Marek Dyduch: SLD nie chce stanowiska przewodniczącego komisji śledczej
Monika Olejnik rozmawia z Markiem Dyduchem - sekretarzem generalnym SLD
Posłuchaj wywiadu
Panie pośle, dlaczego panowie i panie z SLD tak się upierają, żeby w komisji śledczej Rywin-Michnik było aż tylu przedstawicieli SLD, czterech? To jest kwestia do rozstrzygnięcia, czy komisja będzie liczyć dziewięć czy dziesięć osób. Chodzi o to, żeby zachować jakieś proporcje, które zawsze były w parlamencie - według liczby osób, parlamentarzystów w danych klubach. Tak, ale to jest wyjątkowa sprawa, przyzna pan. Jak mówi Jan Maria Rokita, nie można śledzić samego siebie. Oczywiście, dlatego będą tam zachowane pewne reguły. Z pewnością nie będziemy proponować żadnego kandydata na przewodniczącego tej komisji. Czy według pana przedstawiciel opozycji, ale takiej prawdziwej opozycji, powinien być przewodniczącym tej komisji? Myślę, że przede wszystkim powinien być to fachowiec, który dobrze prowadzi komisję, bo możemy sobie wyobrazić sytuację, którą w tej chwili pani sugeruje, że może tu być jakaś nieczystość. Uważam, że będzie wszystko w porządku, komisja będzie obradować przy otwartej kurtynie. Ale możemy też
sobie wyobrazić spektakl polityczny, kiedy opozycja dokładnie wykorzystuje sytuację i zamiast wyjaśnić, co się wydarzyło, będzie robić wszystko, żeby skutecznie walczyć, na przykład z SLD. Tak więc musi być pewna proporcja. Ale możemy sobie wyobrazić taką sytuację, że jest w komisji wielu członków SLD i zadają tak pytania, żeby niczego nie wyjaśnić. Jeżeli komisja będzie obradować otwarcie, czyli też z udziałem mediów, to sądzę, że żadnych nadużyć czy nieprawidłowości co do sposobu zadawania pytań nie będzie, że nie będzie komplikowania sytuacji. Raczej jesteśmy zainteresowani wyjaśnieniem sytuacji. Rzeczywistość musi zweryfikować wszystko, co tam się będzie działo. Uważam, że poseł, który by funkcjonował w jakiś sposób zafałszowany w tej komisji, tylko siebie ośmieszy. Dobrze, ale czy Jan Maria Rokita mógłby być przewodniczącym takiej komisji? Każdy może nim być, komisja zadecyduje. Uważam, że powinien być... Dobrze, ale ja pytam Marka Dyducha. Czy według pana Jan Maria Rokita powinien być przewodniczącym
tej komisji? Nie wiem, czy powinien. Mówię, że każdy może być. Ja nie znam jeszcze składu komisji, więc nie wypowiem się w tej sprawie. Ale czy w każdym razie może się pan wypowiedzieć, żeby przewodniczącym nie był na przykład ktoś z PSL? Nie, ja tylko mogę się wypowiedzieć, że na pewno przewodniczącym nie powinien być ktoś z SLD. A z PSL? Jeżeli będzie to fachowiec, to może być z każdego ugrupowania. Aha. A mógłby pan powiedzieć, co pan sądzi o wypowiedzi przewodniczącego klubu SLD, Jerzego Jaskierni, który zasugerował publicznie, że cała intryga wypłynęła z pałacu prezydenckiego? Uważam, że nie wypłynęła z pałacu prezydenckiego, bo jakiż miałby prezydent interes w tym, żeby „intrygować” jakąkolwiek scenę polityczną w Polsce. Jeśli spojrzeć na dotychczasową działalność prezydenta, raczej starał się być obiektywny i starał się, jak były jakieś konflikty, nawet łagodzić te sytuacje. Tak więc ja nie sądzę, żeby tak było. To Jerzy Jaskiernia pogubił się? Nie, może taki komentarz wydawał się realny w pierwszej
odsłonie, bym powiedział, tej całej sprawy - być może na tym tle się wypowiedział. Nie mogę się wypowiadać za Jerzego Jaskiernię. Ale jeżeli przewodniczący klubu SLD sugeruje takie rzeczy? W tej chwili powinien to zweryfikować, jeżeli sugerował takie rzeczy - uważam jednak, że jest inaczej. A czy Sojusz się nie denerwuje, kiedy prezydent mówi, że powinna powstać nowa partia? Prezydent mówi o scenie politycznej w Polsce. My dzisiaj obserwujemy, że ta scena mocno się polaryzuje. Do głosu dochodzą partie bardziej skrajne, być może prezydent poszukuje jakiegoś centrowego określenia. Natomiast lewica polska będzie lewicą i bez względu na komentarze prezydenta czy innych autorów tego typu sugestii podchodzimy do tego spokojnie. Czyli takie poszukiwanie nie osłabia Sojuszu Lewicy Demokratycznej? Nie, każde konstruktywne poszukiwanie daje jakieś odniesienie zewnętrzne. Lewica, SLD też musi weryfikować i swoje stanowiska, i swój program. Jesteśmy przed kongresem i z pewnością wypowiedź prezydenta ma nas mobilizować
do bardziej optymalnych poszukiwań wartości lewicowych. I tylko tyle. Tak więc nie przeceniałbym tej wypowiedzi, ona jest bardzo ważna w tej całej dyskusji, jest to jednak jeden z głosów na temat polskiej scenie politycznej. A jak ten spektakl polityczny, o którym mówiliśmy, a który będzie niedługo w Sejmie, może wpłynąć na scenę polityczną? Czy osłabi Sojusz Lewicy Demokratycznej? Przede wszystkim może wpłynąć na gradację spraw, które powinniśmy rozwiązywać w tym roku. Dla mnie najważniejsza jest Unia Europejska i na tym powinny się skupić w pierwszym półroczu. Rozwój gospodarczy i skuteczne walczenie z bezrobociem. Zdaje się, że skupimy się na czymś innym. Właśnie o to chodzi. Może się pojawić, że najważniejsza jest komisja śledcza i rozmowa o tym, co się wydarzyło w kontekście ustawy medialnej. Czy pan myśli, że Lew Rywin zwariował, czy rzeczywiście ktoś za nim stał? Myślę, że za Lwem Rywinem stał Lew Rywin. Ta cała sytuacja jest dla mnie zupełnie niepojęta. Bo w sytuacji, kiedy prowadzę dzisiaj partię i
nagle pojawiłoby się na jej koncie siedemnaście i pół miliona dolarów, to oczywiście jest to niemożliwe... W Polsce jest wszystko możliwe. Po tym, co się wydarzyło, to chyba wszystko można, panie pośle. Nie, finanse każdej partii są kontrolowane przez Państwową Komisję Wyborczą, bo ona nadzoruje realizację ustawy o partiach politycznych. W każdej chwili mogą być skontrolowane przez urząd skarbowy. Tak więc nikt rozsądny nie pozwoli sobie na tego typu sprawy. A już na pewno nie było sugestii, jeżeli chodzi o jakiekolwiek kręgi SLD czy skądkolwiek... Dlatego premier uznał, że to jest absurd i być może właśnie stąd jego zachowanie, że w tej fazie, kiedy toczyła się cała sprawa, nie podjął konkretnych działań, które by to wyjaśniły - mówię o skierowaniu sprawy do prokuratury. Może niepotrzebnie to zlekceważył? Uważam, że niepotrzebnie zlekceważył. Ale dzisiaj możemy dywagować, natomiast to było tak nieprawdopodobne, że trudno było z tego robić sprawę karną, bym powiedział. A co pan sądzi, panie pośle, o tym, co
się dzieje ze składką zdrowotną? Czy według pana składka zdrowotna powinna być obniżona? Bo przecież głosowali państwo za podwyższeniem składki zdrowotnej, a teraz rząd mówi, że składkę trzeba obniżyć. To wynika z realnej sytuacji na rynku finansowym. Ale czy przedtem, podnosząc rękę za podwyższeniem składki, panowie nie znali realnej sytuacji? Osobiście jestem za podwyższaniem składki co roku, w racjonalny sposób. Jak zaczynaliśmy całą reformę ubezpieczeń zdrowotnych, minister Żochowski wyliczył, i całe ministerstwo, że składka powinna być na poziomie 9,13%. Dzisiaj jest o wiele niższa, więc jeżeli mamy racjonalnie finansować służbę zdrowia w Polsce, to ona powinna być na tym poziomie. Są natomiast co do tego różnice zdań. Głównie Ministerstwo Finansów uważa, że powinna być niższa. I stąd jest rozbieżność. Ale taka dyskusja niech się toczy w Polsce, przecież to nie jest nic złego, ważne jest, żebyśmy załatwili problem. Dla mnie problemem numer jeden jest służba zdrowia. Dobrze, panowie sobie mogą
dyskutować, ale jaki obraz ma obywatel? Widzimy to, że państwo głosują za podwyższeniem składki, za chwilę rząd mówi, że składkę trzeba obniżyć, a senator Balicki mówi, że nie ma zamiaru wnieść takiej poprawki. Obywatel powinien mieć w Polsce pełną informację. Każdy potrafi rozróżnić, co jest korzystne, a co nie. My dzisiaj mamy poważny problem ze służbą zdrowia i trzeba poszukiwać takich rozwiązań, które uregulują ten problem - bez względu na to, jak wysokie składki proponują politycy. Taka sytuacja jest naturalna. Dobrze, ale Sojusz Lewicy Demokratycznej jest teraz za obniżeniem składki? Sojusz Lewicy Demokratycznej się wypowie. My głosowaliśmy za zwiększeniem składki i zakładam, że tak utrzymamy. Czyli składka będzie zwiększona mimo tego, że rząd chce zmniejszonej, tak? I minister zdrowia ma przekonywać senatorów? A ja będę przekonywał, żeby nie zmieniać tego, co uchwaliliśmy w Sejmie. Panie pośle, czy leci z nami pilot? Bo mam także wrażenie, że nie ma pilota. Leci pilot, ale przecież jesteśmy w państwie
demokratycznym, tak więc na każdym poziomie może trwać dyskusja. Po to jest parlament, po to jest dyskusja publiczna, żeby Polacy wiedzieli, że coś w sprawie się dzieje. Dzisiaj jednak, jak pani mnie pyta o obywateli, to przecież każdy obywatel pyta mnie nie o to, jaka jest składka, tylko, co za tę składkę robimy dla służby zdrowia i jaki jest poziom realny funkcjonowania służby zdrowia. I to jest istotne. A wie pan, co robi minister zdrowia? Minister zdrowia wydaje płytę ze swoimi pogadankami i wysyła do szpitali, kupuje limuzyny - co pan na to? Limuzyny są kupowane wszędzie, w każdym resorcie. Nie wiem, czy za trzysta tysięcy. Oby tylko w jakiejś proporcji finansowej. Wydaje mi się, że rząd nie wydaje nadmiernych środków na utrzymanie administracji. Opowiadanki pana ministra na płytach CD? Formy są różne. Zakładam, że płyta CD będzie po to, żeby ją sprzedać i żeby te środki wpłynęły na służbę zdrowia. Jeżeli taki jest cel, to każdy polityk w jakimś kontekście, nie tylko w swoim merytorycznym wydaniu, tego,
co robi w resortach, może funkcjonować. Przecież taka płyta nikomu nie zaszkodzi. Ale wydaje się chyba pieniądze na taką płytę, taka płyta nie jest wydana za darmo. Mam nadzieję, że będzie tak, że będzie taka dystrybucja, która przyniesie korzyści dla służby zdrowia. Ale jakie korzyści? Może być przede wszystkim sprzedana. Jak to sprzedana? Nie będzie sprzedana, tylko wysyłana. Myśli pan, że w tej sytuacji szpitale będą kupować płytę z pogadanką ministra Łapińskiego? Nie szpitale... Ja nie znam celu, w jakim ta płyta została wydana. Ma być przesłana wszystkim placówkom służby zdrowia. Ha, ha... To może zakończmy śmiechem.