- Pytali o rynek służby zdrowia, o rynek węgla, telekomunikacji. To są proste pytania i traktowałem to w kategoriach szkolenia, pomocy im, bo wiem, że mogą nie posiadać takiej wiedzy - mówił Falenta. Biznesmen twierdzi również, że służby regularnie kontaktowały się z nim od 2004 roku. - Jestem otwartym człowiekiem, więc jak przychodzili to starałem się pomóc tak jak umiałem - stwierdził.
- W grudniu zeszłego roku weszliśmy do Składów Węgla jako inwestorzy. I wtedy się zaczęły problemy. W dniu promocji zatrzymano 10 osób ze Składów Węgla, a zarzuty, które im postawiono są śmieszne. Główne kierownictwo do dzisiaj siedzi w areszcie - powiedział Marek Falenta, biznesmen, główny podejrzany o zlecanie nagrań w aferze podsłuchowej. Tłumaczył, że od tamtej pory nie udziela już informacji oficerom służb specjalnych, którzy kontaktowali się z nim od 10 lat. - Po tej aferze próbowali się ze mną skontaktować i odmówiłem wszelkich kontaktów. Nie będę udzielał już nawet prostych odpowiedzi na pytania - stwierdził Falenta. Powiedziałem, że jak chcą ze mną rozmawiać, to niech przysyłają mi wezwania - dodał.