Mdleją w pracy z powodu upału
Kolejnych 5 kobiet nie wytrzymało trudów pracy w kętrzyńskiej Warmii i zasłabło z powodu upału. Sprawę bada inspekcja pracy, zainteresowała się nią także miejscowa policja oraz służby wojewody - pisze "Gazeta Olsztyńska".
14.07.2006 | aktual.: 14.07.2006 07:35
Ponad 40 stopni Celsjusza - w takich warunkach pracują na halach produkcyjnych w kętrzyńskich Zakładach Przemysłu Odzieżowego Warmia. Gorąco potęgują maszyny wytwarzające dużo ciepła, m.in. prasowalnice i maszyny do sklejania. Jak już pisała gazeta, do wtorku trudów pracy w upale nie wytrzymało 8 kobiet - wszystkie zasłabły, a pogotowie zabrało je do szpitala. W czwartek zasłabło kolejnych 5.
W związku z dużą liczbą poszkodowanych osób, zdecydowaliśmy się powiadomić policję - wyjaśnia Tomasz Koper, dyrektor kętrzyńskiego szpitala. Marcin Piechota, rzecznik kętrzyńskiej policji potwierdza zgłoszenie. Przyznaje, że funkcjonariusze byli w zakładzie. Sporządziliśmy notatkę i przekazaliśmy sprawę Państwowej Inspekcji Pracy- mówi Piechota.
Ale Inspekcję Pracy w Olsztynie już wcześniej zawiadomili o sytuacji pracownicy Warmii. Od środy zakład kontroluje inspektor Tomasz Grausz. Na razie mogę powiedzieć, że zakład zapewnia wszystko, co zgodnie z przepisami powinien zapewnić pracownikom- informuje Grausz. Chodzi tu przede wszystkim o wodę, której pracownicy mają pod dostatkiem. Dyrekcja zgodziła się także na przerwę w pracy trwającą od godz. 12.30 do 15.00. Skrócono również do siedmiu godzin dzienny czas pracy, a na szyby w halach powieszono zasłony.
Paweł Lulewicz, rzecznik wojewody (Warmia to państwowa firma - nadzór nad nią sprawuje wojewoda), zapewnia, że jest on w kontakcie z dyrekcją zakładu i uważa, że robione jest wszystko, co w tej sytuacji jest możliwe. Chciałbym zaapelować do wszystkich pracowników, by pili dużo wody - mówi rzecznik. I to nie tylko w Warmii, ale w każdym zakładzie pracy.
Tomasz Grausz dodaje, że teraz będzie badał każdy przypadek zasłabnięcia. Z moich ustaleń wynika, że te panie nie chciały po prostu pić. Ale z wnioskami poczekajmy do zakończenia kontroli- wyjaśnia inspektor.
Kobiety, którym pomocy udzielali lekarze pogotowia, przebywają w tej chwili na kilkudniowych zwolnieniach. Nie chcą rozmawiać z gazetą. Boją się utraty pracy. Natomiast pracownicy Warmii, z którymi udało się skontaktować, odpowiadają, że piją wodę i soki dostarczane przez kierownictwo. Jedna zmiana wypija, według naszych rozmówców, trzy, cztery 20-litrowe baniaki. (PAP)