Marsz milczenia po zabójstwie w Myślenicach
Ponad 2 tys. osób uczestniczyło w Myślenicach w marszu milczenia. Zorganizowano go w proteście przeciwko "bezsensownej śmierci" właściciela kantoru i jego syna, którzy w czwartek zostali zastrzeleni przed własnym domem.
25.02.2007 15:20
Mieszkańcy Myślenic pokonali tę samą drogę, jaką odbyli w czwartek 62-letni Stanisław i jego 30-letni syn Łukasz - spod kantoru przy ul. Kościuszki pod dom ofiar. Tam zapłonęły znicze, niektórzy przynieśli też kwiaty.
W marszu uczestniczyli krewni zabitych, ich przyjaciele, znajomi i rzesze mieszkańców miasteczka, którzy właściciela kantoru znali tylko z widzenia. To byli spokojni, bardzo porządni ludzie. Przyszedłem, by zaprotestować przeciwko przemocy. To, co się stało to straszny dramat - mówił starszy mężczyzna, pan Wojciech.
Nie da się nie zaprotestować. To makabryczne. Zginęli ojciec i syn. Takie rzeczy nigdy wcześniej się tu nie zdarzały - mówiła Jadwiga Żak. W wypowiedziach mieszkańców powtarzały się słowa "tragedia", "dramat".
Burmistrz Myślenic i miejscowi biznesmeni wyznaczyli 100 tys. zł nagrody za pomoc w ujęciu sprawców napadu.
Napad miał prawdopodobnie motyw rabunkowy, ponieważ sprawcy zabrali saszetkę z pieniędzmi. Nie wiadomo jaka kwota padła ich łupem.
Policja poszukuje przestępców, którzy - jak podkreślają funkcjonariusze - działają bezwzględnie i nie wahają się użyć broni. Znane są już portrety pamięciowe poszukiwanych.
Uruchomiono także specjalny numer telefon, pod który można zgłaszać wszelkie informacje w tej sprawie: (012) 413-44-44. Policja zapewnia całkowitą anonimowość.
Z małopolskimi policjantami współpracują funkcjonariusze z Komendy Głównej Policji. Analizowane są podobne zdarzenia, do których doszło w ostatnim czasie w różnych częściach Polski. Oficjalnie policja nie potwierdza, że zabójstwo w Myślenicach może być kolejną zbrodnią gangu seryjnych morderców, którzy dokonali już ośmiu zabójstw. Ich ofiarami byli właściciele i pracownicy kantorów.