Matka Iwony Wieczorek o ustaleniach Sylwestra Latkowskiego. "To bzdura"
Czy były chłopak Iwony Wieczorek "ma coś za uszami" w sprawie zaginięcia dziewczyny? Na to wskazują ustalenia Sylwestra Latkowskiego. Odniosła się do nich matka zaginionej siedem lat temu 19-latki. – Nie wierzę w to – mówi Iwona Kinda-Wieczorek.
W książce "Układ trójmiejski", której fragmenty jako pierwsza publikuje Wirtualna Polska, Sylwester Latkowski publikuje rozmowę z policjantem, który zna sprawę zaginięcia Iwony Wieczorek. Funkcjonariusz twierdzi, że były chłopak dziewczyny "ma coś za uszami" i kłamał w czasie przesłuchania. - Tak naprawdę akta sprawy wskazują, kto za tym stoi. Problem polega na tym, że upłynęło dużo czasu od zaginięcia i bardzo trudno teraz zebrać właściwy materiał dowodowy - mówi Wirtualnej Polsce Latkowski.
Ustalenia dziennikarza przekazaliśmy matce Iwony Wieczorek. - Niech pan Latkowski powie, o którego chłopaka chodzi, bo Iwonie przypisuje się trzech różnych, a nikt nie podaje prawdy. Jeśli jednak chodzi o tego, o którym myślę, to na pewno nie miał nic wspólnego z jej zaginięciem. To jest tylko hipoteza pana Latkowskiego. Nie wierzę w to – mówi Iwona Kinda-Wieczorek.
Latkowski w książce, która nakładem wydawnictwa Zysk i Spółka trafi do księgarń 4 grudnia, pisze, że 19-latka tydzień przed zaginięciem wracała do domu tą samą drogą i została wówczas pobita przez kolegów jej byłego chłopaka. Matka dziewczyny stanowczo jednak temu zaprzecza. - Bzdura. Nic takiego nie miało miejsca. Iwona rzeczywiście tydzień wcześniej była na imprezie, ale wracała inną drogą i nic złego się jej nie stało – mówi Iwona Kinda-Wieczorek.
I dodaje: - Iwona nie została pobita, nie miała z nikim zatargu. Tydzień przed zaginięciem była szczęśliwą dziewczyną, która czekała na wiadomość, czy dostała się na studia i robiła kurs na prawo jazdy. Gdyby została pobita to na pewno bym to zauważyła, powiedziałaby mi o tym.
Jak zaginęła Iwona Wieczorek:
Iwona Wieczorek zaginęła w drodze z imprezy w Sopocie do domu w Gdańsku. Wieczór spędziła z koleżanką Adrią oraz trzema poznanymi niedawno kolegami: Adrianem, Markiem i Pawłem. Ostatni raz widzieli ją ok. 2:50 nad ranem, gdy po kłótni opuściła klub i udała się w stronę domu. Między 3 a 4 rano rozmawiała jeszcze z koleżanką przez telefon. Monitoring miejski zarejestrował, jak idzie nadmorskim deptakiem w rejonie Jelitkowa, jednej z dzielnic Gdańska. Od domu dzieliło ją 20 minut.