PolskaMarta Tychmanowicz: Igo Sym, czyli śmierć zdrajcy i kanalii

Marta Tychmanowicz: Igo Sym, czyli śmierć zdrajcy i kanalii

Igo Sym był jednym z największych amantów przedwojennego polskiego filmu oraz najsłynniejszym kolaborantem wśród aktorów. Za współpracę z niemieckim okupantem został zastrzelony przez polskie podziemie. Po jego śmierci hitlerowcy ogłosili w Warszawie żałobę - pisze w felietonie historycznym dla Wirtualnej Polski Marta Tychmanowicz.

Marta Tychmanowicz: Igo Sym, czyli śmierć zdrajcy i kanalii
Źródło zdjęć: © PAP/CAF

7 marca 1941 roku kilka minut po godzinie siódmej rano trzech mężczyzn weszło do bramy kamienicy przy ulicy Mazowieckiej 10 w Warszawie. Jeden został na dole, dwóch wspięło się na czwarte piętro. Otworzyła służąca. "Czy pana dyrektora można prosić?". Gdy pojawił się Igo Sym podporucznik Roman Rozmiłowski ps. "Zawada" zapytał dla pewności: "Czy pan Igo Sym?". Po jego odpowiedzi - "Tak. Czym mogę panom służyć?" - padł strzał. We wspomnieniach "Zawada" zapisał dokładnie to zdarzenie: "W tej chwili wystrzeliłem, mierząc z Visa prosto w serce. Strzał był celny. Szpicel upadł na twarz bez jęku. Ze schodów zbiegliśmy pędem. Później spokojnie rozeszliśmy się do domów".

Igo Sym urodził się w Innsbrucku. Pochodził z prowincjonalnej i niezbyt zamożnej polsko-austriackiej rodziny osiadłej w Żywcu. Jego ojciec był Polakiem (leśniczy Antoni Sym), matka zaś Austriaczką (Julia Seppi). Igo Sym ożenił się z córką znanego malarza Juliana Fałata - Heleną. Jednak nie było to udane małżeństwo. Jakiś czas po ich rozstaniu dziewięcioletni syn umarł na zapalenie opon mózgowych. Helena niedługo później popełnia samobójstwo.

Naprawdę nazywał się Julian Karol Sym. Był jednym z największych amantów polskiego kina przedwojennego (obok Eugeniusza Bodo i Aleksandra Żabczyńskiego) oraz gwiazdą warszawskiej estrady, występował m.in. w Cyruliku Warszawskim, Morskim Oku, Cyganerii, a piosenki pisali mu m.in. Julian Tuwim oraz Marian Hemar. Jego nazwisko wymieniane było jednym tchem obok Hanki Ordonówny, Adolfa Dymszy i Zuli Pogorzelskiej. Debiutował w 1925 roku w filmie "Wampiry Warszawy" i choć był raczej miernym aktorem (mówiono o nim "piękny statysta") zagrał też kilka drugoplanowych ról w Austrii, m.in. obok Marleny Dietrich w 1927 roku w "Cafe Elektric". Łączył ich podobno romans, zresztą to Sym miał podarować Dietrich piłę muzyczną, która później stała się jej jednym z znaków rozpoznawczych (obok cylindra i muszki).

Zaraz po klęsce wrześniowej w 1939 roku Igo Sym zaczyna być coraz częstszym gościem gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwika Fischera. Został nawet jego doradcą kulturalnym, był też ulubieńcem jego żony. Na ulicach Warszawy pojawia się z opaską ze swastyką na ramieniu. Jako reichsdeutsche (dzięki narodowości matki) jest pełnoprawnym obywatelem III Rzeszy. Otrzymuje stanowisko kierownika Theater der Stadt Warschau, podlega mu też Teatr Komedia na Kredytowej oraz kino Helgoland przeznaczone tylko dla Niemców. Staje się bogatą i wpływową postacią. Czuje się coraz bardziej pewnie i bezkarnie, miał nawet pocieszać kolegę, który otrzymał wyrok śmierci za kolaborację: "Otrzymałem już trzy wyroki śmierci i żyję, a jak będzie mi gorąco, to zwieję na stałe do Wiednia i niech mnie tam pocałują z ich wyrokami".

Igo Sym próbuje werbować do pracy w teatrach warszawskich polskich aktorów, pomimo bojkotu i zakazu wydanego przez konspiracyjny Związek Aktorów Scen Polskich. Kusi swoich byłych kolegów wysokimi zarobkami lub - w przypadku odmowy - szantażuje ich "biletem" do Oświęcimia. Podziemna prasa nazywa go wprost "świnią", "kanalią" i "kolaborantem". Już przed wojną polski kontrwywiad podejrzewał Syma o agenturalną działalność, gdyż niezwykle często wyjeżdżał do Berlina w sprawach "filmowych".

Wyrok śmierci na Igo Syma wydany przez Wojskowy Sąd Specjalny ZWZ zatwierdził gen. Stefan "Grot" Rowecki. Z jego wykonaniem trzeba było się śpieszyć, ponieważ Sym już 8 marca miał wyjechać na stałe do Wiednia, chciał uciec coraz bardziej bojąc się o swoje życie. Zaraz po wykonaniu wyroku hitlerowcy ogłosili w Warszawie żałobę. Było to wydarzenie wyjątkowe, ponieważ podczas okupacji stolicy zrobiono to jeszcze tylko dwa razy - po klęsce pod Stalingradem w 1943 roku oraz po zamachu na Franza Kutscherę w roku 1944. W odwecie aresztowano 118 polskich obywateli (m.in. Stefana Jaracza i Leona Schillera, których wysłano potem do Oświęcimia). Z grupy aresztowanych 21 rozstrzelano w Palmirach cztery dni później.

Specjalnie dla WP.PL Marta Tychmanowicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (448)