Marek Borowski: obelgi i demagogia zamiast dyskusji
To nie jest wrażenie, to jest pewnik, że zamiast poważnej i merytorycznej dyskusji nad propozycjami wicepremiera Hausnera, mieliśmy w Sejmie do czynienia z kłótniami, obelgami i demagogią - uważa marszałek Sejmu, Marek Borowski, gość Sygnałów Dnia.
Sygnały Dnia: — Panie marszałku, czy pan również, jak komentator "Rzeczpospolitej", odniósł wczoraj wrażenie z sali sejmowej takie oto, że zamiast poważnej i merytorycznej dyskusji nad propozycjami wicepremiera Hausnera, mieliśmy do czynienia z kłótniami, obelgami i demagogią?
Marek Borowski: — To nie jest wrażenie, to jest pewnik, że tak właśnie było. I część ugrupowań, które nie od dzisiaj zresztą prezentują lekceważenie dla podstawowych zasad ekonomii, ludzie, którzy nie znają się na gospodarce, natomiast kochają błyszczeć w telewizji, wczoraj dali szereg popisów, nie ulega wątpliwości.
Sygnały Dnia: — Jaki tego będzie efekt?
Marek Borowski: — Efekt, oczywiście, będzie zależał, na szczęście, nie tylko od nich i nie głównie od nich; będzie zależał od większości sejmowej. Dlatego w tej sprawie liczę na to i spodziewam się, że ta większość sejmowa — przy wszystkich sporach i dyskusjach, bo, oczywiście, nie ma propozycji jedynie słusznych — jednak dopracuje się możliwie szybko rozwiązań, które będą realizować naprawę finansów publicznych.
Sygnały Dnia: — Komu daje wiarę opinia publiczna? Czy profesorowi Hausnerowi — który to wylicza dokładnie, że tu brakuje tyle, tu można zyskać tyle — czy tym, który mówią, żeby wyjechał (tu cytuję) do Malezji raczej i tam sobie popracował troszeczkę?
Marek Borowski: — Do Malezji to bym kogo innego wysłał, mówiąc szczerze.
Sygnały Dnia: — A kogo, panie marszałku, by pan wysłał?
Marek Borowski: — Już może nie wymieniajmy nazwisk.
Sygnały Dnia: — Czemu winna Malezja?
Marek Borowski: — [śmiech] Tu pan ma rację,
Sygnały Dnia: — Panie marszałku, jeszcze jedna sprawa. Czy przysłuchiwał się pan tytułom z prasy, które cytowaliśmy dosłownie kilka minut temu: "Jaja Manickiego" w Trybunie, taki jest tytuł. Pan poseł Manicki zgłosił się na przewodniczącego SLD; okazuje się, że nie jest członkiem partii, w konwencji też nie będzie brał udziału. Czy to świadczy o stanie rozkładu partii, że już się robi takie dowcipy?
Marek Borowski: — Chcę powiedzieć, że to jeżeli to jest dowcip, a na to wygląda, to jest to dowcip zrobiony przez pana Manickiego, więc SLD nie bierze za to odpowiedzialności, tak że proszę nas w to nie mieszać. Ja już różne rzeczy widziałem, słyszałem i jestem dosyć odporny, nie reaguję przesadnie szybko w takich sytuacjach; raczej staram się rozeznać teren. Wiele już tego typu sensacji okazywało się jakimiś bańkami mydlanymi. W tym przypadku wygląda na to, że pan Manicki po prostu zrezygnował z przewodniczenia związkowi zawodowemu z przyczyn wewnętrznych.
Sygnały Dnia: — To na pewno.
Marek Borowski: — Są wewnętrzne problemy, nie mógł się dogadać z kolegami i zrezygnował. Ja znam Macieja Manickiego od lat i wiem, że lubi on takie różne żarty sytuacyjno-absurdalne, które niejednokrotnie uprawiał. I uznał, że rezygnując, będzie dobrym żartem, jeżeli powie, że rezygnuje, ponieważ chce kandydować. Dziennikarze wzięli to na serio i dalej się już wzięło...
Sygnały Dnia: — Dobry żart.
Marek Borowski: — No, ja bym powiedział, trochę smutny, to znaczy on, oczywiście, pokazuje również i to, że w Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie ma w tej chwili wyrazistego lidera, nie ma jeszcze wyrazistej koncepcji postępowania w przyszłości. No i na takim gruncie, oczywiście, tego rodzaju żarty się przyjmują, na innym by się nie przyjęły.