PolskaMariusz Kamiński i Tomasz Kaczmarek ws. wniosku o uchylenie immunitetu: działaliśmy legalnie

Mariusz Kamiński i Tomasz Kaczmarek ws. wniosku o uchylenie immunitetu: działaliśmy legalnie

Działaliśmy legalnie, kierowaliśmy się interesem publicznym - oświadczyli b. szef CBA Mariusz Kamiński i b. agent Biura Tomasz Kaczmarek, odnosząc się do wniosku prokuratury o uchylenie im immunitetu poselskiego.

Mariusz Kamiński i Tomasz Kaczmarek ws. wniosku o uchylenie immunitetu: działaliśmy legalnie
Źródło zdjęć: © WP.PL | Łukasz Szełemej

13.11.2013 | aktual.: 13.11.2013 15:10

Prokuratura chce postawić Kamińskiemu i Kaczmarkowi (obaj są posłami PiS) zarzuty przekroczenia uprawnień podczas czynności operacyjnych CBA. Wniosek do sejmu o uchylenie immunitetu obu posłów PiS podpisał Andrzej Seremet. Wniosek trafił już do sejmu. Ma on związek ze sprawami, które Biuro prowadziło w latach 2007-2009. Kamiński i Kaczmarek domagają się odtajnienia akt śledztwa.

Nikt nie będzie stał ponad prawem

- Jako funkcjonariusze CBA zawsze w swojej działalności, realizując działania ustawowe, czyli walkę z korupcją w naszym kraju, kierowaliśmy się interesem publicznym. Naczelną zasadą jaka nam przyświecała była zasada, że nikt w naszym kraju nie będzie stał ponad prawem, niezależnie od jego wysokiej pozycji politycznej, biznesowej czy też społecznej - oświadczył w sejmie Kamiński.

Podkreślił, że razem z Kaczmarkiem liczył się z tym, że twarda walka z korupcją spowoduje odwet, zwłaszcza ze strony środowisk przestępczych. Zaznaczył, że nie znają treści zarzutów, co jest dla nich "kłopotliwą sytuacją". Zapowiedzieli, że będą odpowiadać na merytoryczne pytania ze strony dziennikarzy po zapoznaniu się z zarzutami.

Posłowie PiS zapewnili, że kontrola operacyjna była zawsze prowadzona za zgodą sądu i prokuratora generalnego. - Jestem przekonany, że wszystkie nasze działania były w pełni legalne, na wszystkie działania mieliśmy zgodę stosownych organów - stwierdził Kamiński.

Zdaniem posłów prokurator generalny powinien doprowadzić do odtajnienia całości akt śledztwa, tak aby opinia publiczna "mogła poznać prawdę o rzeczywistych działaniach CBA i dowodach przestępczej działalności zebranych przez tę służbę".

Decyzja należy do sejmu

Wnioski o uchylenie immunitetu marszałek sejmu kieruje do komisji regulaminowej i spraw poselskich, która w swoim sprawozdaniu rekomenduje ich przyjęcie lub oddalenie. Ostateczną decyzję w sprawie uchylenia immunitetu podejmuje w głosowaniu sejm.

Zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora, sejm lub senat wyraża zgodę na pociągnięcie parlamentarzysty do odpowiedzialności karnej bezwzględną większością głosów ustawowej liczby posłów lub senatorów.

Bez uchylenia immunitetu prokuratura nie może posłowi postawić zarzutu.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur poinformowała, że w trwającym do 2010 r. śledztwie ustalono, iż we wnioskach do sądu i prokuratora generalnego o zgodę na działania operacyjne CBA z lat 2007-2009 zamieszczano "nierzetelne informacje". Podkreśliła, że w ówczesnym stanie prawnym ani sąd, ani prokurator generalny nie mieli wglądu w materiały operacyjne służb, a zgody wydawano na podstawie samego wniosku. W czerwcu 2011 r. weszła w życie zmiana prawa, zgodnie z którą służby mają obowiązek dołączania do takiego wniosku materiałów operacyjnych uzasadniających go.

Weronika Marczuk i willa Kwaśniewskich

Choć prokuratura nie ujawnia szczegółów wniosku, wiadomo że chodzi m.in. o sprawy: Weroniki Marczuk i b. prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych Bogusława Seredyńskiego, a także operacji w tzw. sprawie willi Kwaśniewskich.

CBA podejrzewało Marczuk o powoływanie się na wpływy oraz żądanie i wzięcie łapówki za pośredniczenie w prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Śledztwo wobec niej warszawska prokuratura umorzyła w 2011 r., gdyż nie stwierdziła przestępstwa. Marczuk nie powoływała się bowiem na wpływy, a pobrane przez nią pieniądze były należną jej prowizją. Prokuratura miała wtedy "istotne wątpliwości" co do legalności działań CBA wobec Marczuk.

W 2010 r. szef CBA Paweł Wojtunik złożył doniesienie o podejrzeniu nadużycia władzy i nielegalności działań operacyjnych CBA w związku z zakupem willi w Kazimierzu w 2009 r. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", CBA - chcąc udowodnić, że małżeństwo Kwaśniewskich miało nielegalne dochody - kupiło dom w Kazimierzu nad Wisłą. Celem CBA było udowodnienie, że Kwaśniewscy wcześniej kupili dom na podstawioną osobę. Według "GW" akcję prowadził agent Tomek, który za nieruchomość wartą 1,6 mln zł miał oferować dwa razy więcej, licząc, że pieniądze trafią do Kwaśniewskich. Ale w lipcu 2009 r., w kulminacyjnym momencie, akcja została przerwana, bo pośredniczący w transakcji Jan J. wyjął część należności (1,5 mln zł) z torby, w której był nadajnik mający namierzyć, gdzie pieniądze zostaną zawiezione - pisała "GW". Po publikacji b. szef CBA Mariusz Kamiński mówił, że część tych informacji jest "absolutnie nieprawdziwa".

W 2010 r. katowicka prokuratura apelacyjna umorzyła prowadzone od 2007 r. postępowanie w sprawie legalności majątku Kwaśniewskich. Prokuratura przyjrzała się domom w Kazimierzu i Wilanowie oraz działce na północy Polski. Jak ustalili prokuratorzy, dom w Wilanowie i działka zostały kupione legalnie i były wykazywane w oświadczeniach majątkowych. Dom w Kazimierzu nigdy nie był własnością byłego prezydenta i jego małżonki.

Za nielegalne w kwietniu tego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał z kolei działania CBA dotyczące b. posłanki PO Beaty Sawickiej. Według sądu państwo prawa wyklucza testowanie uczciwości obywateli, co jest cechą państwa totalitarnego. Sawicka została uniewinniona, prokuratura złożyła jednak kasację.

Od kwietnia tego roku w stołecznym sądzie trwa tajny proces Kamińskiego i jego trzech podwładnych z CBA, oskarżonych o nadużycia prawa przy prowadzeniu przez CBA "afery gruntowej" w 2007 r. - To, co robiło CBA, nie było zgodne z interesem ówczesnej koalicji rządzącej, ale interes polityczny rządzących nas nie interesował; nas interesowała walka z korupcją na szczytach władzy, to był nasz obowiązek - mówił wtedy Kamiński, któremu grozi do 8 lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)