Marek Dyduch: SLD nie odbiega od innej partii, która zdobywa władzę
„Zdarzają się takie sytuacje, że członkowie różnych gremiów kierowniczych, na różnych poziomach w SLD kierują tam bądź to znajomych, bądź to osoby z najbliższej rodziny i z tym walczymy. Natomiast generalnie, ja myślę, że SLD, po pierwsze nie odbiega od żadnej innej partii, która zdobywa władzę” - powiedział sekretarz generalny SLD Marek Dyduch, w „Salonie Politycznym Trójki”.
Jolanta Pieńkowska: Wczoraj minister Cimoszewicz ostro skrytykował SLD i tu cytat: „...za upartyjnienie państwa, dobór ludzi wedle politycznych, a nie merytorycznych konotacji i zapominanie o tym, ze Polska jest krajem 40 milionów ludzi, a nie 100 tysięcy członków takiej, czy innej partii...”. Czy pan te zarzuty ministra Cimoszewicza podziela?
Marek Dyduch: Oczywiście tak. Dlatego, że zdarzają się takie sytuacje, że członkowie różnych gremiów kierowniczych, na różnych poziomach w SLD kierują tam bądź to znajomych, bądź to osoby z najbliższej rodziny i z tym walczymy. Natomiast generalnie, ja myślę, że SLD, po pierwsze nie odbiega od żadnej innej partii, która zdobywa władzę. Ja tutaj dam przykład PiS i panów Kaczyńskich, gdzie w Warszawie w urzędzie wymienia się wszystkich. Ci, co byli w SLD, ci, co współpracowali bez względu na to, czy są fachowcami, czy nie. Tu jest totalna wymiana kadr.
Jolanta Pieńkowska: Ale SLD w kampanii wyborczej, kiedy rządziła AWS mówił właśnie, że od takiego modelu państwo odejdzie. I robi dokładnie to, co robili poprzednicy.
Marek Dyduch: No właśnie nie robi. Proporcje są zupełnie inne. My mamy właśnie najwięcej...
Jolanta Pieńkowska: Ale jeśli szef MSZ mówi coś takiego, to znaczy, że coś jest na rzeczy?
Marek Dyduch: Ja mówię, że są pewne elementy, które wskazują na takie sytuacje, ale to nie jest zjawisko powszechne w SLD. Ja bym się wzbraniał takiego prostego myślenia. Bo dla przykładu zawsze ministrem spraw zagranicznych był ktoś nie z SLD. Dzisiaj jest z SLD. Pan Włodzimierz Cimoszewicz. On ma być innym ministrem, tylko dlatego, że jest z SLD? Jest po prostu dobrym fachowcem. Dobrym ministrem spraw zagranicznych. Tak samo jest w innych sytuacjach. W państwie demokratycznym partia, która zdobywa władzę obsadza stanowiska. I z tym trzeba się liczyć. Proporcja przy obsadzaniu stanowisk przez SLD nie jest większa, niż w jakiejś innej partii. Dla nas ważne jest, żeby to byli fachowcy.
Jolanta Pieńkowska: Ale jeśli pojawiają się głosy krytyki, takie, jak ministra Cimoszewicza, takie, jak ministra Hausnera, który mówi, że partia jest uwikłana w niejasne powiązania z biznesem. Takie, jak Marka Borowskiego. To znaczy, że źle się dzieje w SLD?
Marek Dyduch: Każda z tych osób miała wpływ na to, co się w SLD dzieje. Bądź to z pozycji ministra, z pozycji wiceprzewodniczącego. Bądź osób wpływowych w SLD. To są wszyscy liderzy, którzy reprezentują SLD na zewnątrz, czy wewnątrz.
Jolanta Pieńkowska: Czyli sami sobie państwo są winni?
Marek Dyduch: W jakiejś części tak.
Jolanta Pieńkowska: A pan się czuje winny?
Marek Dyduch: Też w jakiejś części tak. Chociaż jestem dopiero rok i cztery miesiące sekretarzem generalnym. Ale po pierwsze wyspecyfikowałem wszystkie te słabe strony SLD. O tym głośno powiemy na kongresie. Powiemy, jak trzeba zmieniać to. I też powiemy, że to nie jest proces jednego dnia. Nad partią, którą się buduje trzeba pracować permanentnie i przez ileś lat. Mamy 4 lata SLD, a niedawno obchodziliśmy 140 lecie SPD. To jest ta proporcja budowania partii, tradycji, innych proporcji, które w takich partiach zachodzą.