Mazowiecki i Geremek zapobiegli rozlewowi krwi
Geremek, Mazowiecki i ci ludzie, którzy potrafili doprowadzić do kompromisu, mają ogromną zasługę dla Polski - gdyby nie oni, nie wiem, w jakiej sytuacji byłaby Polska dzisiaj - mówił w "Faktach po Faktach" były członek PZPR prof. Jerzy Wiatr, dodając, że gdyby nie oni mogłoby dojść do rozlewu krwi. Tragedia z Węgier z 1956 r. byłaby wobec tego niczym - dodał.
03.09.2010 | aktual.: 04.09.2010 02:59
Kiedy usłyszałem, że doradcy "Solidarności" - Mazowiecki i Geremek - szli drogą kapitulacji - mówił prof. Jerzy Wiatr - stanęły mi przed oczyma te wielogodzinne, dramatyczne rozmowy, które toczyliśmy w kręgu ludzi doradzających władzom, kiedy w każdej chwili myśleliśmy, że może się to skończyć tragedią, przy czym tragedia z Węgier z 1956 r. będzie niczym, bo tu by były potoki krwi.
- Jako człowiek z zewnątrz, nie wiedziałem o istnieniu braci Kaczyńskich w 1980 r. - oczywiście to dlatego, że nie byłem wtedy w Gdańsku, w środku, ale jednak o Mazowieckim, Geremku i Wałęsie wiedziałem - dodał prof. Wiatr.
O "grupie ludzi o znanych nazwiskach z autorytetem", którzy "mieli plan kompromisu, który - gdyby go realizować - okazałby się być pozorem" mówił w czasie rocznicowego zjazdu Solidarności w Gdyni prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Te słowa oburzyły Tadeusza Mazowieckiego, który ten fragment wystąpienia nazwał niegodziwością i nikczemnością. - Inaczej nie jestem w stanie tego określić - mówił Mazowiecki.
Mazowiecki podkreślał, że Lech Kaczyński (w którego imieniu przemawiał Jarosław Kaczyński - od tego rozpoczął swe przemówienie) był innego zdania na temat roli, jaką odegrali eksperci. - Pamiętam dokładnie, jak pięć lat wcześniej, jak były obchody 25-lecia Solidarności, jak Lech Kaczyński tutaj, w Warszawie, publicznie dziękował Bronisławowi Geremkowi i mnie. Te dwa nazwiska tutaj wymawiał w kontekście Porozumień Sierpniowych - mówił Mazowiecki.
- I to uderzanie w imieniu jednego nieżyjącego w drugiego nieżyjącego w mojej obecności i obecności tylu ludzi, którzy nie wiedzieli, jedni mogli to odczytać, inni nie mogli odczytać. Uważam to za nikczemność - podkreślał Mazowiecki.
Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie, opublikowanym na stronie internetowej Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że eksperci (w tym Mazowiecki i Geremek) obawiali się, że komunistyczna władza "nie przełknie" postulatu powołania legalnych niezależnych związków zawodowych. - Jest to rzecz powszechnie znana i nikt poważny tego nie podważa. Tak jak i nie zakwestionuje tego, że koncepcja przeforsowania postulatu o powołaniu wolnych związków zwyciężyła i była koncepcją słuszną. Zatem nie powiedziałem jakiejkolwiek nieprawdy. W tym sporze to robotnicy mieli rację - mówił szef PiS.
- Powiedziałem tylko o ówczesnych dylematach. Tadeusz Mazowiecki i inni eksperci byli ludźmi pokolenia 1956 roku. Żywili pewne obawy, które w jakimś sensie się zmaterializowały w stanie wojennym. Niemniej w tamtych czasach rzecz nie polegała na tym, by obaw czy wątpliwości nie mieć, tylko na tym, aby potrafić je przełamać i pójść na pewne ryzyko - tłumaczył szef PiS.