł Hrydziuszko