Marek Borowski: za dużo emocji jak na jedną ustawę
Ta ustawa od początku budziła ogromne emocje i stała się w pewnym momencie podstawą, tłem czy została może wykorzystana po prostu jako pretekst do znanych działań Lwa Rywina, czyli do afery korupcyjnej, którą się zajmuje komisja śledcza. Więc już można powiedzieć, że jak na jedną ustawę to już zanadto wrażeń i emocji - powiedział w radiowych "Sygnałach Dnia" marszałek Sejmu Marek Borowski.
Sygnały Dnia: Na początku chciałbym wyjaśnić naszym Słuchaczom, dlaczego w Sejmie Hitchcock. "Nikt nie przewidział, że próba znowelizowania ustawy o radiofonii i telewizji udramatyzuje sytuację do tego stopnia, że wszystkie powieści Agathy Christie, filmy Hitchcocka czy sceny batalistyczne będą przy nich rzeczywiście łagodne i sielskie" – tak mówił Jerzy Wenderlich z SLD. A z kolei Jan Maria Rokita oświadczył, że "rozpatrywanie przez Sejm kryminalnej ustawy jest decyzją na granicy autorytetu władzy publicznej". Panie Marszałku, czy gra toczy się o pieniądze, wpływy w mediach czy o czytelnika i słuchacza? No, tytuły w gazetach: "Rozjechać media", "Robią nas w konia".
Marek Borowski: Ta ustawa od początku budziła ogromne emocje i stała się w pewnym momencie podstawą, tłem czy została może wykorzystana po prostu jako pretekst do znanych działań Lwa Rywina, czyli do afery korupcyjnej, którą się zajmuje komisja śledcza. Więc już można powiedzieć, że jak na jedną ustawę to już zanadto wrażeń i emocji. No, ale poza tym wszystkim ustawa jest ustawą, to była ustawa, która została przygotowana przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, ustawa potrzebna, konieczna, regulująca rynek mediów. Oczywiście, znalazły się w niej również takie przepisy, które wzbudziły kontrowersje. Z jednej strony były to kontrowersje prawne, z drugiej strony były to kontrowersje, powiedziałbym, do pewnego stopnia merytoryczno-polityczne – tak bym to określił, bo np. przepis, który mówi o tym, że w jednym ręku nie można koncentrować zbyt dużej liczby mediów znaczących, znaczy takich, które mają duże dojście do widza czy słuchacza, to, oczywiście, oznaczało naruszenie czyichś planów, interesów itd.
Takie przepisy istnieją w bardzo wielu innych krajach i zawsze budziły kontrowersje i dzisiaj budzą również. Również rynek reklam jest rynkiem, o który toczy się walka. Do pewnego stopnia mają rację nadawcy prywatni, jeśli mówią, że ta sprawa musi być jakoś uregulowana, tzn. nie może być tak, że media publiczne pobierają pieniądze z abonamentu niedostępnego dla mediów prywatnych, a z drugiej strony w jakiejś zupełnie dowolnej ilości emitują reklamy, zamieniają swój program w program komercyjny (jeśli tak jest, oczywiście) i w ten sposób prowadzą nieuczciwą konkurencję. Czyli jest tu jakieś pole autentycznego sporu. No, do i ustawodawcy, i Sejmu, i później KRRiT będzie należało wyważenie tutaj właściwych proporcji.
Sygnały Dnia: Panie Marszałku, a nie lepiej było poczekać na werdykt komisji śledczej?
Marek Borowski: No tak, ale werdykt jaki?
Sygnały Dnia: Dotyczący m.in. spraw związanych z uchwalaniem tej ustawy.
Marek Borowski: No więc właśnie problem polega na tym, że komisja śledcza w ogóle procesem legislacyjnym tej ustawy od momentu, kiedy ona się znalazła w Sejmie nie zajmowała się, bo też nie miała się czym zajmować. Od momentu, kiedy ustawa jest w Sejmie, ściślej: od jesieni zeszłego roku, kiedy naprawdę zaczęto nad nią prace, wszystko jest jak na talerzu – odbywają się posiedzenia komisji, prasa, radio, telewizja relacjonują bardzo dokładnie to, co się tam dzieje, tam nie ma żadnych tajności w tym.
Sygnały Dnia: Ale poseł Rokita mówił tak: "W jednej sali trwa śledztwo, w drugiej uchwalana jest ustawa".
Marek Borowski: Śledztwo dotyczy okoliczności, które spowodowały, że Lew Rywin przyszedł z wiadomą propozycją do Adama Michnika...
Sygnały Dnia: Dotyczącą tej ustawy, o której w drugiej sali obraduje Komisja.
Marek Borowski: Propozycja dotyczyła, ściśle rzecz biorąc, czego innego, nie ustawy. Ustawa była pewnym argumentem w tym sporze.