Maszynista w Lombardii zarabia więcej, gdy... pociąg się spóźnia
W Lombardii na północy Włoch maszyniści lokalnych pociągów zarabiają więcej, jeśli mają opóźnienia - ten paradoks ich kontraktów ujawniła prasa. Tym samym wyjaśniono zagadkę często spóźniających się pociągów, którymi codziennie dojeżdża około 600 tysięcy osób.
To są "kontrakty do góry nogami"- podkreślają media informując o zasadach pracy maszynistów pociągów regionalnych w Lombardii, zatrudnionych w spółce Trenord.
Największym absurdem tych kontraktów jest to, że zamiast zachęcać do punktualności, wręcz motywują ich do spóźnień.
Do 2011 roku każdy za godzinę prowadzenia pociągu otrzymywał 10,10 euro. Jednak od 2012 roku, co dopiero teraz ujawniło lokalnej prasie kilku pracowników firmy, nowe zasady stanowią, że ich stawka za dwie pierwsze godziny wynosi po 6 euro. Ale już za trzecią godzinę otrzymują 9 euro, a za czwartą 12.
Umowy przewidują także specjalne premie za dodatkowe godziny pracy. Jeden z maszynistów następująco wytłumaczył mechanizm miejscowemu dziennikowi: "Jeśli będę przestrzegał rozkładu jazdy, zgodnie z którym z Mediolanu do Mantui jadę 3 godziny i 40 minut, zarobię mniej niż wtedy, gdy przyjadę z opóźnieniem. A co gorsza, jeśli przyjadę przed czasem, odbiorą mi 20 centów za każdą minutę".
Wystarczy, że pociąg spóźni się 20 minut i wtedy prowadzący zarobi dodatkowo 13 euro. Punktualność nam się nie opłaca - przyznają maszyniści.
Po tym, gdy sprawa kontraktów została nagłośniona i uznana za skandal, kierownictwo spółki nie wykluczyło, że podejmie próbę ich zmiany.
Zobacz także: Jak się jeździ Pendolino?