PolskaMariusza Kamińskiego kłopoty prawne za sprawy z jego czasów w CBA

Mariusza Kamińskiego kłopoty prawne za sprawy z jego czasów w CBA

Afera gruntowa w resorcie rolnictwa, sprawa prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych, tzw. afera hazardowa, sprawy Beaty Sawickiej i kardiochirurga Mirosława G. - były najgłośniejsze w czasach, gdy szefem CBA był Mariusz Kamiński. Część przyniosła mu kłopoty prawne.

Mariusza Kamińskiego kłopoty prawne za sprawy z jego czasów w CBA
Źródło zdjęć: © WP.PL | Andrzej Hulimka

08.06.2014 | aktual.: 08.06.2014 09:46

We wtorek sejm na utajnionym posiedzeniu rozpatrzy wniosek o uchylenie immunitetu Kamińskiemu, obecnie posłowi PiS.

49-letni Mariusz Kamiński, od 1997 r. poseł, w 2006 r. został pierwszym szefem CBA. Wcześniej aktywnie pracował przy tworzeniu ustawy o Biurze. W październiku 2009 r. premier Donald Tusk odwołał go w związku z informacjami o tzw. aferze hazardowej, która miała polegać na niedozwolonym lobbingu przy tworzeniu zmian w prawie o grach i zakładach wzajemnych.

Badająca sprawę prokuratura nie dopatrzyła się w niej przestępstwa; skutki miały jedynie charakter polityczny, doszło do rekonstrukcji rządu, a Kamiński został odwołany, bo - jak mówił premier - "wykorzystał on CBA przeciw konkurentom politycznym".

Prokuratura dopatrzyła się przestępstw w działaniach CBA przy tzw. aferze gruntowej w resorcie rolnictwa z czerwca 2007 r., gdy udający biznesmenów agenci CBA namówili dwie osoby: Piotra R. (doradcę wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera) i Andrzeja K., do podjęcia się za pieniądze załatwienia sprawy odrolnienia działki k. Mrągowa na Mazurach.

CBA zakończyło tę operację wręczeniem R. i K. łapówki za "odrolnienie" w resorcie rolnictwa gruntu na Mazurach. Łapówka - pisano - była dla Leppera, który miał zostać ostrzeżony o akcji (on sam twierdził, że była to prowokacja CBA). Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka (śledztwo wobec niego umorzono).

"Afera gruntowa" doprowadziła do dymisji z rządu Leppera, rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, a także do oskarżenia o płatną protekcję R. i K., których proces jest do dziś w toku (ogłoszone im wyroki skazujące uchylił sąd II instancji, końca dobiega ponowny proces).

Niezależnie od tego Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie zbadała legalność akcji CBA. W 2010 r. prokuratura ta oskarżyła Kamińskiego i jego trzech podwładnych z CBA o przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Grozi za to do 8 lat więzienia.

Zdaniem prokuratury Biuro stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi za łapówkę, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o przestępstwie, a tylko to pozwala służbom zacząć akcję "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej". Uznano, że na potrzeby operacji CBA bezprawnie sfabrykowało dokumenty (opatrując je pieczęciami gminy i podpisami urzędników), które potem przedłożono do "przepchnięcia" przez resort. Miano też nielegalnie podsłuchiwać m.in. ludzi z Samoobrony.

Podsądni nie przyznają się do zarzutów, uznając je za polityczne i za zemstę rządzących za ujawnienie przez CBA tzw. afery hazardowej. Kamiński ironizował, że odpowiadać powinni także prokuratorzy i sędziowie, którzy zatwierdzali wniosek CBA o kontrolę operacyjną. W czerwcu 2011 r. weszła w życie zmiana prawa, zgodnie z którą służby mają obowiązek dołączania do takiego wniosku materiałów operacyjnych uzasadniających go - tego wymogu wcześniej nie było.

W czerwcu 2012 sąd na wniosek obrony umorzył proces jeszcze przed jego rozpoczęciem, stwierdzając "brak znamion przestępstwa". Decyzja sądu była niejednogłośna i w grudniu 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił umorzenie nakazując proces. Trwa on od 2013 r. przed Sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście, w większości za zamkniętymi drzwiami.

W 2010 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła śledztwo ws. ujawnienia tajemnicy, jej bezprawnego wykorzystania oraz rozpowszechniania wiadomości ze śledztw w książce-wywiadzie z b. agentem CBA Tomaszem Kaczmarkiem. Do tego śledztwa stopniowo włączano inne wątki działań CBA, m.in. zawiadomienie obecnego szefa CBA Pawła Wojtunika. Z mediów wiadomo, że chodzi o działania wokół Weroniki Marczuk, prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych i jej szefa Bogusława Seredyńskiego oraz willi w Kazimierzu Dln., co do której Biuro za czasów Kamińskiego podejrzewało, że kupiło ją małżeństwo Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich, za nielegalny majątek. W związku z tymi sprawami prokuratura postanowiła już zarzuty posłowi Kaczmarkowi (zrzekł się immunitetu) oraz dwóm funkcjonariuszom CBA.

Chce też przedstawić zarzuty Kamińskiemu - sejm w trybie tajnym ma debatować nad wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu. Zarzuty dotyczą przestępstwa przekroczenia uprawnień służbowych (za co grozi do 3 lat więzienia) w ramach czynności operacyjnych i nakłaniania podczas nich innej osoby do przyjęcia korzyści majątkowej. Inny zarzut (opiewający na taką samą karę) dotyczy "tworzenia fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi" w celu ścigania określonej osoby - takie przestępstwo zarzucono Kaczmarkowi.

Prokuratura szczegółów nie ujawnia poza stwierdzeniami, że chodzi o "nierzetelne informacje" we wnioskach do sądu i prokuratora o zgodę na działania operacyjne CBA z lat 2007-09 oraz nieprawidłowości w operacjach specjalnych CBA. Wiadomo, że chodzi tu o Seredyńskiego, który wyrokiem sądu dostał 435 tys. zł odszkodowania od Skarbu Państwa za bezpodstawne zatrzymanie przez CBA (niedawno ta sprawa wróciła do I instancji). Mówił on w sądzie, że kilka razy odmówił przyjęcia pieniędzy od dwóch agentów, w tym Kaczmarka. W końcu mieli mu podrzucić 10 tys. euro po upojeniu go alkoholem w jego mieszkaniu. Gdy zażądał od nich spisania umowy na taką "pożyczkę", zgodzili się, ale zamiast umowy został zatrzymany.

Działaliśmy legalnie, kierowaliśmy się interesem publicznym - twierdzili Kamiński i Kaczmarek, odnosząc się do wniosku ws. uchylenia immunitetu; domagali się też odtajnienia akt śledztwa.

W 2010 r. szef CBA Paweł Wojtunik złożył doniesienie o podejrzeniu nadużycia władzy i nielegalności działań CBA w związku z zakupem willi w Kazimierzu w 2009 r. Wg "Gazety Wyborczej" CBA - chcąc udowodnić, że małżeństwo Kwaśniewskich miało nielegalne dochody - kupiło dom w Kazimierzu nad Wisłą. Celem CBA było udowodnienie, że Kwaśniewscy kupili dom na podstawioną osobę. Według "GW" akcję prowadził agent Tomek, który za nieruchomość wartą 1,6 mln zł miał oferować dwa razy więcej, licząc, że pieniądze trafią do Kwaśniewskich. Ale w lipcu 2009 r., w kulminacyjnym momencie, akcja została przerwana, bo pośredniczący w transakcji Jan J. wyjął część należności (1,5 mln zł) z torby, w której był nadajnik mający namierzyć, gdzie pieniądze zostaną zawiezione - pisała "GW". Po publikacji Kamiński mówił, że część tych informacji jest "absolutnie nieprawdziwa".

W 2010 r. katowicka prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie legalności majątku Kwaśniewskich, nie dopatrując się nieprawidłowości.

Pierwszą spektakularną akcją CBA było zatrzymanie w lutym 2007 r. dr. Mirosława G. - ordynatora kardiochirurgii w stołecznym szpitalu MSWiA. Lekarzowi zarzucono przyjmowanie łapówek od pacjentów, uzależnianie od łapówek leczenia, a także zabójstwo pacjenta. Wątek zabójstwa upadł jeszcze w śledztwie, a wątek korupcyjny podtrzymano i dr G. został skazany za przyjęcie "dowodów wdzięczności" od pacjentów, a uniewinniony od zarzutów uzależnienia leczenia od łapówki.

W wyroku I instancji sędzia Igor Tuleya mówił o "przypominających stalinowskie" metodach organów ścigania i zawiadomił je o nieprawidłowościach. Śledczy z Ostrołęki nie dopatrzyli się przestępstw w działaniach CBA, a sąd II instancji słowa sędziego Tulei uznał za zbyt daleko idące i podkreślił, że CBA miało uprawnienie do prowadzenia działań w tej sprawie, zaś krytykowane przez Tuleyę nocne przesłuchania odbywały się za zgodą przesłuchiwanych.

W październiku 2007 r. o biurze Kamińskiego znów było głośno, bo w październiku 2007 r., krótko przed wyborami do parlamentu, CBA zatrzymało Beatę Sawicką - ówczesną posłankę PO, gdy przyjmowała 50 tys. zł (drugą transzę 100 tys. zł "pożyczki") od udającego biznesmena agenta CBA Tomasza Kaczmarka. Zatrzymano też burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego, któremu zarzucono, że za łapówkę obiecał dokonać zmian w planie zagospodarowania przestrzennego półwyspu.

Szczegóły sprawy Kamiński nagłośnił tuż przed wyborami parlamentarnymi na konferencji prasowej. Wywołało to wątpliwości PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła operacji CBA wobec Sawickiej (którą usunięto z list wyborczych PO). Sawicka płacząc prosiła Kamińskiego, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji "agenta Tomka". Kamiński temu zaprzeczał, a prokuratura umorzyła śledztwo z doniesienia obrony Sawickiej wobec CBA. Sądy prawomocnie uniewinniły Sawicką z zarzutu korupcji, bo uznały, że działania CBA w sprawie były nielegalne. Podkreślono, że państwo prawa wyklucza testowanie uczciwości obywateli, co jest cechą państwa totalitarnego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)