Mazurzy nie chcą iść do wojska
Wojsko chce zatrudnić 300 mieszkańców Warmii
i Mazur. Armia szuka głównie kucharzy i mechaników. Oferuje niezłą
pensję, wikt i mieszkanie. Jednak mało kto chce zostać zawodowym
żołnierzem - czytamy w "Gazecie Olsztyńskiej".
"Jeśli szukasz ciekawej pracy, zostań zawodowym żołnierzem" - głoszą plakaty, które od niedawna wiszą w większości powiatowych urzędów pracy w regionie - informuje dziennik.
Zdaniem dziennika, potencjalny rekrut nie musi mieć matury, wystarczy dyplom ukończenia szkoły średniej. Wojsko wymaga przede wszystkim siły fizycznej i odporności psychicznej. W zamian daje pensję - 1600 zł brutto, zakwaterowanie, wyżywienie, możliwość dalszego kształcenia i wyjazdów na misje zagraniczne. Oferta armii cieszy się jednak słabym zainteresowaniem - podaje gazeta.
O pracę w wojsku pyta niewielu bezrobotnych, pewnie zniechęca ich perspektywa przeprowadzki - mówi "Gazecie Olsztyńskiej" zastępca dyrektora Zespołu Urzędów Pracy w Olsztynie Krystyna Dudzińska. Gen. Szałaj przytakuje: Taka jest specyfika pracy żołnierza. Ja przez 40 lat pracy przeprowadzałem się osiem razy.
Gazeta informuje, że przyszły zawodowy żołnierz musi zdać egzamin sprawnościowy i przejść testy psychologiczne. Wielu chętnych odpada w przedbiegach. Dyskwalifikują ich wady postawy czy braki w uzębieniu.
To jest problem - narzeka gen. Szałaj. Ludzie z małych, ubogich miejscowości, którzy w wojsku widzą swoją szansę, nie spełniają kryteriów. A tacy, którzy kryteria spełniają, w wojsku pracować nie chcą. I koło się zamyka - dodaje cytowany przez "Gazetę Olsztyńską" generał.
Armia czeka nie tylko na mężczyzn - podaje dziennik. Zawodowymi żołnierzami mogą być także kobiety. Na każdym stanowisku - podkreśla mjr Wacław malec z WSW w Olsztynie. (PAP)