Mąż Marty Kaczyńskiej zwolniony z tajemnicy
Marcin Dubieniecki, mąż Marty Kaczyńskiej, oraz jego ojciec Marek zostali zwolnieni z tajemnicy adwokackiej - zdecydował Sąd Okręgowy we Wrocławiu na wniosek tutejszej prokuratury. Posiedzenie było niejawne i odbyło się bez udziału stron.
12.08.2010 | aktual.: 12.08.2010 13:55
Śledczy chcą przesłuchać adwokatów w związku ze sprawą wyprowadzenia pieniędzy z jednego z wrocławskich SKOK-ów. Polskiej Agencji Prasowej nie udało się skontaktować z rzecznikiem prasowym prokuratury, aby dowiedzieć się, kiedy jest planowane ich przesłuchanie.
Natomiast wrocławski sąd, który zwolnił adwokatów z tajemnicy, w uzasadnieniu napisał, że w przedmiotowej sprawie przesłuchanie adwokatów jest niezbędne dla wyjaśnienia okoliczności istotnych dla wyniku postępowania karnego, a tym samym bez wątpienia jest niezbędne dla dobra wymiaru sprawiedliwości.
- Prokuratorzy próbowali już przesłuchać obu mężczyzn, jednak odmówili oni składania zeznań, zasłaniając się tajemnicą adwokacką, dlatego konieczne okazało się złożenie wniosku do sądu - mówiła wcześniej rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus.
W połowie lipca ABW wkroczyła do kancelarii prawnej Marka Dubienieckiego i jego syna Marcina w Kwidzynie, gdzie zabezpieczono dokumenty.
Śledztwo w sprawie wyłudzenia pieniędzy ze Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej we Wrocławiu toczy się od czerwca 2009 r. Na początku listopada 2009 r. funkcjonariusze ABW zatrzymali czterech byłych pracowników SKOK, którym prokuratura postawiła zarzuty wyłudzenia z tej placówki co najmniej 12 mln zł.
Podczas przesłuchania Tomasz T., Marian S., Piotr M. i Andrzej P. nie przyznali się do stawianych im zarzutów, które dotyczą okresu od października 2008 r. do czerwca 2009 r. W listopadzie 2009 r. sąd aresztował na trzy miesiące Tomasza T., na dwa miesiące aresztowano: Piotra M. i Andrzeja P. oraz b. radnego miejskiego Mariana S. Ten ostatni mógł jednak po wpłaceniu 300 tys. zł kaucji opuścić areszt. Obecnie wszyscy mężczyźni są już na wolności.
W sumie w tej sprawie zarzuty usłyszało już siedem osób. Według "Gazety Wyborczej", która opisała sprawę nieprawidłowości w SKOK, mężczyźni za pomocą nieprawdziwych umów mieli wyprowadzić pieniądze do podstawionej spółki. Z fałszywych umów wynikało, że SKOK jest spółce winny kilkanaście milionów. Na ich podstawie sąd wydał nakaz zapłaty, a komornicy wybrali z kont i sejfów wrocławskiego SKOK-u ponad 12 mln zł.
Nowy zarząd komisaryczny firmy zaskarżyły decyzję sądu, informując, że umowy są sfingowane. Orzeczenie zostało uchylone, wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo, a komornicy zaczęli zwracać SKOK-owi pieniądze.