Marcinkowo. Włoskie śmieci nadal trują mieszkańców
46 ton śmieci z Neapolu od roku zalega na placu tartaku w Marcinkowie. Pomimo obywatelskich patroli oraz śledztwa prokuratury nic nie zapowiada, żeby miały szybko zniknąć.
19.07.2019 | aktual.: 19.07.2019 14:57
Podejrzane ciężarówki wzbudziły czujność mieszkańców
Mieszkańcy Marcinkowa latem ubiegłego roku zauważyli w mieście tira, który zaczął wyrzucać śmieci na placu obok tartaku. Niedługo potem pojawił się kolejny identyczny transport. Tony plastiku, gumy oraz ubrań znajdowały się w ciężarówkach. Zdenerwowani obywatele bardzo szybko powołali straż obywatelską i monitorowali plac w dzień i w nocy.
Miejscowym udało się także zapamiętać numery rejestracyjne tirów, dzięki czemu policjanci mogli sprawnie namierzyć ciężarówki. Kierowców zlokalizowano na stacji benzynowej w powiecie mogileńskim. Mężczyźni nie ukrywali, że śmieci przywieźli z Neapolu.
Biznes odpadami się opłaca
Sprawą włoskich śmieci zajęła się Prokuratura w Bydgoszczy. Jak mówił prokurator Cezary Nowacki - w "Gazecie Wyborczej" - Przewóz międzynarodowy odpadów jest legalny, ale muszą być posegregowane i opisane, a później u nas utylizowane. Są firmy, które się w tym specjalizują i świetnie na tym interesie zarabiają.
Nowacki dodaje, że nie można przewozić odpadów zmieszanych, a w balotach znajdowały się różne śmieci. - Kierowcy i spedytor nie mieli zezwolenia na ich przewóz, a to na terenie Unii jest karalne -
Akt oskarżenia postawiono trzem mężczyznom z polskiej firmy recyklingowej za nielegalny przewóz odpadów. Zostali objęci nadzorem policyjnym. Nie przyznają się jednak do popełnionych czynów. Może spotkać ich kara do pięciu lat więzienia.
Włosi nie palą się do swoich śmieci
Nie oznacza to jednak finału ‘śmieciowego problemu’ dla Marcinkowa.
– Śledztwo skończone, a śmieci jak leżały, tak leżą. Na szczęście smród tam się nie roznosi, a pracownicy sanepidu zapewnili nas, że nie ma w związku z tym składowiskiem żadnego zagrożenia dla życia i zdrowia. O ile wiem, firma z Włoch otrzymała polecenie zabrania odpadów do siebie, ale jakoś do dziś nikt się po nie nie zgłosił - martwi się starosta Bartosz Nowacki.
Czujność mieszkańców robi wrażenie. Straż obywatelska nadal kontroluje miasto. – Mieszkańcy naszego powiatu są wyczuleni na intensywny ruch ciężarówek, już nikt nam tutaj śmieci nie podrzuci, bo na to nie pozwolimy! - wyznaje starosta.
źródło: Gazeta Wyborcza