Mazowiecki OZZL powołał zespół negocjacyjny
16 szpitali na Mazowszu przystąpiło do zespołu negocjacyjnego, który powołał Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL). Zespół ma prowadzić negocjacje pomiędzy lekarzami a dyrektorami szpitali ws. warunków podpisywania klauzuli opt-out, dotyczącej czasu pracy lekarzy. Pierwsze spotkanie zespołu z dyrektorami placówek zaplanowane jest na 10 stycznia.
03.01.2008 | aktual.: 03.01.2008 16:14
Do zespołu negocjacyjnego OZZL przystąpiło 12 placówek z Warszawy (m.in. Centrum Zdrowia Dziecka, Centrum Onkologii, Instytut Hematologii, szpital Praski, Bielański, na Barskiej, Litewskiej i Działdowskiej), trzy z Radomia i jeden z Płocka. Związkowcy zapewniają, że spływają do nich deklaracje z kolejnych placówek, rozważają też porozumienie z regionem łódzkim, gdzie także jest napięta sytuacja.
Przewodniczącym zespołu został dr Julian Wróbel z OZZL w Radomiu, który uczestniczył w negocjacjach podczas zeszłorocznego strajku. Będziemy kierować się zasadą +jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - zapewnił.
Dodał, że sytuacja w szpitalach daleka jest od spokoju. Dyrektorzy nie dostali żadnych instrumentów, żeby zachęcić nas do pracy w naszym wolnym czasie. Mamy wrażenie, że zmuszani są do utrzymywania szpitali na siłę - mówił Wróbel.
Zdaniem przewodniczącego mazowieckiego OZZL Macieja Jędrzejowskiego, braki lekarzy w szpitalach będą odczuwalne po pierwszym tygodniu pracy w nowym systemie. Wtedy lekarze zaczną odbierać wolne dni za dyżury.
Jędrzejowski powiedział, że problemy w szpitalach są zdecydowanie poważniejsze, niż mogłoby wynikać z doniesień Ministerstwa Zdrowia. Nie jest tak dobrze, jak twierdzi pani minister. Nie we wszystkich szpitalach są kontrakty. W samej Warszawie nie podpisały ich szpitale na Banacha, na Solcu, Litewskiej, Działdowskiej oraz Szpital Bielański - poinformował.
Podkreślił, że we wszystkich warszawskich placówkach sytuacja jest tymczasowa: w trzech szpitalach lekarze podpisali klauzulę opt-out na miesiąc, w czterech wprowadzono pracę zmianową, w Szpitalu Bielańskim i Instytucie Hematologii są nieobsadzone grafiki. Wszyscy liczą na podjęcie rozmów. Jeśli sytuacja zostanie pozostawiona dyrektorom, pogorszy się jakość opieki w szpitalach - przekonywał Jędrzejowski. Dodał, że po wprowadzeniu równoważnego czasu pracy lub pracy zmianowej "pacjent jest niczyj".
Według OZZL, sytuacja w szpitalach na Mazowszu jest obecnie najgorsza w kraju, a najbardziej napięta atmosfera panuje w warszawskim Instytucie Matki i Dziecka, gdzie lekarze weszli w spór zbiorowy z dyrekcją.
Związkowcy wystosowali list do minister zdrowia Ewy Kopacz, w którym m.in. apelują o pośredniczenie w negocjacjach z dyrektorami szpitali.
List do minister Kopacz napisali również lekarze-rezydenci. Ich główne postulaty to podwyższenie wynagrodzeń oraz określenie warunków pracy w nowym systemie. W tej chwili rezydenci stanowią ponad 10% polskiej kadry lekarskiej. Jest nas 7,5 tys., po podwyżce przyznanej nam przez poprzedni rząd, zarabiamy ok. 1,6 tys. zł netto przez cały okres specjalizacji - mówiła Dorota Mazurek, reprezentująca w OZZL interesy tej grupy lekarzy. Przypomniała także, że rezydenci od dawna pełnią samodzielne dyżury, zapewniając jedyną opiekę pacjentom na wielu oddziałach, więc zapowiedzi, że to oni mieliby częściowo zastąpić lekarzy po wejściu w życie unijnej dyrektywy, są "pozbawione podstaw".
Mazurek odniosła się także do stwierdzenia minister zdrowia Ewy Kopacz, że jeśli lekarze będą protestować, to zastanowi się nad wprowadzeniem zakazu łączenia pracy w placówkach publicznych i prywatnych. Bardzo byśmy tego chcieli. Wcale nie jest w naszym interesie, żebyśmy pracowali w kilku miejscach. Musimy jednak godnie zarabiać, by mieć z czego żyć - podkreśliła.
Od nowego roku weszło w życie unijne prawo, które mówi, że czas pracy lekarza wynosi 48 godzin tygodniowo i może być wydłużony do 72 godzin, jeśli lekarz wyrazi na to pisemną zgodę. Nowe przepisy mówią także o przysługującym lekarzowi 11-godzinnym odpoczynku.