Matka spod Krakowa ukrywała dziecko, bo nie zgadza się z decyzją sądu
Matka ukryła dziecko, bo sąd nakazał zabranie chłopca do ośrodka szkolno-wychowawczego. Jak dowiedziało się Radio Kraków, upośledzony umysłowo Dawid poskarżył się w szkole, że rodzice się nad nim znęcają. Potem powtórzył zeznania w obecności pedagoga szkolnego. Mama Dawida twierdzi, że opowieści syna nie są prawdziwe. Dlatego zabrała dziecko i uciekła z podkrakowskiego Czernichowa. Ostatecznie, pomimo sprzeciwu matki, chłopiec trafił do ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Skawinie.
Monika Gacek w ciągu kilku godzin spakowała rzeczy i wyjechała z rodzinnego Czernichowa. W rozmowie z Radiem Kraków mówi, że nie chciała wykonać decyzji sądu, który nakazał do czasu wyjaśnienia sprawy umieszczenie chłopca w ośrodku w Skawinie. Kobieta ukrywała się z dzieckiem przez około dwa tygodnie.
Dawid ma 12 lat. Uczy się w szkole specjalnej w Krakowie. Jest upośledzony umysłowo, bywa nadpobudliwy i agresywny. Tak było też 25 marca. Kiedy nauczycielka chciała go uspokoić, powiedział, że rodzice się nad nim znęcają. Zaniepokojona wychowawczyni zawiadomiła dyrektorkę placówki. Dawid powtórzył to w obecności kilku osób, w tym pedagoga szkolnego. Szkoła zawiadomiła kuratora sądowego, który od kilku lat sprawuje pieczę nad rodziną Gacków.
- Jeśli mamy niepokojące sygnały, to działamy – zapewnia Anna Duda-Kras, zastępca dyrektora Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 2 w Krakowie, w którym uczy się Dawid.
Sąd z urzędu wszczął postępowanie dotyczące zakresu władzy rodzicielskiej. Pierwsza rozprawa ma się odbyć pod koniec maja, a chłopiec ma czekać na decyzję w ośrodku.
Rodzina jest pod opieką kuratora sądowego od kilku lat. Ojciec Dawida pił, ale teraz wyszedł na prostą. Monika Gacek mówi Radiu Kraków, że kurator sądowa miała w przeszłości straszyć jej córkę odebraniem matce wszystkich dzieci. Beata Górszczyk z krakowskiego sądu, do którego trafiła sprawa Gacków, odpowiada na te zarzuty: "to była informacja przekazana przez dziecko, w związku z tym nie wiemy, czy ono wiernie odtwarza wypowiedź kuratora". - Pomijając te wątpliwości, kuratorzy nie mówią takich rzeczy swoim podopiecznym - dodaje. Jak tłumaczy sędzia, kuratorzy muszą uświadomić rodzinie, jakie są konsekwencje nieprawidłowej opieki nad dzieckiem. - Nie sadzę, abyśmy w tej sytuacji mieli do czynienia z jakakolwiek groźbą - podkreśla Górszczyk.
Rodzinie Gacków został też przydzielony asystent rodziny z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Agnieszka Rybacka współpracuje z rodziną od sierpnia ubiegłego roku. Odwiedza ich raz lub dwa razy w tygodniu. - Jeśli chodzi o trudności w opiekowaniu się dzieckiem, różnie to wygląda. Jeżeli chodzi o przemoc fizyczną, ja nie zauważyłam. Nie miałam też takich informacji od dzieci, a rozmawiam z nimi – przyznaje Rybacka.
Rybacka dodaje, że w sprawie Dawida i tego, co wydarzyło się w szkole, nikt się z nią nie kontaktował. Nikt też nie prosił jej o opinię w sprawie Dawida. Asystentka rodziny przyznaje, że Dawid wymaga szczególnej opieki ale zastrzega, że w kontaktach z nią zawsze zachowywał się spokojnie. - Nie widziałam w nim agresji. Zachowywał się odpowiednio. Zarówno on w stosunku do rodziców, jak i rodzice do niego – mówi Radiu Kraków.
Sąd wszczął postępowanie 8 kwietnia i zlecił zawiadomienie o tym fakcie rodziców dziecka. Monika Gacek dowiedziała się o sprawie dopiero 30 kwietnia, gdy dostała postanowienie o natychmiastowym odebraniu dziecka. Sąd poprosił też kuratora o pilne zbadanie sytuacji w domu Dawida.
Jak relacjonuje matka chłopca, 1 maja do domu w Czernichowie przyjechało sześć osób, w tym kurator sądowa. W domu była tylko chora córka, która wracała od lekarza. - Wystraszyła się, gdy zobaczyła kuratora. Dzieci bardzo jej nie lubią - opowiada. Kobieta wylicza, że poza ostatnimi incydentami, kurator sądowa odwiedziła Gacków ostatnio 9 miesięcy temu. Przez ten czas kurator społeczny pojawił się w Czernichowie dwa razy, ale, jak relacjonuje Monika Gacek, nie poinformował o toczącym się postępowaniu.
Z sądowych akt wynika, że kurator zanalizował sprawę, czyli rozmawiał z matką dziecka, babką i rodzeństwem. Prowadził także rozmowę z asystentką rodzinną 1 kwietnia. - To standardowa procedura. Sąd nie może opierać się na samym zawiadomieniu, na analizie akt, ale musi zobaczyć, co w danym momencie dzieje się w miejscu rodzinnym dziecka – tłumaczy sędzia Beata Górszczyk.
Dyrekcja szkoły w rozmowie z Radiem Kraków nieoficjalnie przyznaje, że szkoła mogła, zamiast zawiadamiać sąd, doprowadzić do założenia rodzinie Niebieskiej Karty. Jednak zakładając Kartę, szkoła musiałaby zawiadomić o tym rodziców chłopca. A Dawid prosił, żeby ich nie informować. Jak relacjonują dyrektorzy, chłopiec bał się, że ojciec będzie się nad nim znęcał. - Mieliśmy problem, co zrobić, dlatego kontaktowaliśmy się z sądem. Tak było troszkę dyskretniej, a po drugie nie toczy się ta cała procedura, która sprawę opóźnia – przyznaje Anna Duda-Kras.
Szkoła przyznaje, że sprawa nie jest jednoznaczna. Gdy pielęgniarka zbadała chłopca, nie znalazła żadnych siniaków, otarć, ran czy innych śladów na potwierdzenie tego, że Dawid został pobity lub że był bity w przeszłości.
Obecnie Dawid przebywa w Ośrodku Szkolno-Wychowawczeym w Skawinie. Matka dziecka ma poważne zastrzeżenia co do placówki. Jej zdaniem budynek nie jest przystosowany do potrzeb niepełnosprawnego syna, a kadra nie poradzi sobie z dzieckiem o tak szczególnych potrzebach. Stąd jej wcześniejsza decyzja o ukrywaniu chłopca. Chciałaby, aby do czasu rozprawy Dawid mógł przebywać w domu.