Marcinkiewicz: służby nie inwigilowały opozycji
Kazimierz Marcinkiewicz zaprzeczył, aby za jego rządów służby specjalne były używane do inwigilacji opozycji. W rozmowie z Programem Trzecim Polskiego Radia Marcinkiewicz powiedział, że kontrolował służby specjalne i spotykał się z ich szefami. Rzecznik rządu Jan Dziedziczak powiedział w tej samej audycji, że ktoś chce zaszkodzić Jarosławowi Kaczyńskiemu i tym kimś może być Roman Giertych.
30.08.2007 | aktual.: 30.08.2007 09:40
Na żadnym ze spotkań Marcinkiewicza ze służbami specjalnymi nie było mowy o inwigilacji opozycji. Komentując wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy krytykowali Marcinkiewicza za jego sugestie, że miał być podsłuchiwany, były premier powiedział jedynie, iż o politykach PiS-u świadczą ich wypowiedzi. Zaprzeczył, aby próbował rozbić Prawo i Sprawiedliwość.
Rzecznik rządu Jan Dziedziczak powiedział w tej samej audycji, że ktoś chce wprowadzić zamęt i zaszkodzić premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Zasugerował, że tym kimś może być Roman Giertych.
Dziedziczak oświadczył, że rząd nie wykorzystywał służb specjalnych do walki politycznej, a podsłuchuje się tylko osoby, wobec których jest prowadzone postępowanie karne. Rzecznik rządu dodał, że nic nie wskazuje na to, aby Marcinkiewicz miał zostać usunięty z PiS-u.
Dziedziczak powiedział, że obecny parlament powinien zakończyć działalność, gdyż nie jest w stanie zrobić niczego pozytywnego.
Rzecznik rządu podkreślił, że jeśli Sojusz Lewicy Demokratycznej nie poprze wniosku o samorozwiązanie Sejmu, to premier Jarosław Kaczyński jest gotów podać rząd do dymisji. Warunkiem jest jednak zobowiązanie Platformy Obywatelskiej, że w takiej sytuacji zagłosuje za samorozwiązaniem Sejmu. Gdyby ten scenariusz został zrealizowany, to wybory odbyłyby się 18 listopada.