ŚwiatMax Kolonko dla WP: geje i święty Mikołaj

Max Kolonko dla WP: geje i święty Mikołaj

Dobrze zorganizowana mniejszość może narzucić swą wolę biernej większości. W zachwycie liberalnej prasy europejskiej nad wyborem czarnego prezydenta USA mało kto zauważył, że ta sama Ameryka, która z takim "heep heep hooray" wybrała Murzyna na swego prezydenta, tego samego dnia przegłosowała w referendach poprawki konstytucyjne zakazujące małżeństw homoseksualnych (Kalifornia i Floryda), odrzuciła koncepcję nieformalnych związków cywilnych (Arizona) i powiedziała „nie” dla adopcji przez pary tej samej płci (Arkansas).

Max Kolonko dla WP: geje i święty Mikołaj

08.12.2008 | aktual.: 09.12.2008 09:50

Innymi słowy, Ameryka powiedziała „tak” dla liberalizmu ekonomicznego, ale „nie” dla radykalizmu społecznego. Dla gejów i lesbijek jest to porażka dotkliwa, bo miażdżąca. Na Florydzie poprawka konstytucyjna, zakazująca związków homoseksualnych i nieformalnych przeszła aż 62 do 38. W Kalifornii za poprawką konstytucyjną zabraniająca małżeństw homoseksualnych było ponad 52% wyborców.

Tak więc po 4 listopada 2008 Ameryka umocniła swe konserwatywne okopy. Dziś w całym kraju, z wyjątkiem Massachusetts i Connecticut, nie zezwala się na małżeństwa homoseksualne, mała zaś garstka stanów zezwala jeszcze na nieformalne związki. O porażce gejów zadecydowały te same mniejszości, które miały liberałom dać władzę totalną. W Kalifornii „nie” powiedziało homoseksualistom 70% Murzynów i ponad 60% Latynosów.

Liberałowie ruszyli do ataku. W Salt Lake City, ok. 2000 manifestantów oblegało świątynie Mormonów. W Michigan kilka lesbijek przerwało nabożeństwo krzycząc „It’s okay to be gay” i rozrzucając po kościele ulotki. Reszta grupy, na zewnątrz, zagłuszała nabożeństwo bijąc w bębny i skandując „Jezus był gejem”. W Los Angeles geje i lesbijki wyszli na ulice. W San Francisco podeptali krzyż. Z pomocą przyszły liberalne media ( m.in. Atlanta Journal and Constitution) zaprzyjaźniony internet (Daily Kos) powołując się na ruch praw człowieka lat 60 w XXI wiecznym wydaniu.

Europa, która zazdrości Ameryce stylu życia, przestrzeni, niezależności od układów zbiorowych, potęgi kulturowej i ekonomicznej, chce widzieć europeizacje Ameryki, upadek jej narodowej tożsamości i kultury, dzielnie pociąga za yo-yo emocji. Europejskie agencje prasowe piszą o „dziesiątkach tysięcy aktywistów” maszerujących przez Amerykę „od Los Angeles po Nowy York”.

Dobre to dla Francuzów. W 310. milionowej Ameryce jest ok. 8,8 mln gejów (mniej niż 4% społeczeństwa między 18-45 lat). W ponad 10 milionowej metropolii nowojorskiej jest ich ok. pół miliona. Kilkutysięczne, w najlepszym razie, manifestacje w Los Angeles, pomnażały oczy wyobraźni dziennikarzy liberalnej prasy. Ale w pewnych warunkach, dobrze zorganizowana mniejszość, jest w stanie narzucić swą wolę biernej większości.

Na Kapitolu, w stanie Waszyngton, Fundacja Wolność Od Religii o mniej niż 13 tys. członków, obok szopki dla uczczenia tradycji świąt Bożego Narodzenia obchodzonej przez 80 mln wiernych, uzyskuje pozwolenie na transparent: „Nie ma Boga, diabłów, aniołów ani nieba ani piekła. Jest tylko nasz naturalny świat. Religia jest mitem i przesądem, który utwardza serca i zniewala umysły". W San Francisco ateista, Michael Newdow, domaga się usunięcia inskrypcji "Bogu Zawierzamy" z amerykańskich monet, oraz, powołując się na separację religii i szkolnictwa, słowa „Bóg” w ślubowaniu na flagę, które amerykańskie dzieci codziennie recytują w szkole. W Kalifornii 18 tys. lesbijek i gejów potrafiło dotąd z sukcesem próbować narzucić swą wolę 37 milionom obywateli tego najbardziej zaludnionego stanu w Ameryce, uzyskując decyzję stanowego Sądu Najwyższego z 15 maja 2008 o niekonstytucyjności zakazu dostępu gejów i lesbijek do instytucji małżeństwa.

Czy taki kulturowy przewał byłby możliwy w Polsce? Czy 38 milionów Polaków, może wodzić za nos kilkutysięczna armia „closet queens”? Czy bajki dla dzieci o Jasiu i Małgosi mogą zastąpić przygody Zuzanny, która ma dwie mamusie? Tak. Narzędziami gwałtu na społeczeństwie potrzebnymi do dokonania tego aktu kulturowej przemocy są media i stereotypy.

Stereotypy - aprobata dla praw homoseksualistów „jest cool”. Wolność obyczajowa jest „In”, konserwatyzm jest ”Out”. Z kościoła się szydzi i wyśmiewa, wiarę uważa się za zabobon. Człowiek religijny to „moherowy beret”, niewierzący to „obywatel świata”. Świętego Mikołaja zastępuje Gwiazdor. Boże Narodzenie, komunistyczna Gwiazdka. Wolny seks jest „spoko”, miłość jest „passe”. Jesteśmy hip i jesteśmy hop. Jesteśmy Europejczykami - powiedziała mi niedawno znajoma z Polski, z dumą eksponując plaster antykoncepcyjny wielkości biletu na bejsbolowy mecz.

Media - „Tam, Gdzie Orgie Są Dozwolone”, „Seks z Nieznajomym”, „Kochać Żonatego To Nie Grzech”, to tylko niedzielne nagłówki jednego z polskich portali. Para gejów to „Najpiękniejsi” Gali. Aktorka na scenie „Jak Oni Śpiewają” odrabia brak satysfakcji życiowej (I can’t get no - Satisfaction), występem w stroju zakonnicy obrażającym Kościół i jeden z jego symboli. Z ekranu Tańca na Lodzie padają dialogi z którymi nie może sobie poradzić Komisja Etyki TVP i rodzice, których dzieci pytają, jak można „ciągnąć fleta”?

Obrońcy homoseksualistów nie mogą powołać się na ruch praw człowieka lat 60 w XXI wiecznym wydaniu. Dzieci Kwiaty taplające się nago w błotach Woodstock, cytowały równość praw Jeffersona, Biblię i zawarty w niej zespół praw naturalnych, przyrodzonych każdemu. De facto Jefferson, w 1779 jako gubernator Virginii, domagał się karania sodomii na równi z gwałtem. Martin Luther King pisał: „Sprawiedliwe prawo jest w zgodzie z prawem moralnym albo prawem danym od Boga". O Boga i otrzymany od Boga zespół praw, opiera się cała Konstytucja USA. Zawiera przekonanie, że nasze wysiłki w stworzeniu ładu na ziemi mają siłę sprawczą gdzieś wyżej, w regułach chrześcijańskiego porządku, który uszlachetnia nas, ludzi tu, na ziemskim padole. Idei tych nie uświetniały maksymy Lenina, Newdowa czy Gomółki. Idee te kształtowały słowa Św. Piotra, Św. Marka czy Św. Mateusza.

Tego atutu homoseksualistom brak. Pozostaje im więc nieustanne nękanie narodu zarzutami o homofobie, rasizm, seksizm, ciemnogród i zabobon.

Największa nastoletnia gwiazda Ameryki, Miley Cyrus, nie wierzy w seks przedmałżeński. Ikona Hollywoodu, Mel Gibson, modli się kilka razy dziennie. Amerykański Kongres rozpoczyna obrady modlitwą. Prezydent składa przysięgę na Biblię. Na dolarach ciągle widnieje „Bóg”, któremu „zawierzamy”. W gmachach sądów ciągle stoją tablice Dziesięciu Przykazań. Mimo to Ameryka nie jest "passe". Mel Gibson to nie „moherowy beret”, Miley Cyrus nie jest „out”. Ameryka jest hip i jest hop. A amerykański święty Mikołaj ciągle wjeżdża do domów przez komin.

Mariusz Max Kolonko specjalnie dla Wirtualnej Polski
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)