PolskaMatka utopionego Michałka nie przyznaje się do zlecenia zabójstwa syna

Matka utopionego Michałka nie przyznaje się do zlecenia zabójstwa syna

Barbara S., matka 4-letniego Michałka utopionego w Wiśle w 2001 r., nie przyznaje się do nakłaniania do zabójstwa swojego synka.
Przed warszawskim sądem okręgowym, gdzie rozpoczął się już trzeci proces w tej sprawie, oskarżona odmówiła składania wyjaśnień.
Zgodziła się jednak odpowiadać na pytania sądu i obrony.

Matka utopionego Michałka nie przyznaje się do zlecenia zabójstwa syna
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

Barbara S. odpowiada z wolnej stopy, grozi jej nawet dożywocie.

W pierwszym procesie Barbara S. została skazana na 25 lat więzienia. Wyrok ten uchylił jednak sąd apelacyjny; w drugim została uniewinniona. Sąd Najwyższy uznał jednak kasację prokuratury (w styczniu br.) i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia sądowi okręgowemu. SN uzasadniał swoją decyzję tym, że sądy niższej instancji zbagatelizowały część istotnych dowodów, które mogłyby pomóc w ustaleniu przyczyn zbrodni, w tym wyjaśnienia konkubenta kobiety Roberta K., w których wskazywał matkę chłopca jako zleceniodawczynię zabójstwa.

Obrońca Barbary S. Grzegorz Lewański powiedział dziennikarzom tuż przed rozprawą, że w jego opinii oskarżenie jego klientki jest całkowicie bezpodstawne, a SN w uzasadnieniu zwrotu sprawy do ponownego rozpatrzenia bronił błędów prokuratora.

Za zabójstwo Michałka skazani zostali już: konkubent Barbary S. Robert K. - na 25 lat więzienia i jego kompan Daniel S. - na 15 lat więzienia. Do morderstwa doszło 19 stycznia 2001 r. Robert K. i Daniel S. najpierw odebrali dziecko z przedszkola, a później wrzucili je do lodowatej wody. Chłopiec tonąc miał krzyczeć do K.: Tato, tato, ratuj!

Michaś był dla mnie najważniejszy, zawsze stawiałam go na pierwszym miejscu- podkreślała przed sądem Barbara S.

Nigdy nie mówiłam o chęci pozbycia się syna. Nie rozważałam oddania Michasia do adopcji, pod opiekę krewnych. On był dla mnie najważniejszy. Wolałabym sama zginąć - powiedziała przed sądem. Przyznała jednak, że Michaś miał wykupioną polisę na życie.

Odpowiadając na pytania dotyczące śmierci dziecka nie potrafiła powstrzymać się od łez.

Oskarżona podkreślała, że z synkiem miała wspaniałe relacje - Był grzeczny, potrafił się sam bawić - mówiła. W opiece nad nim - jak zaznaczała - pomagali jej bliscy: mama, brat. Barbara S. przyznała, że wraz z Robertem K., skazanym za zabójstwo Michałka na 25 lat więzienia spodziewała się dziecka. Zdecydowali jednak usunąć tę ciążę. To negatywnie wpłynęło na nasz związek, zaczął mi to wypominać - mówiła.

Powiedziała też, że K. miał dobre relacje z chłopcem i nic nie wskazywało na to, że może dojść do tragedii. Barbara S. podkreślała, że w dniu zabójstwa K. towarzyszył jej cały czas. Razem z nią poszedł po chłopca do przedszkola, choć nie wchodził do budynku. Później towarzyszył jej na komendzie policji, gdy zgłaszała zaginięcie chłopca. Zaznaczyła też, że była przekonana, iż dziecko odebrał "na złość" jej były mąż - nie mogła się z nim jednak skontaktować.

Robert K. pocieszał mnie. Mówił mi prosto w oczy, że wszystko będzie dobrze - mówiła. Dodała, że następnego dnia wezwano ją na komendę i pokazano jej zdjęcia Michałka. Wtedy też został zatrzymany K.

Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że to zrobił, nie wiem też dlaczego mnie obciążał. On po prostu zrobił ze mnie potwora najgorszego, jaki chodzi po ziemi - powiedziała Barbara S.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)